Historia

Ważne!

kier 15 8 lat temu 19 275 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Są wydarzenia, o których ciężko się opowiada. Zwłaszcza twarzą w twarz, będąc narażonym na drwinę, niedowierzające spojrzenia czy zażenowanie słuchaczy. Nie mam na myśli wyłącznie jakichś szczególnie traumatycznych historii – nie, nie, wręcz jeszcze trudniejsze do przepchnięcia przez gardło są całkiem zwyczajne, żenujące bądź nieprzyjemne wspomnienia. Niby drobiazgi, a jednak... a jednak. Najgorsze jest chyba pełne politowania niedowierzanie, będące o wiele bardziej wyrafinowanym narzędziem zła niż otwarta krytyka.

Zwłaszcza, jeżeli historia, która nam się przytrafiła, jest zarówno niewiarygodna, jak i wyjątkowo nieprzyjemna.

Samo nasuwa się pytanie: w takim razie, po co to wszystko? Ostatecznie, da się przeżyć życie z głową pełną pilnie strzeżonych sekretów, czyż nie?

Wszystko jest kwestią przekazu. Dlatego właśnie robię to, co teraz – dzielę się najbardziej niewiarygodnym przeżyciem, jakie mnie spotkało, tylko po to, by was o czymś uświadomić.

Nie spodziewałem się tego, przyznaję. Zwłaszcza po Doreen, mojej żonie, winnej mi wierność i miłość – chociaż, prawdę powiedziawszy, w jednej kwestii ma suka przewagę: jedynie aż do śmierci. Jednak, jeśli chodzi o zaskakujące zdarzenia, to to był dopiero początek.

Cała zabawa miała miejsce późną nocą, w naszej sypialni o czerwonych ścianach. Podobno ta barwa wzbudza agresję, lecz nie wydaje mi się to specjalnie dobrym argumentem na obronę mojej ukochanej. Faktem jest jednak, że nigdy nie byłem dobrym mężem. Za wiele ze sobą nie rozmawialiśmy, parę razy w ciągu naszego wspólnego życia zdarzyło mi się podnieść na nią rękę – no cóż, wtedy raczej nie myślałem o życiu po śmierci. Nie biłem się po nocach z myślami w rodzaju „A co, jeśli czeka mnie piekło i wieczne potępienie?” „A co, jeśli reinkarnuję się w karalucha za moje niecne postępki?”. Uważałem raczej, że od żony zbyt dużo nie wymagam – jako taki porządek, obiad na stole, gdy wracam, umiarkowana oszczędność. Mogła wychodzić na miasto z koleżankami, chodzić do pracy, stroić się, realizować jakieś swoje, bo ja wiem, pasje, czy co tam chciała. Nawet opłacałem jej dość drogie wypady do spa co trzy miesiące.

A ona zrobiła mi coś takiego.

Tamtej pamiętnej nocy obudziła mnie, szepcząc czule do ucha:

- Rob, obudź się, skarbie. Dość tego spania.

Otworzyłem powoli sklejone powieki, zdezorientowany i senny. Coś mi tam nie pasowało, w głowie miałem niejasne skojarzenia ze światłem... właśnie.

- Jest noc. - wymamrotałem. - Ciemno.

- Właśnie. - odetchnęła. - Ostatni raz słyszę twój głos, najdroższy.

- C... - zacząłem, kiedy wbiła mi nóż.

Wydałem z siebie okropny wrzask; chyba nie wiedziała dokładnie, w co powinna celować, bo ja wiem, albo po prostu tak się nie da, ale nie była to szybka śmierć. Jak przez mgłę widziałem własną krew, ewakuującą się z mojego ciała i zakładającą rozległe, plamiste kolonie na prześcieradle. I Ją, Doreen – niesamowicie odległą, chudą szatynkę w koszuli nocnej.

- To nie ja – powiedziała drżącym głosem. - To ty to sobie zrobiłeś. Nie jesteś mężczyzną, którego poślubiłam i którego pokochałam. Nie zabiłabym tamtego mężczyzny.

Z perspektywy czasu wydaje mi się to strasznie kiczowate, i wciąż nie jestem pewien, czy suka oszalała, czy użyła metafory. Wówczas jednak czułem jedynie fizyczny ból, głęboki szok i poczucie zdrady.

- Nie zamieniłeś ze mną słowa w tym tygodniu, oprócz rozmów o jedzeniu, sprzątaniu i o tym, że czegoś nie możesz znaleźć. - ciągnęła. - Kiedyś potrafiliśmy całe noce rozmawiać, pamiętasz to? A w zeszłym tygodniu mnie uderzyłeś. Czy TO pamiętasz...? Zasłużyłeś na śmierć. - westchnęła. - To nawet nie do końca kara, Robby.

Aż wreszcie moja dusza opuściła tamto miejsce, tamto wcale nie najlepsze miejsce. Bóg miał nade mną litość – tu, gdzie jestem, jest nudno i dość pusto, ale nie dzieje się nic złego. Trochę wieje, stoi parę domów. Na drzewach rzadko są liście. Czasem, na starych, zapuszczonych placach zabaw, bawią się radośnie widmowe dzieci, pozbawione gałek ocznych. Nie przeraża mnie to. I ja tak przecież wyglądam.

Lecz nie o to chodzi w całej tej historii, w którą zapewne i tak nie uwierzycie. Najważniejszy jest, jak już wspominałem, przekaz. Coś, co może uwiarygodnić mnóstwo opowieści, zbagatelizowanych jako bujdy. Coś, co być może wami wstrząśnie.

Jestem martwy. Piszę z zaświatów. Tu jest internet. Można wstawiać na straszne historie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Chyba raczej uNIEwiarygodnić mnostwo opowiesci. Boze co za gowno.
Odpowiedz
Takie mocne 2/10 chociaż zapowiadało się fajnie :)
Odpowiedz
Rozwalił mnie koniec... No ale wreszcie wyjaśniłeś zagadkę tych kiczowatych autorów creepypast którzy piszą wprost "umarłem" i tak się kończy creepypasta.
Odpowiedz
Haha serjo? Internet w zaświatach?��
Odpowiedz
Dobrze wiedzieć
Odpowiedz
To dobra wiadomość, po śmierci najlepszych autorów wciąż będą publikować historie.
Odpowiedz
Uff... w zaświatach jest internet XD
Odpowiedz
http://blakier.blogspot.com/ Zapraszam na bloga :D
Odpowiedz
Nie no, zakończenie rozwala
Odpowiedz
No to mną wstrząsneło... ;p
Odpowiedz
Taka creepypasta, że sam nie wiesz czy przypadkiem nie trollpasta :p
Odpowiedz
Taka creepypasta, że trzeba być idiotą żeby nie ogarnąć, że to trollpasta :P
Odpowiedz
Wiktor Wawrzyniak Nah, ostatnio przeczytałem mnóstwo ,,forumowych'' creepypast, które powstają i najczęściej nie opuszczają takich stron, że aż trudno mi znaleźć jakiekolwiek różnice :d
Odpowiedz
Dobre ahahahahahahahah,a czemu nie....
Odpowiedz
Hahhahaha :D normalnie brakuje zdania "kolega z pokoju obok wstawił, nie mogę być gorszy. " epic
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje