Historia

Mój Przyjaciel Roman

steffen 0 9 lat temu 1 214 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Moje pierwsze opowiadanie.

Było jeszcze całkiem ciemno, a mimo ciężkich powiek nie mogłem ponownie zasnąć. Z lekką dezorientacją powoli rozejrzałem się po pokoju. Zdołałem jedynie zobaczyć świecące cyfry budzika. 3:40-trochę wcześnie. Wstałem z łóżka i zacząłem szukać wyjścia. Niska temperatura w pokoju natychmiast mnie rozbudziła, więc nie miałem z tym problemu. Po chwili dotknąłem rzeźbionej komody, która znajdowała się tuż obok drzwi. Złapałem za klamkę, gdy nagle coś niewiarygodnie szybko przebiegło przez korytarz i zeszło na parter. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie słysząc zaskakujący hałas ze względu na jego rozdźwięk jak i dziwną porę.

Mój dom był dość spory, lecz mieszkałem w nim tylko ja i mój przyjaciel, Roman. On zawsze prowadził niezwykle cichy i spokojny tryb życia, więc pewnie odpoczywa u siebie. Raczej będę musiał poradzić sobie z tym sam. Ostrożnie otworzyłem drzwi i wyczołgałem się na korytarz. Wszędzie panowała ciemność, a efektu dodawała moja kurza ślepota. Na szczęście wiedziałem że gdzieś na przeciwko moich drzwi przy listwie zostawiam dla bezpieczeństwa prymitywne narzędzie służące do samoobrony. Drżącymi dłońmi wyczuwałem odpowiednie wyżłobienie w ozdobnej listwie, podczas gdy dziwne odgłosy zaczęły dobiegać z kuchni. Najwyraźniej czegoś szuka- pomyślałem i kurczowo trzymając pałkę w ręku podkradłem się do schodów prowadzących na parter. Dźwięki otwierających szuflad i szeleszczącej foli nasiliły się. Na szczęście tym razem to tylko złodziej. Próbowałem uspokoić ciężki oddech i szykowałem się na zejście do intruza. Jeszcze chwila ,a w bojowym nastroju ruszyłbym na złodzieja gdybym nie dostrzegł panującej tam bezkresnej ciemności. Była inna niż ta która mnie otaczała. Jakby zalewała niższe piętro łącznie z sporą częścią schodów. Nagle odgłosy ustały, a przed całkowitym wyciszeniem słychać było kilka donośnych kroków, czego każdy jeden był coraz głośniejszy. Teraz ku mojemu przerażeniu słychać było jedynie mój niespokojny oddech. On wie że tu jestem. Czeka na mnie, ale nie pozwoli sobie czekać zbyt długo.

Nie było innego rozwiązania, mogłem jedynie się skryć w jednym z pokoi. Sparaliżowany strachem z trudem zacząłem pełznąć do najbliższych drzwi. Stary ,zakurzony dywan zbierał pot z odsłoniętych części mojego ciała, a mnie otoczył zapach kurzu i stęchlizny. Czułem się jak bezbronny robal.Kiedy dotknąłem szorstkiej framugi opuszkami palców uznałem że wydarzył się cud. Moje serce biło jak szalone, powoli podniosłem się by dosięgnąć klamki. Byłem pewny swojego sukcesu, ale głupio nie zauważyłem drobnego szczegółu: To cały czas za mną stało.

Szybko zacisnęło na mnie długie, kościste kończyny. W jednej z nich trzymał tasak pochodzący z mojej kuchni. Nieludzkim i głębokim głosem przemówiło:

-CZY NADSZEDŁ CZAS, BY ODEBRAĆ CI ŻYCIE?

Odetchnąłem z ulgą i całkiem spokojnym głosem odparłem.

- Nie, ta chwila jeszcze nie nadeszła.

-ROZUMIEM.

Stabilnym krokiem poszedłem do kuchni,a on tuż za mną. Wyjąłem kilka świeczek i gdy tylko zabłysły złotym światłem rozmieściłem je na stole. Światło świec przełamało w pewnej części ciemność i można było już dostrzec zarysy kuchnio-jadalni średnich rozmiarów urządzonej w stylu Old-schoolowym. Na południowym wschodzie od środka jadalniowego stołu widniało przejście do salonu, a stamtąd do wyjścia, a kilka kroków wcześniej- do piwnicy. Tak konkretniej to nie widniało bo podążająca za mną istota zagarnęła całe światło idące w tym kierunku.

Właśnie w tym momencie na miejscu byłoby przedstawić mojego przyjaciela. Mieszkam z nim od sześciu miesięcy i ma na imię Roman. Tak na prawdę nie wiem czym on jest, lecz kręgi kulturowo-duchowe, w których się wychowałem prawdopodobnie nazwałyby go demonem. Trudno mi go opisać. Głównie przez to że,przez cały czas w moim domu panuje ciemność, z którą prawie całkowicie się zlewa. Mogę jedynie powiedzieć że jest z trzy razy większy ode mnie, ma długie, kościste kończyny i intrygujące, puste oczy przebijające każdy mrok i pochłaniające każde światło.

Zabrałem się za parzenie herbaty. Jedną miętową, drugą z ziół przygotowywanych do kościelnego kadzidła- dla Romana. W tym czasie on oglądał zachwycony obszerne ostrze skąpane w świetle świec. Pewnie spodobał mu się gdy używałem go podczas gotowania wczorajszego obiadu. Podałem herbatę na stół po czym wygodnie się rozsiadłem.

-Roman, nie wiesz czasem czy dziś był tu oprócz nas ktoś jeszcze?

-TAK. UCIEKŁ DO PIWNICY. I SZYBKO NIE WYJDZIE.- odparł podsuwając mi pusty kubek.

Zaparzyłem mu kolejną porcję, zamknąłem drzwi prowadzące do piwnicy i udałem się pod prysznic(dosłownie byłem cały mokry). Musiałem się śpieszyć żeby wyjść jeszcze przed świtem ,a wrócić dopiero po zmroku. Nie mam czasu na intruzów. Najważniejsze żeby Roman nie ujrzał choćby odrobiny światła.

Niestety spóźniłem się. Była szósta rano i słońce już wschodziło. Tego dnia musiałem zostać w domu. Zabrałem ze sobą świeczkę i jakąś ciekawą książkę by poczytać w salonie. Roman z zadowoleniem żuł swoje zioła. Gdy byłem już za przejściem do salonu, czyli też koło drzwi do piwnicy zawdzięczał za mną przerażający głos.

-MOŻE ODSŁONISZ JUŻ ZASŁONY. ZACZYNAJĄ GONIĆ MNIE TERMINY.

Osłupiałem. Byłem przekonany o tym że udaje mi się go oszukiwać. Nie dostając ode mnie odpowiedzi, zaczął iść w moją stronę. Wtedy drzwi prowadzące do piwnicy otwarły się na oścież i coś zaczęło wciągać mnie do środka. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ostatnie co pamiętałem z tej chwili to głos Romana, który odbijał się w moim umyśle jeszcze długo gdy byłem nieprzytomny.

-DOSTAJESZ WYJĄTKOWĄ SZANSĘ.MÓJ PRZYJACIELU.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje