Historia

Nocny kierowca

Rav 0 2 lata temu 634 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Mam na imię Felix, jestem 22-letnim mężczyzną, który utrzymuje się z drobnych prac dorywczych. Jako nastolatek podjąłem kilka złych decyzji i rzuciłem szkołę średnią w wieku 18 lat. Byłem młody i lekkomyślny, nie przejmowałem się niczyją opinią, a miałem ten przywilej, ponieważ urodziłem się w stosunkowo bogatym domu. Mój ojciec zarabiał dużo pieniędzy, więc przez większość mojego życia nawet nie szukałem pracy.

Oprzytomniałem dopiero po tym, jak mój tata zmarł w wypadku. Ciężar utrzymania rodziny z dnia na dzień spadł na moje barki. Musiałem zapewnić jedzenie i przyzwoite warunki życia sobie, mamie i mojej 7-letniej siostrze. Dużo pracowałem, żeby mieć stały dochód. Kosiłem trawniki, opiekowałam się dzieciakami sąsiadów i wyprowadzałam psy innych ludzi, byle tylko zarobić parę dolarów więcej.

W wieku 20 lat nie tylko wykonywałem dorywcze prace, ale także zatrudniłem się jako nocny ochroniarz w centrum handlowym. Pracowałem dzień i noc i przez większość czasu byłem pozbawiony snu. Jak można się było domyślać po niespełna dwóch latach takiego życia, stałem się drażliwy i wybuchowy.

Zostałem zwolniony z pracy za "niewłaściwe zachowanie" wobec syna właściciela. Do tego momentu nie wiedziałem, że uratowanie dziewczyny przed dwoma pijanymi mężczyznami jest "niewłaściwym zachowaniem", ale w porządku.

Zacząłem więc szukać nowej pracy na nocną zmianę, aż natknąłem się na ciekawe ogłoszenie. To była oferta pracy w firmie taksówkarskiej. Brzmiała ona:

"Wolne stanowisko jako kierowca taksówki na nocną zmianę.

Praca 6 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu.

Zarobki 150 dolarów dziennie.

W razie dalszych pytań proszę dzwonić na nasz numer telefonu."

Byłem podekscytowany, widząc tak wspaniałą ofertę. Obliczyłem miesięczny dochód, który wynosił w sumie około 3600 dolarów. Dzięki takiej pensji mógłbym wreszcie przestać kosić trawniki i wyprowadzać cudze psy. Nie wspominając już o tym, że gdybym dostał tę pracę nadrobiłbym zarówno zaległości w śnie jak i spędzałbym więcej czasu z rodziną.

Nie czekając, aż ktoś mnie uprzedzi zadzwoniłem pod numer podany w reklamie. Niski, męski głos odezwał się już po pierwszym sygnale. Przedstawił się jako Dave. Zapytałem o pracę i po krótkiej rozmowie bez większych problemów zostałem zatrudniony. Jedyną rzeczą, która wydała mi się nieco dziwna, były niektóre z pytań, które zadawał. Większość z nich była całkiem normalna. Na przykład:

"Ile ma pan lat?"

"Czy jest Pan żonaty?"

albo

"Czy mam problemy z zasypianiem przed kierownicą?"

Ale zadał też kilka dość osobliwych pytań w stylu:

"Czy jesteś człowiekiem z wyobraźnią?"

"Czy potrafisz przestrzegać ścisłej listy zasad, jeśli zostaniesz o to poproszony?"

lub

"Czy umiesz zachować spokój w niebezpiecznych warunkach i jeździć bezpiecznie, nawet jeśli przekraczasz prędkość?"

Dziwne pytania wzbudziły u mnie pewne wątpliwości, ale byłem zbyt zaślepiony wysoką kwotą wynagrodzenia, jaką oferowali. Mężczyzna powiedział mi, że mogę zacząć nawet dziś. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Była 10:12. Nie zastanawiając się długo, odpowiedziałem, że o 12 będę na miejscu.

Moja mama była zachwycona, gdy przekazałem jej tę wiadomość. Bardziej cieszyła się z tego, że spędzę z nią więcej czasu, niż z pieniędzy. Pomyślałem, że kupię jej coś ładnego w prezencie, jak tylko skończę mój pierwszy miesiąc pracy.

Dotarłem do ustalonego miejsca o 23:58. To było zaledwie kilometr od mojego domu, więc nie zawracałem sobie głowy zabieraniem mojego samochodu. Dave powiedział, że firma zapewnia taksówki pracownikom. Punktualnie o 12:00 zobaczyłem wyłaniające się zza zakrętu światła wolno jadącego samochodu. Kierowca wjechał w boczną uliczkę i zaparkował naprzeciwko mnie.

Mężczyzna w eleganckim, czarnym garniturze wysiadł z samochodu i podszedł do mnie, z gracją podwijając rozpięte rękawy koszuli. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem i wręczył mi kluczyki do samochodu, którym miałem jeździć. Była to żółta Toyota Prius. Typowy samochód firm taksówkarskich. Mężczyzna pogratulował mi zdobycia pracy, ustawił specjalną aplikację na moim telefonie i tuż przed odejściem wręczył mi kartkę papieru i 150 dolarów, po czym powiedział "Przeczytaj ten papier jak najszybciej, to lista zasad, których musisz przestrzegać", po czym odwrócił się i chwilę później zniknął gdzieś w mroku nocy.

Po kilku minutach bezcelowego gapienia się na plecy odchodzącego faceta wsiadłem do samochodu, zamknąłem drzwi i spojrzałem na równo złożoną kartkę papieru. Wyprostowałem ją i zacząłem czytać.

"Hej Felix, tu Dave. Jest coś, co powinieneś zrozumieć. Tylko ty możesz przeczytać tekst na tej kartce, więc nie ma sensu iść na policję lub nas pozwać, bo szczerze mówiąc i tak nikt by ci nie uwierzył, pamiętaj o tym. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Większość ludzi, których będziesz przewoził, nie będzie ludźmi."

Zasada 1: Jeśli otrzymasz telefon z numeru, który ma tylko 6 cyfr, nie odbieraj. Nie zbliżaj się na odległość mniejszą niż 100 metrów od lokalizacji, z której przyszło połączenie przez następne 2 godziny. Jeśli jednak przypadkiem odbierzesz, jeszcze nie wszystko stracone. ZAWSZE przeproś i wymyśl powód, dla którego nie możesz przyjechać. Oni źle znoszą nieuprzejme uwagi.

Zasada 2: Zawsze sadzaj pasażerów na tylnym siedzeniu i sprawdzaj ich odbicie w lusterku. Jeśli mają odbicie, podrzuć ich na miejsce, i nie proś o pieniądze, zapłacą jeśli zechcą. Jeśli jednak nie mają odbicia, weź pistolet ze schowka i zastrzel się. To będzie marginalnie bezbolesna śmierć, w porównaniu z tym, co oni ci zrobią.

Zasada 3: Nie jedz niczego niewegetariańskiego w kabinie. Zapach mięsa może przykuć uwagę jakiegoś stworzenia, a uwierz mi, że nie chcesz ich uwagi.

Zasada 4: Jeśli otrzymasz telefon od osoby, którą znasz, nie odbieraj połączenia. To nie oni. Jeśli odbierzesz, usłyszysz ogłuszający pisk, który w przeszłości był odpowiedzialny za pękanie bębenków w uszach kilku nieostrożnych taksówkarzy.

Zasada 5: Nie próbuj porzucać samochodu na drodze. Jeśli to zrobisz, zginiesz w najbardziej brutalny sposób, jaki twój mózg może sobie wyobrazić. Tak, oni potrafią czytać w myślach.

Zasada 6: Nie możesz zrezygnować z tej pracy bez przepracowania tu co najmniej 2 tygodni. Z powodów, których nie mogę sprecyzować ze względu na politykę firmy.

Zasada 7: Jeśli zobaczysz ciemne postacie biegnące wzdłuż samochodu, przyspiesz i postaraj się je zignorować. NIE ZATRZYMUJ SIĘ i nie zwalniaj. Jeśli utrzymasz prędkość co najmniej 80 km/h, nie będą w stanie cię dogonić. Inną opcją jest jazda po ruchliwej drodze. Będą przeprowadzać pozorowane szarże i dawać ci złudzenie, że cię doganiają, ale jeśli jedziesz wystarczająco szybko, po prostu nie zwalniaj przez 3 do 4 minut i już ich nie będzie.

Zasada 8: Nie bój się przekroczyć dozwolonej prędkości, jeśli sytuacja tego wymaga. Naprawdę. To może uratować ci życie.

Zasada 9: Jeśli poczujesz zapach rozkładu na tylnym siedzeniu, nie oglądaj się za siebie. Zamiast tego weź pistolet, zamknij oczy, odwróć się i strzel we wszystkie trzy tylne siedzenia. To zniknie. Nie może cię skrzywdzić, jeśli go nie widzisz.

Zasada 10: Jeśli silnik zgaśnie, nie wysiadaj z samochodu. Zazwyczaj jest to przynęta, aby wyciągnąć cię na zewnątrz. Poczekaj 20-30 minut i samochód powinien odpalić.

Zasada 11: Nie dzwoń do nikogo. Wołanie o pomoc również denerwuje niektóre istoty. Najbliższa ci osoba może umrzeć z "przyczyn naturalnych" już następnego dnia, jeśli będziesz próbował do niej zadzwonić. Uwierz mi, i tak nie odbiorą, bo ich telefony nawet nie będą dzwonić.

Zasada 12: O 6 rano przyprowadź ten samochód pod swój dom. Zostaw kluczyk w środku i wróć do mieszkania. Samochód zniknie w ciągu mniej więcej godziny i będzie z powrotem następnej nocy punktualnie o 12.

Zaśmiałem się, odkładając kartkę na fotel pasażera. "Trzeba było zrobić mały kawał nowemu co?" Szepnąłem pod nosem gdy nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i zamarłem. Numer składał się z tylko sześciu cyfr. Zastygły niczym posąg wpatrywałem się w wyświetlacz tak długo, aż telefon przestał dzwonić. Nie potrafiłem pojąć tego, czego właśnie byłem świadkiem. Jak to możliwe? Każdy numer powinien składać się z dziewięciu cyfr. Sześciocyfrowe nie mają nawet prawa istnieć! Czułem się tak, jakbym był we śnie. Spojrzałem przez przednią szybę samochodu. Pogrążone w nocnym mroku miasto wydawało się wręcz nienaturalnie ciche i spokojne, kontrastując z pozbawionymi odpowiedzi pytaniami szalejącymi po mojej głowie. "Cholera, przecież to nic strasznego. To tylko telefon. - Pocieszałem się w myślach. - Nawet jeśli Dave miał rację, to jeśli będę przestrzegał listy zasad, nic nie powinno mi się stać."

Włożyłem kluczyki do stacyjki i przekręciłem, tym samym odpalając silnik. Wrzuciłem bieg i ruszyłem wciąż rozmyślając o tym co Dave mówił mi przez telefon. Teraz jego dziwne pytanie nabrały głębszego sensu. Po niespełna kilku minutach bezcelowej jazdy dostałem kolejne wezwanie. Tym razem był to zwykły, dziewięciocyfrowy numer. Widząc to, nieco się uspokoiłem. Zacząłem jechać w kierunku jego lokalizacji. Pasażerem okazała się być dziewczyna. Bez słowa wsiadła na tylne siedzenie, a ja ruszyłem do wyznaczonego miejsca. Kiedy wyjechaliśmy na nieco bardziej uczęszczaną drogę, powoli odchyliłem lusterko, modląc się, żeby miała odbicie. Gdy zobaczyłem jej przykrytą długimi, kasztanowymi włosami twarz odetchnąłem z ulgą. Dziewczyna przez niemal całą drogę nic nie mówiła. Po tym wszystkim nie miałem nawet odwagi rozpocząć rozmowy, więc po prostu jechaliśmy w milczeniu. W końcu dotarliśmy do celu. Znaleźliśmy się na farmie na obrzeżach miasta. Dała mi 10 dolarów i wysiadła z samochodu. Miast do furtki skierowała się jednak wprost na ścianę stojącej przy drodze stodoły. W pierwszej chwili pomyślałem, że dziewczyna postradała zmysły i za chwilę zwyczajnie uderzy o twarde drewno, jednak gdy ta niczym pająk z łatwością wspięła się po jedną ze ścian farmy, zmieniłem zdanie. Na chwilę zapomniałem, że nie jestem kierowcą zwykłej taksówki.

Siedziałem zszokowany wpatrując się bez celu w gładkie, pionowe deski, po których weszła kobieta. W końcu z transu wyrwało mnie beczenie kóz i dźwięk rozdzieranego mięsa. Zaniepokojony, jakby nigdy nic zacząłem odjeżdżać. Po niemal godzinie rozmyślania nad tym, czego byłem świadkiem, otrzymałem kolejny telefon. Czułem jak krew zamarzła mi w żyłach, gdy zobaczyłem numer pasażera. Miał tylko 6 cyfr. Drżącą dłonią sprawdziłem jego lokalizację. Znajdował się 87 metrów ode mnie. Było już za późno na zmianę kierunku jazdy. Był coraz bliżej. Zacząłem panikować. Gwałtownie przyspieszyłem do prawie 100 kilometrów na godzinę. "Po prostu przejadę obok niego. - Pomyślałem" Wtedy go dostrzegłem. Elegancko ubrany mężczyzna stojący przy drodze. Po postu stał tam i patrzył się na mój samochód, pokazując dłonią, że chce wsiąść. Nie miałem najmniejszego zamiaru się zatrzymywać. Odjechałem kilka dobrych kilometrów dalej i wciąż nieco roztrzęsiony zacząłem powoli zdejmować nogę z gazu. Wtedy ich zauważyłem. Ciemne postacie biegły obok mojego samochodu. Dwa razy omal nie zjechałem z drogi i nie uderzyłem w ścianę, ale zachowałem zimną krew i starałem się ich ignorować. Ponownie wcisnąłem pedał gazu w podłogę.

Postacie, które jeszcze przed chwilą wyglądały jak ludzkie cienie, w ciągu kilku sekund zniekształciły się i przeobraziły w demoniczne istoty niemal żywcem wyjęte z filmu grozy. Wlepione we mnie lśniące na czerwono ślepia rozświetlały nocny mrok niczym żarzące się węgle. Wtedy ściany wokół mnie zaczęły krwawić. Jakimś cudem udało mi się pozostać na drodze. Wiedziałem, że to tylko ich sztuczka. Chcieli, żebym się zatrzymał. Z czasem gdy samochód coraz bardziej przyspieszał, zauważyłem, że cieniste postacie zostawały coraz bardziej z tyłu. Po kilku minutach jazdy z prędkością niemal trzykrotnie przekraczającą tę dozwoloną wszystko wróciło do normy. Zaczynałem już myśleć, że postradałem zmysły. Chciałem zadzwonić do matki, ale po tym wszystkim, co się do tej pory wydarzyło, nie chciałem łamać kolejnej zasady. Spojrzałem na zegarek. Była już 3 nad ranem.

Następne dwie godziny minęły całkiem normalnie. Zabrałem jeszcze 3 pasażerów, ale oni wydawali się być zupełnie zwykłymi nocnymi spacerowiczami. Zamieniłem z nimi nawet kilka zdań o pogodzie czy polityce. "Jeszcze tylko godzina i będę mógł wrócić do domu". - Pocieszałem się w duchu po odwiezieniu kolejnego klienta na miejsce. Wtedy mój telefon zawibrował. Westchnąłem cicho. Miałem nadzieję, że to będzie ostatnia osoba, którą dzisiaj przewiozę. Spojrzałem na wyświetlacz. Zwykły numer. Nie tracąc czasu, ruszyłem na miejsce spotkania. Zauważyłem go już z daleka. Wyróżniał się spośród innych pasażerów, których przewoziłem. Był ubrany w długi, beżowy płaszcz i staromodny kapelusz z szerokim rondem. Wydawał się kompletnie nie zwracać na mnie uwagi, nawet kiedy zaparkowałem niespełna metr od niego. Stał odwrócony tyłem do samochodu, bez celu wpatrując się w gęstą ścianę lasu po prawej stronie drogi. Dopiero gdy głośno spytałem, czy ma zamiar wsiąść do samochodu, ten powoli odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi. Wsiadając, nie wypowiedział ani słowa. Ruszyłem przed siebie, starając się nie zwracać uwagi na osobliwego mężczyznę. Wydawał mi się jakiś dziwny. Po kilku minutach jazdy do moich nozdrzy dobiegł specyficzny zapach. Z pewnością nie był to smród rozkładu, co nieco mnie uspokoiło. Był to raczej nieprzyjemny zapach wilgoci. Dopiero po chwili zorientowałem się, że źródłem smrodu był wysłużony płaszcz mężczyzny, który po bliższych oględzinach wydał mi się całkowicie przemoczony. To było dość dziwne, zważając na to, że nie padało od dobrych kilku dni. Czy ten gość wpadł do jakiegoś jeziora?

W końcu dojechaliśmy na wskazane miejsce. Z tego co wiem, znajdował się tu stary, dawno już opuszczony cmentarz. Dorośli od małego przestrzegali mnie, żebym nie zapuszczał się za jego kruszące się już mury. Podobno groby zapadające się pod ciężarem szukających wrażeń zwiedzających były w tym miejscu normą. Ten facet miał zdecydowanie dziwne preferencje przy wyborze miejsc na nocne wycieczki.

Zatrzymałem się i zaciągnąłem ręczny, czekając, aż pasażer wyjdzie z samochodu. Stałem dziesięć sekund. Dwadzieścia, a potem minutę, ale mężczyzna wydawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Odwróciłem się przez ramię i wymamrotałem, że jesteśmy już na miejscu. Żadnej reakcji. Wzrok mężczyzny był wpatrzony w ziemię, a spod ronda skórzanego kapelusza dało się dostrzec ledwo zauważalny, pogrążony w cieniu... Uśmiech. Wtedy przypomniałem sobie słowa zapisane na kartce papieru. Ze wstrzymanym oddechem spojrzałem w lusterko. Nic. Fotel, na którym siedział mężczyzna był całkowicie pusty. Miałem wrażenie, jakby serce stanęło mi w miejscu. Usłyszałem cichy, histeryczny śmiech za moimi plecami. Z każdą sekundą stawał się coraz głośniejszy. Drżącą ręką otworzyłem schowek. Tak jak napisał Dave, był tam załadowany, odbezpieczony pistolet. Wziąłem go do ręki, zamknąłem oczy i przyłożyłem do głowy...

---

Autor: Rafał Senderecki

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje