Historia

Tunel

viktoria_samanta 0 3 lata temu 453 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

     Pracuję w niewielkim biurze w centrum miasta, a tu dzieje się zbyt wiele dziwacznych rzeczy, bu uznać coś za realne zagrożenie. Opuszczając swój gabinet, pospiesznie zamknęłam pomieszczenie na klucz i nie rozglądając się zbytnio, ruszyłam do windy. Zauważyłam, że nie jest dziś tak wietrznie jak zazwyczaj, więc wybiorę się na spacer, zamiast jechać autobusem. Po drodze kupiłam swoją ulubioną kawę - czarną bez cukru. Uzbrojona w najważniejsze życiowe wartości, czyli teczkę z pracy i ulubiony napój, ruszyłam w podróż swojego życia. Czyli do domu.

     Po drodze nic nie wskazywało na to, że ma wydarzyć się coś nadzwyczajnego, chociaż sama przechadzka z biura do mieszkania w moim wykonaniu była czymś nietuzinkowym. Obserwując drzewa i spadające z nich kolorowe liście, dałam się porwać swoim refleksjom i zapomnieć o przyziemnych sprawach. Coś jednak odwróciło moją uwagę. Właściwie, przeciąganie bliżej nieokreślonej, ciężkiej rzeczy po asfalcie. Na początku nie widziałam w tym nic dziwnego, bo tak jak już wspominałam - to centrum miasta. Przechodząc jednak przez długi, ciemny tunel, wzdrygnęłam się. Teraz nie słyszałam już tylko pustego dźwięku ciągnącego metalu. Słyszałam kroki. Ciężkie i dużo wolniejsze, niż moje własne, zważywszy na fakt, że od tamtego momentu znacznie przyspieszyłam. Gwałtowne bicie serca stało się słyszalne bardziej niż moje myśli, a echo w tunelu tylko wzmagało moje przerażenie. Czułam się jak w pułapce, chociaż nie byłam w żaden sposób uwięziona. W momencie zawahania chciałam się zatrzymać i spojrzeć do tyłu, ale nie wiem, czy ktokolwiek miałby w takiej chwili tyle odwagi, więc tylko szłam dalej, starając się nie potknąć o własne nogi.

     Wyszłam z tunelu. To jednak nie był koniec tej niewiarygodnej podroży. Mój strach sięgnął zenitu, kiedy zdałam sobie sprawę, że w oddali nie słyszę już feralnego dźwięku. Zamiast tego, miałam go tuż za sobą, jakby chował się gdzieś w mojej głowie. Łzy paraliżującego strachu napłynęły mi do oczu, a droga do domu była niekończącym się labiryntem niepewności i przerażenia. Nie chciałam być tchórzem, który zmyśla historie o duchach-mordercach i pobudzając swoją wyobraźnię, sam się sabotuje. Postawiłam wszystko na jedną kartę, bo wiedziałam, że kiedyś muszę się odwrócić. Gwałtownie się przekręciłam. Jedyną rzeczą, którą udało mi się wtedy zobaczyć, był widok upadającej, długiej metalowej rury. Zaczęłam rozglądać się dookoła, szukając osoby, która tak mnie przestraszyła, ale nie dostrzegłam nikogo. Chciałam podejść bliżej i podnieść powód mojego zmartwienia, ale mówiąc krótko - byłam zbyt zaabsorbowana popadaniem w szaleństwo. Od tamtej pory nie potrafię myśleć trzeźwo.

     Po tym wydarzeniu, moja ulubiona kawa, ta sama, którą piłam niezmiennie od wielu lat, smakuje zupełnie inaczej. Nie kojarzę jej już z sobotnimi porankami przy książce, ani przerwą ze współpracownikami w biurze. Teraz jest tylko przedmiotem przypominającym mi o ucieczce przed strachem, który w rzeczywistości rodzi się we mnie. Ciągle słyszę dźwięk metalu obijającego się o nierówne podłoże, ale nigdy nie potrafię stwierdzić, czy z zewnątrz, czy już tylko w mojej głowie.


Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje