Historia

Oaza spokoju

maglownik 0 11 lat temu 1 058 odsłon Czas czytania: ~15 minut

Stracony dzień

Był wczesny ranek kiedy obudził mnie ktoś pukający do drzwi. Wstałem chociaż wcale nie miałem na to ochoty,w nocy znów dręczyły mnie koszmary, podeszłam do drzwi pukanie nie ustało, otworzyłem

w drzwiach znajdował się mężczyzna w czarnym płaszczu z twarzy wywnioskowałem że po 40 zaś w prawej ręce trzymał jakaś księgę

- słucham- zapytałem zaspanym głosem

- John Delaroche?

- tak

- chciałbym coś zaproponować coś co panu może się spodobać

- a o co chodzi?

- chcę byś coś odnalazł, zapłacę bardzo dużą kwotę za odnalezienie przedmiotu na którym mi zależy

- proszę wejść, ale chyba wie pan, panie?

- Gary Johnson

- Panie Gary, chyba wie pan że ja już się tym nie zajmuję i poszukiwania zaginionych obiektów już dawno są dla mnie zamkniętym rozdziałem

- rozumiem ale to może pana zainteresować, niech pan spojrzy na książkę którą przywiozłem

Mężczyzna wyjął dużą starą księgę gdzie na środku pogrubionymi literami był napis

„Natas,, przejrzałem kilka stron, księga wydawała mi się dosyć stara.

- co mam niby w niej znaleźć? zapytałem

- Spójrz w tej księdze jest opisane całe życie księżniczki Sanei która to władała swym krajem krwawo, a swych wrogów wypatroszała i jadła ich mięso, niech pan spojrzy na ryciny na każdej jest przedstawiony sztylet debba i to właśnie o ten sztylet mi chodzi, jeśli mi pomożesz będziesz bogaty mogę ci zaoferować za ten sztylet równy milion dolarów

- gdzie jest haczyk?

- nie ma haczyków, odnajdziesz sztylet i będziesz bogaty

- niech pomyśle, czyli oferujesz mi okrągły milion za jakiś głupi sztylet jakieś porąbanej laski która sobie robiła nim krwawe orgie?

- tak dokładnie, kiedy możesz zacząć poszukiwania?

- bardzo bym chciał, ale jeśli już ktoś go sprzedał lub trzyma nad kominkiem? lub porostu ktoś go zniszczył, nie wziąłeś tego pod uwagę?

- nie, ja wiem że sztylet jest gdzieś w mieście Pensylwania - zaczął wyjmować z kieszeni pognieciona gazetę sprzed 12 lat, gdzie było zdjęcie i napisane „12 ofiar śmiertelnych w szpitalu psychiatrycznym, odwiedzający pacjenta wpadł w szał i zaczął dzgać pacjentów dziwnym sztyletem wykrzykując Sierro Di Bero Erie, sprawcę zdołano zabić dopiero po 6 kulach w pierś „

- I co to ma wspólnego z tym sztyletem?

- przyjrzyj się!

Spojrzałem na zdjęcie w gazecie gdzie leżał mężczyzna na ziemi a obok sztylet łudząco podobny do tego z ryciny z księgi

- to jeszcze nie dowód że sztylet tam jeszcze jest, przecież policja zabrała go jako dowód zbrodni, a później mogła go np zniszczyć lub sprzedać

- i tu się zaczyna twoje zadanie masz się dowiedzieć co się stało ze sztyletem i go zdobyć, zostawiam ci tu księgę, gazetę i 20 tysięcy dolarów, mam nadzieję że wystarczająco cie zachęciłem

Położywszy pieniądze na ławie Garry wyszedł, zostałem sam, chwyciłem księgę i zacząłem czytać

„Chwytała swych poddanych niczym jastrząb myszy, strach ofiar śpiewał w jej uszy, ona zaś grała ich wnętrzami„

- rany psychiatryk by na pewno się nią zaopiekował na długo - odłożyłem księgę nie miałem ochoty czytać o wyrywaniu wnętrzności i dziwnych praktykach tamtych czasów, skupiłem się na gazecie, zauważyłem że sztylet nie wydawał się wogule zniszczony chociaż minęło 1000 lat. Długo myślałem czy wogule podejmować się tego zlecenia, kasa zawsze by się przydała chociaż, nie wiedziałem czy to łatwe będzie zadanie czy nie jakoś coś w środku mówiło mi bym jednak odnalazł ten sztylet i zgarnął za niego tą ładną sumkę. Wypiłem trzy szklanki wódki z tonikiem następnie jeszcze raz to przemyślałem i wziąłem księgę,kasę i gazetę, zamknąłem drzwi, wsiadłem do samochodu i ruszyłem, po kilku godzinach dojechałem do miasta gdzie panowała mgła, po prawej stronie był napis „Witamy w Pensylwanii „. Jadąc ulicą nie dostrzegłem żywej duszy jakby mgła wszystkich wessała do siebie, zaparkowałem koło starego hotelu.

Oaza spokoju

Wysiadłem z auta i udałem się do hotelu .Wnętrze było brudne obskurne, zadzwoniłem dzwonkiem po recepcjonistę , po chwili usłyszałem skrzypienie schodów

- już idę - rozległ się doniosły głos ze schodów

Recepcjonista podszedł do mnie był to starszy mężczyzna lubiący sobie wypić bo jechało mu z ust wódką

- na ile pan zostanie tu?

- jeśli to jedyny hotel w tym mieści to na długo

- jedyny z takimi cenami i jedyny który ma wolne miejsca

- ile za noc?

10 dolarów, proszę się wpisać- dodał

Spojrzał na swoją księgę do której się wpisałem

- dobrze będzie miał pan pokój 12 panie John - dodał

Wziąłem klucz zacząłem wchodzić po schodach, pokój znajdował się w głębi korytarza, otworzyłem drzwi poczułem odór stęchlizny wywołany zbyt słabym wietrzeniem pokoju, więc otworzyłem okno i usiadłem na łóżku, poczułem senność, położyłem się, usnąłem.

Obudziłem się z przerażającym bólem wisząc nad własnym łóżkiem przykuty łańcuchami do skóry, każdy ruch powodował okropny ból, kto mógł mi coś takiego zrobić, chciałem krzyczeć lecz krew sączyła mi się z ust, zacząłem się szarpać lecz łańcuchy coraz bardziej wwiercały mi się do skóry przebijając organy, czując się jak ofiara w metalowej pajęczynie mogłem tylko mrugać oczami, ból stawał się coraz większy, spoglądając na ziemie dostrzegłem sztylet którego poszukuję, był tak blisko jednak nie mogłem go chwycić przez te łańcuchy, ktoś otworzył drzwi poczułem zimno, moje ciało przestało reagować na polecenia leżałem i czekałem, być może sprawca wrócił i chce mnie dobić?

Jeden z łańcuchów nagle sam obwinął mi się wokół szyi nie wiedziałem co robić, jednak było za późno łańcuch coraz bardziej ściskał szyje, poczułem ulgę, zasnąłem.

Otworzyłem oczy spojrzałem na ręce były całe zaś sam leżałem na łóżku czyli to był sen. Wstałem i poszedłem do łazienki, podczas przemywania twarzy w lustrze ujrzałem dziewczynę która stała za mną, szybko odwróciłem się jednak nikogo nie było.

Zeszłe na dół recepcjonista podlewał oschnięte kwiatki podszedłem do niego

- nie wie pan gdzie znajduję się ten szpital z gazety? - wyjąłem kawałek gazety który miałem przy sobie

- to nie daleko ale on już jest zamknięty od 12 lat , ktoś w nocy podpalił szpital, pisali o tym w gazetach.

-mógłby mi pan pokazać drogę jak tam trafić- wyjąłem mapę i pokazałem mu

- musi pan jechać Preston D, następnie skręci pan w Circe Way, a na końcu pojedzie pan na Duntown Road i po lewej będzie stał spalony budynek to właśnie jest szpital

- ok dzięki- wziąłem mapę i wyszedłem z hotelu, na dworze panował mrok mgła nie ustępowała, nadal nie było żywej duszy na ulicy, jak gdyby wszyscy uciekli z obawy że ja pojawiłem się.

Nie jestem chory!

Przejeżdżając ulicami widziałem tylko stare pudła oraz porzucone samochody i rowery, w żadnym z okien domów nie paliło się światło. Kiedy dojechałem Wyjąłem księgę i zacząłem znów czytać „W białym Świetle krew z czaszki bucha w czarnym świetle wszystko staje się przeszłością" odłożyłem księgę ,wziąłem latarkę ze schowka i wyszedłem z auta. Drzwi budynku były zabite dechami a szyby wybite, zaś sam szpital nie wyglądał tak źle tylko był mocno okopcony. Wróciłem do auta otworzyłem bagażnik i wyjąłem łom, i wróciłem do drzwi , zacząłem wypychać jedną belkę po drugiej, aż udało mi się wyważyć drzwi. Wewnątrz było ciemno włączyłem latarkę która rzucała słabe światło, po lewej stronie była izba przyjęć tu chyba wybuchł pożar bo najbardziej jest ten kawałek spalony, obok izby przyjęć znajdował się korytarz który prowadził do izolatek chorych, po jednej i drugiej stronie znajdowały się drzwi chorych jedne spalone bardziej drugie mniej na wprost znajdowały się drzwi, najprawdopodobniej świetlicy gdzie pacjenci mogli spotkać odwiedzających i najprawdopodobniej to właśnie tam dokonała się ta rzęż, zapach stęchlizny był niezwykle intensywny powodując u mnie kaszel, kiedy podeszłem do drzwi na wprost usłyszałem jak ktoś się śmieje za mną, spojrzałem za siebie lecz nikogo nie było, wszedłem do środka, świetlica była najmniej spalona, ściany były opalone tylko, zacząłem szukać sztyletu mając jakaś złudna nadzieję że nikt nie zabrał go przez tyle lat, smród stęchlizny stawał się coraz mocniejszy, zatkałem usta rękawem i kontynuowałem poszukiwania , kiedy nagle usłyszałem zgrzytanie spod podłogi, po chwili pojawiły się drgania więc odsunąłem się , z jednej strony byłem przerażony, zaś ciekawość wzięła nademną władzę i czekałem co się stanie. Drgania ustały podszedłem bliżej kiedy nagle podłoga się zawaliła a ja wpadłem do wielkiej dziury, czułem ból kiedy usłyszałem z oddali

-siostro musimy mu zrobić lobotomie

- dobrze już przygotowuje narzędzia

Nagle zorientowałem się , że leże na łóżku operacyjnym, światło biło mi prosto w oczy a naddemną stali doktor jakaś i pielęgniarka, doktor miał cała twarz spaloną i trzymał sztylet, pielęgniarka zaś miała zdeformowaną twarz i przywiązała mnie do łóżka

- pacjet musi szybko mieć operacje bo inaczej go stracimy!

- dobrze, panie doktorze już go związałam, może pan zaczynać

Chciałem krzyczeć lecz pielęgniarka wsadziła mi knebel do ust, doktor chwycił sztylet i powoli zaczął rozkrajać mi skróre wokół głowy, światło prażyło mi w oczy, ból był nie do zniesienia

- siostro -zawołał

- tak? - odpowiedziała

- musimy to zrobić powoli by pacjent czuł bo inaczej operacja się nie uda

- dobrze podam mu coś by nie omdlał

Poczułem zastrzyk moje serce biło szybko , byłem przytomny , doktor ponownie podszedł do mnie, tym razem zaczął sztylet wbijać mi do czaszki i łupać by pękła i mógł się łatwo dostać do środka, poczułem mocne łupanie jak podczas wiercenia zębów, ból był silny

nagle usłyszałem trzask mojej czaszki

- udało się mogę wyjąc ten kawałek mózgu który zawadza

Poczułem jak doktor grzebie mi w mózgu

- sukces siostro proszę zabrać ten kawek do śmietnika

Kiedy spojrzałem na pielęgniarkę i to co trzyma w ręku przeraziłem się, był to noworodek, a ona ze spokojem w oczach pozbyła się go wrzucając do śmietnika. Ze ścian zaczęła spływać krew, zalewając wszystko, doktor i pielęgniarka zniknęły było tylko słychać cichy jęk dziecka w śmietniku, nie mogłem się uwolnić, znów poczułem senność, zasnąłem

Obudziłem w przerażeniu w miejscu gdzie spadałem teraz była normalna podłoga znów byłem w spalonej świetlicy i trzymałem w ręku latarkę, wstałem zacząłem oglądać się wokół, kiedy znów ujrzałem ów dziewczynę która przebiegła miedzy krzesłami

- zaczekaj !- krzyknąłem

Baterie w latarce wysiadły zapanował mrok nic nie widziałem , musiałem jakoś po omacku wrócić do samochodu lecz to nie było proste.

Ślepa mysz w labiryncie

Trzymając się ściany poruszałem się w stronę która pamiętałem kiedy jeszcze było światło, jednak co chwilę się potykałem, wyjąłem z kieszeni zapałki by rozjaśnić przez chwile otoczenie, w pudełku miałem trzy zapałki więc musiałem oszczędzać. Zapaliłem pierwsza i zacząłem iść w stronę wyjścia, wyszedłem z świetlicy, zapałka zgasła, próbowałem zapalić drugą lecz nie udało się, poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu, w tym momencie zmroził mnie strach, wyjąłem więc trzecia zapałkę zapaliłem i odwróciłem się, przede mną stał spalony człowiek z zwisającą głową, odskoczyłem od niego zapałka mi zgasła, nagle poczułem jak ktoś dotyka mojej dłoni, szybko rzuciłem się w ucieczkę ale to było utrudnione nie widząc gdzie się biegnie. Jakoś dobiegłem po omacku do holu głównego gdzie tylko kilka kroków dzieliło mnie od wyjścia na zewnątrz, miałem cały czas przy sobie latarkę bez baterii, zawsze to jakaś broń.

Kiedy już dochodziłem do drzwi usłyszałem skrzypienie zamykających się drzwi , po omacku poczułem że drzwi są zamknięte, próbowałem siła wyważyć lecz czułem, że zewnątrz ktoś je zabarkował, odeszłam do drzwi i trzymając się ściany szedłem w stronę okien by jakoś wybić. Okna były zabite deskami i obwiązane łańcuchami chociaż kilka minut wcześniej były wybite i nie miały barykady z drewna i łańcuchów. Zewsząd poczułem czyjeś sapanie,chwile później ktoś zaczął ciągnąc mnie za rękę, kolejna ręka dotykała mojej twarzy, nie mogłem spojrzeć na nich, ciachałem krzyknąć lecz ktoś chwycił mnie za usta trzymając mocno, podnieśli mnie i nieśli, zanieśli mnie do pomieszczenia które było dosyć małe i rzucili na podłogę, poczułem ciepło, otworzyłem oczy lecz w ciemności nic nie mogłem zobaczyć próbowałem wstać lecz byłem przywiązany łańcuchem jak jakieś zwierze, nagle usłyszałem głośne gadanie wokół mnie

- czy to prawda że zabił tych ludzi?

- tak, 12 zadźgał nożem

- dlaczego?

- nie wiadomo

- w gazetach napisali że został zabity 6 kulami, a tak naprawdę trafił do nas

- tak nasz szpital był jedynym, który mógł się zaopiekować nim

- dlaczego nie trafił do wiezienia?

- któż to wie, adwokat robi cuda

- i co z nim zrobimy ?

- musi pozostać w zamknięciu, przecież dla świata jest umarłym

Ta rozmowa bardzo mnie zaciekawiła, wiedziałem, że sztylet jest gdzieś niedaleko, ale łańcuchy krępowały moje ruchy, mijały godziny siedziałem w ciemnym pokoju sam wpatrując się w pustą ciemność, zmogła mnie senność.

Obudziłem się w samochodzie w środku dnia, trochę mnie to zdziwiło bo jak tam się mogłem dostać będąc jeszcze kilka godzin temu w szpitalu, drzwi od szpitala nie były wo gule naruszane, czyli moja obecność w szpitalu to kolejny sen?Nie mogłem w to uwierzyć podszedłem pod drzwi, były zabarykadowane drewnianymi belkami. Wróciłem do samochodu wziąłem ponownie ta księgę by jakoś poczytać o tym sztylecie i dlaczego on jest tak ważny, otworzyłem na stronie 333 gdzie było napisane „ Korzeń serca nożem wyrwany, korzeń duszy zapomniany, ciemność nastała, sztyletem grzechy odkup“

Co to mogło znaczyć zaciekawiło mnie to bardzo, przerzuciłem kilka kartek dalej gdzie było napisane „ Sztylet mój drogę wskaże Ci jeśli zabłądzisz krwią dusze obudzi ci“

To zdanie wyjątkowo mnie zaciekawiło ze względu na dziwaczne sny jakie miałem ostatnio, czyżbym był opętany? lub zwariowałem?

Opętanie czy wariactwo?

Postanowiłem ponownie wyważyć drzwi od szpitala i poszukać sztyletu teraz miałem większe szanse, wywaliłem łomem belki, weszłam sceneria zmieniła się dra mentalnie, wnętrze nie wyglądało na spalone wręcz przeciwnie jak gdyby raczej opuszczone. Wszedłem izba przyjęć była w nienaruszonym stanie, jednak najbardziej interesowała mnie świetlica tak jak we śnie znajdowała się na wprost pomiędzy izolatkami, idąc pomiędzy drzwiami słyszałem krzyki, płacz trzaskanie i chwytanie za klamki, ale udawałem, że to tylko moja wyobraźnia i szlem dalej, aż stanąłem na wprost świetlicy, serce zaczęło mi mocniej bić, cóż mogłem tu ujrzeć? czy to kolejny sen? delikatnie zacząłem otwierać drzwi.

Świetlica wyglądała normalnie, krzesła i stoliki po prawej stronie, po lewej zaś pusta przestrzeń, wszedłem i odrazy zacząłem poszukiwania, wszędzie gdzie tylko się dało, aż wreszcie znalazłem, był piękny rękojeść ze złota z napisem „Sztylet zadaje krwawe łzy“

zaś samo ostrze było niezwykle dobrze zrobione. Schowałem ostrze za pas kiedy nagle ujrzałem ludzi wyglądających jak pająki, śmieli mi się prosto w twarz, strach był ogromny ale miałem jako taką broń więc ruszyłem ,jeden zabity, drugi zabity, trzeci zabity, mnożyli się jeden po drugim ale nie przestawałem chcieli mnie zabić więc musiałem się bronić, chociaż jak na stwory byli dosyć słabi. ...dziewiąty...dziesiąty...jedenasty, usłyszałem znów głos dziewczyny śmiejącej się, lecz nie mogłem ją zobaczyć,...dwunasty, to ostatni, upadłem ze zmęczenia stwory wykończyli mnie fizycznie, położyłem się zasnąłem

Obudziłem się w hotelu w swoim pokoju, szybko zacząłem szukać sztyletu, lecz go nie było czyli to znów był sen.

Jęk przeszłości

12 lat temu miałem wszystko, kochającą żonę i córkę, dom i psa, jednak wszystko nagle prysło kiedy zachorowałem na dziwaczną chorobę , oczywiście początkowo wszyscy się mną opiekowali jednak później powoli stawałem się zagrożeniem dla nich, nocne koszmary które odzwierciedlałem w realnym życiu powodowały tylko pogorszenia w moim związku, bałem się wyjść z pokoju ciągle odczuwałem obecność czyjąś. Pewnej nocy moje koszmary zmieniły całkowicie moje życie.

Obudził mnie przeraźliwy krzyk, szybko zerwałem się z łóżka wziąłem kij i zacząłem słuchać skąd dobiegać ten przeraźliwy krzyk. Zeszedłem na dół posłem do kuchni , zaświeciłem światło spojrzałem na stół gdzie leżała miska mleka a koło niej pudełko płatek, usłyszałem dziwaczne syczenie, wiedziałem że coś się kryje za stołem przy lodówce, podszedłem bliżej był to stwór mający szpony na miejscu rąk zaś ręce były ulokowane gdzieś w brzuchu, szybko zareagowałem i zacząłem bić stwora raz po raz, nie poddawał się lecz ja nie przestawałem nie mogłem pozwolić by mojej rodzinie mogło coś się złego przydarzyć, nagle usłyszałem jękiem

- tato , dlaczego?

W objęciach snu

Wróciłem do auta i pojechałem do pobliskiego komisariatu by dowiedzieć się coś więcej o tej przedziwnej sprawie w szpitalu który został spalony, mgła cały czas utrudniała podróż.

Komisariat policji znajdował się na skrzyżowaniu ulic Hill Stone i Silent Hel, wysiadłem z auta temperatura nagle spadła zrobiło się przeraźliwie zimno, z ust wychodziło zamarznięte powietrze sugerując że temperatura musi być poniżej zera chociaż jeszcze 20 min wcześniej było 15 stopni ciepła. Sam komisariat wyglądał dosyć ubogo drewniany niebiesko szary budynek z wielkimi żółtymi drzwiami oraz na środku napis Policja

Wszedłem, wszędzie śmierdziało stęchlizną, wewnątrz znajdował się korytarz który prowadził do trzech pokoi oraz hol na którym było przyjmowanie zgłoszeń a następnie wysłanie do odpowiedniego pokoju przesłuchań.

Udałem się do policjanta który właśnie coś pisał

- Dzień dobry

- Witam

- Czy mógłby mi Pan pomóc w pewnej sprawie?

- to zależy w czym mogę pomóc

- chodzi mi o to wydarzenie które miało miejsce w szpitalu

- a to, co chce pan wiedzieć?

- coś się tam właściwie stało?

- to było dosyć dziwaczne, odwiedzający kobietę w szpitalu nagle wziął sztylet i zaczął wbijać w każdego coś gadając, następnie go zabito, tak przynajmniej jest to wiadomość dla prasy a prawda jest taka, że trafił na oddział psychiatryczny gdzie, pewnego dnia podpalił wszystko zamykając innym wyjście

- i co się z nim stało?

- nikt tego nie wie ale prawdopodobnie spłoną

a czy ta kobieta którą odwiedził żyje?

- tak niedługo po tym wyszła

- a na co leżała?

- jakiś szok psychiczny

- a wie pan gdzie może znajdować się ten sztylet którym zadźgał tych ludzi?

- cóż szczerze powiedziawszy nie wolno nam mówić takich rzeczy ale dla pana mogę zrobić wyjątek, ów sztylet znajduję się w tej chwili u nas w archiwum dowodów.

Jestem już tak blisko, gdybym tylko mógł jakoś zdobyć ten sztylet, ale jak .

Policjant odszedł na chwile od biurka zostawiając puste biurko, szybko rozejrzałem się czy nikogo w pobliżu nie ma i zacząłem szukać klucza do archiwum, klucz był na wierzchu przykryty starymi aktami, szybko schowałem go do kieszeni i zacząłem oddalać się od biurka w stronę archiwum które znajdowało się na końcu korytarza po schodach na dół, spojrzałem czy nikogo nie ma, trochę mnie to zdziwiło ale żywej duszy nie spotkałem, kiedy doszyłem do drzwi archiwum zapach stęchlizny robił się coraz mocniejszy, otworzyłem żelazne drzwi i wszedłem do środka teraz pozostało mi tylko przekopać się przez szereg dowodów w rożnych sprawach, jednak sztylet leżał na wierzchu na półce koło mnie chwyciłem go i już chciałem wyjść kiedy nagle pokój sam zamknął się, chcąc wyjść zacząłem krzyczeć walić w drzwi, co nie dawało nic w oddali zauważyłem kobietę , którą już wcześniej widywałem w moich przedziwnych snach, podeszła do mnie, uśmiechała, jej twarz była niezwykle piękna lecz po chwili krew zaczęła ociekać z jej pięknej twarzy i oczów, chociaż bałem się to jednak twarz wydawała mi się jakaś znajoma, lecz umysł nie mógł sobie przypomnieć skąd. Nagle dziewczyna stanęła w płomieniach a ja nie mogłem nic zrobić co gorsza ogień rozprzestrzeniał się coraz bliżej mnie a drzwi były zamknięte, czułem ciepło połączone z śmierdzącym zapachem stęchlizny, uwieziony w pułapce ognia nie miałem szans ogień zaczął palić mnie, aż zemdlałem.

Obudziłem się w swoim pokoju w domu, był wczesny ranek, kiedy usłyszałem jak ktoś puka.

koniec.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje