Historia

Telefon od sąsiada...

nierealny95 2 9 lat temu 874 odsłon Czas czytania: ~11 minut

Mam na imię Sebastian.Często się przeprowadzaliśmy z rodzicami,ponieważ nie było ich stać na stałe mieszkanie.Kiedy jechaliśmy do naszego nowego domu, mama czytała w gazecie kupionej na stacji benzynowej ,że na ulicy której mamy mieszkać, w dziwnych okolicznościach zaginęło dużo dzieci w moim wieku.A ja niestety miałem tylko 11 lat kiedy byłem ofiarą strasznego wydarzenia jak z horroru.Tata oczywiście uspakajał mamę i mówił,że Państwo Harwell,którzy mieszkają naprzeciwko nas,są bardzo uprzejmi.Kiedy dojechaliśmy na miejsce,przywitali się ze mną chłopaki, którzy pewnie mieszkali już tam od urodzenia.Zaprosili mnie do wspólnej gry w piłkę nożną. A ja byłem wtedy dzieckiem który uwielbia bawić się na dworze z kumplami i biegać za piłką do późnego wieczora.Moi rodzice są dosyć wyrozumiali do wielu rzeczy,ale co do tego abym bawił się tak późno,stanowczo ich drażniło.Nie rozumiałem, dlaczego nie pozwalają mi zostawać jeszcze te 10 minut,żeby dokończyć rozgrywkę piłki nożnej,kiedy jeszcze moi nowi kumple z podwórka bawili się na boisku.Wręcz mnie to bolało.

Mama jednak powtórzyła swoje obawy i powiedziała,że nocą dużo dzieci znika na tej ulicy i lepiej żebym był pod ich bacznym okiem.Zrobiłem tylko smutną minę i pożegnałem kolegów machając im na pożegnanie. Następnego dnia zapukał do moich drzwi mój nowo poznany kolega Daniel i spytał czy mam trochę czasu żeby zagrać z nim i resztą ekipy mecz. Uśmiechnąłem się i już gotowy biegłem do wyjścia kiedy zatrzymała mnie mama i powiedziała stanowczym tonem:

-Seba,tylko nie do późna. Pamiętaj co Ci mówiłam.

-Dobrze,Mamo.Wrócę przed 20.Kocham Cie- odparłem i skierowałem swoje kroki ku drzwi wyjściowych.Na dworze już czekali na mnie koledzy do gry.

Uśmiechnąłem się na widok ich wszystkich i odparłem:

-Jestem! Teraz możemy grać chłopaki.

Podzieliliśmy się w 2 drużyny 3 osobowe i bawiliśmy jakoś do 16,kiedy niestety piłka Macieja wpadła za płot do ogrodu Państwa Harwell.

Z przerażeniem podbiegł do mnie Daniel i powiedział:

- O nie! Pan Harwell będzie wściekły! On nie lubi dzieci.. On tylko udaje,że je lubi a potem one idą do niego i one znikają.. I one..

Przerwałem mu trzymając go za ramie i próbowałem uspokoić jego histerie,mówiąc:

-Daniel,uspokój się.Pójdę po tą piłkę a wy poczekajcie tutaj i stójcie na czatach.

Wszyscy z przerażeniem patrzyli na mnie.A ja tak patrząc na nich trochę już zacząłem wierzyć w te historyjki,że dzieci tu znikają i tak dalej.

-Powodzenia! Krzyknął Maciej w nadziei,że uda mi się wyjść z tego cało.

Przełknąłem ślinę,która ciążyła mi ze strachu na końcu języka. Nogi miałem jak z waty ale miałem tą motywację, że przyjaciele są ze mną i liczą na to że uda mi się bez problemu wyjąć tą piłkę.

Płot był niestety bardzo wysoki,a przy nim posadzony był kolczasty żywopłot.Dom wyglądał jak z jakiegoś starego filmu, szary i smutny. Dach już był pokryty lekką ilością mchu.A firany w oknach były szare z koronkami.Ogólnie stary dom.Energicznym kliknięciem zadzwoniłem do furtki wejściowej na posesję.

W oknie na pierwszym piętrze po prawej stronie odsłonił firankę mężczyzna w okularach, łysy tak około 65-letni.Jego grymas na twarzy wydawał się bardzo spokojny i niegroźny.Zastanawiałem się wtedy jeszcze bardziej czy to co mówią koledzy i mama, trzyma się kupy.

Po chwili, dosłownie 30 sekundach otworzył mi pan postury średnio zbudowanej i lekko zgarbiony, ubrany w stare łachmany jak na wsi.

Kiedy podszedł do furtki otworzył ją i stanął przede mną patrząc na moje wystraszone oczy pytając:

-Czego tu szukasz młodzieńcze?

Odparłem:

-Moim kolegom wpadła tutaj piłka do gry w nogę.Czy mogę ją zabrać? Oczywiście przepraszam,że tutaj wpadła. My nie chcieliśmy,naprawdę!

Pan Harwell uśmiechnął się do mnie i rzucił mi piłkę.Podziękowałem mu uśmiechając się do niego i machając na pożegnanie.

Kiedy odszedłem podbiegłem do kumpli i powiedziałem:

Nie było tak źle chłopaki.Pan Harwell jest naprawdę bardzo miłym człowiekiem i nie mógłby nic nikomu zrobić.

Nagle mina Daniela zrobiła się blada i odparł:

-On tylko tak z pozoru.. On pierw jest miły a potem krzywdzi.. Uważaj Sebastian. i Nigdy tam nie wchodź do domu.

Oczywiście nie słuchałem tych bredni pomimo,że to był mój nowy przyjaciel. Powiedziałem,że jestem zmęczony po tylu godzinach gry,a słońce bardzo grzało tamtego dnia, i że chcę iść do domu odpocząć

pomimo,że miałem czas do 20.

Kiedy wróciłem do domu zjadłem szybką kolację,którą zrobiłem sobie sam, bo mama była jeszcze u sąsiadki.

Kiedy już zjadłem położyłem się na moim nowym łóżku i wtedy zaczął dzwonić telefon.

Mama mówiła,żeby nie odbierać jeśli nie ma jej w domu ale to dla mnie było bardzo dziwne.W końcu miałem już 11 lat.Odebrałem telefon i patrzyłem na okno, które skierowane jest na przeciwko domu Państwa Harwell.

-Przy telefonie Sebastian, kto mówi?

Wtedy usłyszałem głos mężczyzny, który wydawał się bardzo podenerwowany.

Zauważyłem w oknie pana Harwell,który trzyma słuchawkę telefonu i patrzy wprost na nasze okno.To okno w którym ja jestem.Niezręcznie się poczułem, ale zapytałem się:

-Czy coś się stało?-starając się mówić spokojnie.

-Nie,skąd.. Młodzieńcze czy chciałbyś się lepiej poznać?

-No nie wiem, mama nie pozwala mi odwiedzać obcych w domu.

Lekko zmieszany mężczyzna odparł:

-Tutaj wszystkie dzieci mnie znają. Bardzo je lubię i chciałbym Ciebie też bardziej poznać, nie daj się prosić.

-Dobrze,przyjdę ale tylko na chwilę- odpowiedziałem nie myśląc o tym co wydarzyło się niedawno.Pożegnałem się i odłożyłem słuchawkę.

Pomimo tego,że czułem zmęczenie już,wmawiałem sobie, że co może zrobić mi mężczyzna,który już jest w podeszłym wieku?

Kiedy wyszedłem na podwórku nie było nikogo.Istna cisza.Nie zastanawiając się nad tym długo,szedłem przed siebie. Kiedy dotarłem na miejsce, furtka była już lekko uchylona, jakby Pan Harwell chciał żebym bez problemu wszedł do środka.

Zmieszany podszedłem do drzwi i zapukałem.Usłyszałem tylko głos,który dobiegał ze środka:

-Wejdź synu,śmiało!

No więc zrobiłem tak jak starzec mi polecił i uchyliłem drzwi,który już skrzypiały ze starości.

Siedział tam na fotelu w swoim pokoju Pan Harwell i palił fajkę oraz od czasu do czasu sączył swoją czarna kawę.Kiedy zobaczył,że jestem w środku,popatrzał na mnie z uśmiechnięta miną i powiedział:

-Podejdź do mnie i powiedz coś o sobie.

Usiadłem bardzo nie pewnie na pufie i przedstawiłem się:

-Mam na imię Sebastian, jestem tu od niedawna i mam 11 lat, ale dlaczego pan chce mnie poznać?

Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnym grymasem, paląc przy tym fajkę.Na sam widok tego dusiłem się i zacząłem kaszleć, ponieważ nikt u nas w domu nie pali. Po chwili odparł:

-Wiesz,miałem syna kiedyś w twoim wieku. Lubił biegać na tym podwórku tak jak ty,aż pewnego dnia jego koledzy podstawili mu nogę w czasie gry i mój ukochany syn upadł raniąc się w głowę o betonową podpórkę od bramki do gry.Chciałem go ratować ale było za późno.

-Przykro mi co się stało, co za banda kretynów!- odparłem patrząc w oczy starca.

Mężczyzna dodał:

-Bardzo przypominasz mi Ricka. Tak Rick miał na imię,mój kochany synek.Chociaż mi go nie przypominasz chłopcze,ale i tak Ciebie szczególnie chciałem poznać.

Moja mina posmutniała bardzo.Wtedy z ociężałą szybkością wstał z fotela, który był przesiąknięty zapachami tytoniu i powiedział do mnie:

-Napijesz się herbaty ze mną? Co ze mnie za gospodarz. Pewnie także zjesz dobre ciasteczko? Trzeba miło gościć swoich gości.

Dziwne było to,że jego postawa ze smutnej stała się tak nagle radosna.Ale nie przejąłem się tym zbytnio i powiedziałem,że napiję się czegoś ale nie herbaty tylko wody.A jeść mi się nie chce, bo jadłem kolację.

Pan Harwell powiedział:

-Nie ma sprawy, dam Ci wodę jeśli chcesz.

Niestety nie mogłem tego przewidzieć,że do wody coś mi dosypie.Pewnie to były leki na sen.Kiedy wypiłem 4 głębokie łyki wody po chwili mój obraz w oczach zaczął wirować i straciłem poczucie równowagi.Kiedy moje oczy zamknęły się, przestałem cokolwiek ze świata,które mnie otaczało odbierać.

Obudziłem się w ciemnym miejscu, w jakiejś piwnicy, przykuty czymś w stylu więzów z łańcuchów od roweru.Strasznie wżynały mi się w skórę na nadgarstkach,kiedy próbowałem się uwolnić.Nie wiem ile byłem nieprzytomny.Moje cichy były na mnie na szczęście.Zacząłem krzyczeć spanikowany i wystraszony tą sytuacją i tą całą ciemnością.Krzyczałem w niebo-głosy,ale nikt mnie prawdopodobnie nie słyszał przez wygłuszone ściany.Wtedy otworzyły się skrzypiące drzwi od wejścia do piwnicy.Otworzył je Pan Harwell,który patrzał na mnie z nienawiścią i potem na zmianę z wielkim podekscytowaniem, patrząc na mój strach.

W krzyku rzekłem:

-Wypuść mnie stąd! Obiecuje,że nic nie powiem!Boje się dlaczego pan to robi!

Pan Harwell podszedł do mnie i złapał mnie za żuchwę patrząc mi prosto w oczy i chuchając mi swoim tytoniowym oddechem:

-Każdy szczeniak taki sam. Tylko gry w piłkę.Tylko te wasze cholerne zabawy! Im więcej się was pozbywam tym was jeszcze tutaj więcej do jasnej cholery!

Moje oczy zalały się łzami,bo bolało kiedy tak mocno mnie trzymał za tą żuchwę. A moje ręce były mokre od mojej własnej krwi które były poharatane od więzów.

Mówił dalej:

-Nikt Ci nie pomoże młodzieńcze.Haha co bardziej, nigdy nikt się nie dowie co się z Tobą stało. Pomyślą,że uciekłeś.Co za naiwniacy. Hahaha.. Pan Harwell się teraz pobawi swoją ofiarą.

Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje.Nie widziałem czy płakać czy krzyczeć czy błagać czy cokolwiek.Myślałem,że to koniec.Że to co mówi ten psychopata to prawda i już nikt mi nie pomoże.

Wtedy starzec złapał mnie za włosy i zaczął je ciągnąc tak mocno,że porządną garść ich wyrwał,aż krew lała się z mojej głowy.Krzyczałem tak bardzo z bólu i błagałem,żeby to skończył ale on nie chciał mnie słuchać.Potem wziął pilnik do paznokci, nie wiedząc w jaki sposób ten drań chce mnie torturować.

Przyłożył mi go do zębów a dokładnie do zgryzu i zaczął zdzierać mi zęby przednie tak mocno,że moja twarz była drętwa i błagała o stop.Moje oczy były jak wodospad łez i ból nie do zniesienia.Kiedy zacząłem stracić przytomność uderzył mnie mocno w policzek z pięści i powiedział wrzeszcząc:

-Jeszcze zabawa się nie skończyła mały, dopiero się rozgrzewamy.

Słysząc to przypomniałem sobie słowa które powiedziała mi mama,żeby nigdy nie odbierać telefonu a co gorsza odwiedzać obcych w domu.Przypomniałem sobie słowa Daniela,który prosił mnie żebym unikał tego miejsca a ja mu nie uwierzyłem.Moja głupota sprowadziła na mnie cierpienia.

Starzec oblewał mnie duża ilością wody z wiadra.Potem rozerwał ze mnie moją koszulkę i wziął drucianą linkę i bił mnie jak biczem po brzuchu, plecach,ramieniu traktując gorzej niż bydło.Niż jakiekolwiek zwierze.

Moje ciało było pokryte czerwonymi liniami z których gdzieniegdzie płynęła krew i dookoła miałem ogromne sińce strasznie fioletowe.

Pan Harwell nie czuł żadnych uczuć, nienawidził dzieci.

Uśmiechnął się do mnie i spytał:

-i jak się bawisz?Ty wtedy, nic nie warty gnojku?

Moje oczy były ledwo otwarte a ciało obolałe nie miało siły nawet poruszyć się.Wisiałem na drewnianym palu mając przywiązane ręce do góry tym łańcuchem od roweru.

-Może obudzimy w tobie większy entuzjazm do zabawy,szczeniaku!-wykrzyczał starzec,który wcześniej wydawał się jakby nie był w stanie takiego głosu z siebie wydać.

Kiedy moje oczy szerzej otworzyły się, moim oczom ukazał się przerażający widok.

Mężczyzna zdjął swoje spodnie oraz bieliznę i zaczął sikać na mnie, a dokładnie na moją twarz.

Od tego wszystkiego zrobiło mi się tak niedobrze,że zwróciłem kolację które jadłem zanim się położyłem i odebrałem telefon swoim najgorszych koszmarów.

Zwymiotowałem mu na buty a on ze złości uderzył mnie z całej petardy w nos z kolana.Świat wirował mi przed oczami a ja nie widziałem końca tortur.Moje zęby były pokryte krwią z dziąseł a ciało opuchło mi od tortur biczem z drucianej linki.Mężczyzna kiedy już znudził się już naszą zabawą opluł moją twarz i zostawił mnie w tej ciemnej piwnicy.A ja wykończony po torturach znowu straciłem przytomność.Kiedy się ocknąłem moim oczom ukazała się znów ciemność.Poczułem,że więzy są luźniejsze.Myślałem,że to dlatego ze wisiałem na nich tyle czasu i węzeł musiały się poluzować,kiedy starałem się mocniej szarpnąć rękoma.Czułem bardzo mocny ból nadgarstków bo miałem wbite w moją skórę fragmenty łańcucha.Nadgarstki miałem dosłownie spuchnięte tak mocno,że aż były fioletowe a ciało moje nie wyglądało nic lepiej.W ustach miałem ciągle smak krwi i moczu tego psychopaty.Prawdę mówiąc sam z bólu byłem posikany.

Myślałem tylko o tym,żeby uciec z tego chorego miejsca i zacząłem jeszcze mocniej szarpać tymi rękoma jak mogłem zaciskając obolałe zęby,żeby nie wydawać zbyt głośnego dźwięku z siebie.W końcu udało mi się wydostać z więzów i niestety pierwsze co ,to upadłem na ziemię bo nie mogłem znieść ogromnego bólu ciała.Czołgałem się do wyjścia i kiedy dotarłem do drzwi macając je po ciemku złapałem za klamkę i na szczęście były o dziwo otwarte. Czołgałem się po betonowych schodach zostawiając za sobą pasmo krwi i drażniąc przy okazji swoje spuchnięte ciało.

Wmawiałem sobie to, jak bardzo chce żyć i robiłem wszystko, żeby uciec.Kiedy dotarłem już prawie do wejścia do kuchni,przed moimi oczami ukazał mi się widok mojego horroru.Zapytał się cichutko:

-Gdzie my to się udajemy?Dzieciom nie wolno wychodzić na zewnątrz o tak późnej porze.

To prawda mogło być wtedy jakoś po 22 jak nie później.Starzec miał włączone pornosy w telewizorze.Pewnie snuł kolejne plany co do mnie.

Kiedy spostrzegł się,że patrze na to co on ogląda, uśmiechnął się i zapytał:

-To co mały chcesz spróbować jak to jest?

Kiedy już miał zaczynać znowu swoje chore fantazje,moje krzyki i rozpacza słyszeli już pewnie wszyscy.

Przydeptał moją zakrwawioną dłoń swoim brudnym butem i powiedział,że nigdzie nie pójdę.Ukucnął przede mną i zaczął mnie dusić,kiedy raptem usłyszałem dźwięk syren policyjnych.Ja traciłem oddech w płucach i po raz kolejny świat wirował mi przed oczami.Otworzyły się drzwi od furtki starca i było słychać jak policja wkracza do akcji na ratunek mi.

Kiedy otworzyły się drzwi wejściowe policjant zaczął krzyczeć:

-Zostaw chłopca!

Wtedy starzec w panice wyciągnął mały pistolet z tylnej kieszeni spodni, nie wiadomo skąd go miał.

Przyłożył mi go do głowy i powiedział,że jeśli coś zrobią on dokończy to co zaczął.

Wykrzykiwał,że nienawidzi dzieci za to, co zrobili jemu synowi.Kompletnie zwariował.

Moi rodzice płakali patrząc bezsilnie na to wszystko.Patrząc na to jak cierpię i jak wyglądam.

Policjant zrobił jeden krok do przodu,zapewniając starca,żeby oddał mnie i nic mu nie będzie,a on postrzelił go w ramię.

Wtedy chorda strzałów skierowała się jego klatkę piersiową a oczy były skierowane w światła syren policyjnych.

Puścił mnie ze swych objęć wykończonego,całego zalany krwią i z otwartymi oczami umarł, tylko wyciekła mu krew z ust. Moi rodzice podbiegli do mnie tuląc mnie delikatnie i płacząc. Nie wierzyli,że można być takim potworem,ale zarazem cieszyli się,że ma mnie przy sobie i że ten drań już nigdy nikogo nie skrzywdzi.Żadnego dziecka.

Po 4 latach od tego wydarzenia wprowadziła się nowa rodzina do tamtego domu.Ładnie urządzili go sobie.

A ja ciesze się,że koszmar który przeszedłem skończył się dobrze.Moi przyjaciele bardzo mnie wspierają.Czasem mam nawet koszmary z tamtego dnia jak ten psychopata patrzy na mnie ze swojego okna ostrząc nóż ale wtedy moi rodzice są przy mnie.Jednakże pamiętaj o jednym...NIGDY NIE ODBIERAJ TELEFONU OD SĄSIADA,BO NIE WIESZ CO CZYHA NA CIEBIE W JEGO PIWNICY...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

http://straszne-historie.pl/d/poradnik - stanowczo polecamy ten dział autorowi.
Odpowiedz
Wybaczcie jeden błąd w tekście,w którym napisałem na początku:'' Bardzo przypominasz mi Ricka'',a potem,że "Chociaż mi go nie przypominasz(...)'' jakby coś to zapomnialem wstawić słowa" Szkoda,że nie przypominasz Ricka"
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje