Historia

To tylko szczury

kesaile 1 9 lat temu 1 573 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Chcę opowiedzieć ci historię.

Historię człowieka.

Widzisz, moja prababka była bardzo miłą osobą. Mieszkała w malutkim, typowym dla starszych pań domku. Nim odeszła parę lat temu, a moi dziadkowie zburzyli tę chatkę, by na jej fundamentach zbudować swój własny dom, często tam zaglądaliśmy.

Najwyraźniej zapamiętałem poddasze tego domu – rany, ono było kurewsko straszne.

Było tam ciemno – działała tylko jedna żarówka – i musiałeś być bardzo ostrożny, bo było tam wiele wyeksponowanej izolacji, więc jeśli zszedłbyś z desek, aby się rozejrzeć prawdopodobnie spadłbyś przez sufit do pokoju znajdującego się pod strychem.

Ale to nawet nie ta atmosfera czyniła to poddasze strasznym – prawda, było tam ciemno, wszystko było zakurzone i dziwnie pachniało, ale to nie to.

To była historia, którą mój wujek i ojciec opowiadali mi o nim.

Bardzo dawno temu, kiedy mój dziadek był małym dzieciakiem, pradziadkowie przeprowadzili się do tego domu. Był przytulny: dwie sypialnie, ładna łazienka, jadalnia i kuchnia. Moi pradziadkowie wiedli bardzo przyzwoite życie; pradziadek prowadził bardzo dobry zakład mechaniki samochodowej specjalizujący się w nadwoziach, a prababka była konsultantką Avonu. Pewnego dnia mój dziadek bawił się w salonie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Otworzył je, a tam stał człowiek. Miał na sobie niezły garnitur, a w dłoni przyciśniętej do klatki piersiowej trzymał nienaganną czapkę; łagodnie się uśmiechał.

„Hej, Juniorze!” Powiedział. „Czy jest w domu twój ojciec?”

Mój pradziadek z podejrzliwością zbliżył się do drzwi.

„Jeśli chcesz coś sprzedać, nie jestem zainteresowany. Dziękuję” Powiedział to przed próbą zamknięcia drzwi. Ale nie, obcy przeszkodził mu od razu.

„Nie, nie, proszę pana, nie jestem akwizytorem. Chciałbym tylko z panem porozmawiać, o ile to nie kłopot.”

„O czym?” Zapytał pradziadek.

„Zastanawiam się czy mógłbym zajrzeć na pańskie poddasze. Rozumie pan, mieszkałem tu kiedyś i... to naprawdę przywołałoby nieco wspomnień.” Intruz był nerwowy, ale mój pradziadek nie miał zamiaru dać się nabrać żadnemu oszustowi!

„Przepraszam pana. Moja żona właśnie kończy obiad. Nie jestem zainteresowany.”

Zamknął więc drzwi i odciągnął od nich mojego dziadka. Dzień się skończył, po czym przyszedł następny, bardzo upalny. Moja prababcia przygotowywała pradziadkowi lunch, kiedy usłyszała pukanie.

„Wallace, mógłbyś otworzyć drzwi?” Krzyknęła do męża, który westchnął i spojrzał na żonę.

To był ten sam człowiek.

„Niech pan zrozumie, proszę pana. Już panu mówiłem. Nie chcę obcych w moim domu. Zostawi pan mnie i moją rodzinę, zanim zirytuje pan mojego syna i żonę. A jeżeli pan ich zirytuje to myślę, że ktoś będzie miał tutaj problem!”

„Proszę, sir!” Mężczyzna błagał, ściskając swoje dłonie. „To zajmie tylko moment. Muszę tam wejść, nawet na dziesięć minut!”

Tym razem mój pradziadek nie dał mu się pożegnać, po prostu zatrzasnął drzwi. Parę dni minęło na pracy, zabawach, życiu zwyczajnym dla kanadyjskiej, bogatszej klasy średniej.

Pradziadek z żoną i synem usiedli do obiadu. Lubię sobie wyobrażać, że jedli prababcinego pieczonego kurczaka i ziemniaki – tak smakowicie. Ale to drobna dygresja. Ponownie rozległo się pukanie; brzmiało jak coś poważnego.

„Przysięgam, jeśli to znowu ten sukinkot proszący o dostęp do naszego strychu, rozreguluję mu jego zegareczek!” mruknął pradziadek podnosząc się z siedzenia.

„Wallace, proszę, żadnych bójek, nie w obecności Jima!” załkała moja prababcia.

To znowu był ten człowiek. Mimo wszystko, nie był sam. Był z drugim mężczyzną, wyglądającym podobnie do niego.

„Teraz, proszę pana, nim nas pan przegoni, proszę zrozumieć że jesteśmy braćmi i koniecznie musimy z panem porozmawiać!”

Powiedział, nim pradziadek zdążył zwyzywać go od góry do dołu.

„Więc, wyduś to z siebie, chłopie. Przyszliście tu i przeszkodziliście mi w posiłku po długim dniu w pracy, mam nadzieję, że to coś ważnego!” Zagroził mój pradziadek.

„Proszę pana, proszę powiedzieć czy słyszeliście kiedykolwiek dziwne dźwięki w swoim domu? Drapanie, szuranie, może nawet ciche jęki dochodzące ze strychu?” spokojnie zapytał „nowy”.

Mój pradziadek zamienił się w głaz. Jego syn, a mój dziadek, często narzekał na drapanie i inne dźwięki, które jego rodzice uznawali za sprawkę myszy.

„Może słyszeliśmy, może nie. Czemu pytasz?” Odparł z zimną krwią, krzyżując na piersi ręce.

Mężczyźni stojący w drzwiach wymienili zmartwione spojrzenia.

„Jeśli tylko pozwoliłby pan nam zerknąć na poddasze. Mógłby pan pójść z nami - jeśli chciałby pan - ale lepiej byłoby, jeśli dziecko poszłoby do swojego pokoju, żona do kuchni, a my moglibyśmy iść tam tylko w trójkę.”

Więc mój pradziadek powiedział synowi, by poszedł się bawić, żonie rozkazał posprzątać stół i poprowadził mężczyzn na wilgotne poddasze. Używali go jedynie jako schowka; nie było więc po co nawet tam zaglądać.

Mężczyźni rozejrzeli się i zaczęli pukać w drewniane ściany w różnych częściach strychu.

Puk puk.

Pusto.

Puk puk.

Pusto.

Puk puk.

Ściana wypełniona. Pradziadek zastygł, gdy mężczyźni przytaknęli patrząc na siebie przed zwróceniem się do niego.

„Proszę pana, niech nam pan uwierzy, że zapłacimy za wszystkie szkody, a to, co zrobimy, może być szokujące lub nawet przerażające dla pana, więc może nie chce pan widzieć co się zaraz stanie.”

Pradziadek rozważał odwrócenie się na pięcie i zaczekanie na dole, ale nie, musiał być mężczyzną i zostać na swoim miejscu dla dobra rodziny.

„Róbcie, co macie robić. Co tam jest?” Spytał.

Marzył o tym, by nie spytać.

Mężczyźni oderwali deski, stare drewno odchodziło sprawnie. Mój pradziadek poczuł, jak brzuch i gardło wypełnia mu żółć.

Odór. O Boże, ten smród.

Jego ciało było wątłe i wykrzywione, jego skóra była trupio blada, a jego obnażone zęby były żółte jak świeżo ugotowana kukurydza. Jego oczy były otwarte, zaszklone i gapiące się w przestrzeń. Źrenice białawe; był ślepy. Białka takie nie były; zamiast tego były przekrwione do tego stopnia, że było to wręcz niemożliwe. Jego paznokcie przypominały długie, brązowe szpony.

Zgroza ogarnęła mojego pradziadka, a mężczyźni pochylili swoje głowy.

„To on.” Powiedział jeden. Drugi tylko westchnął i zakrył swój nos rękawem. To coś, ta pozostałość po żyjącym istnieniu, zmarła niedawno. To był moment, w którym pradziadek miał dosyć.

„Teraz wy obaj lepiej wyjaśnijcie mi co na Boga się tutaj dzieje! Czy to jakiś chory żart? Przysięgam, wyrwę wam obu mózgi, nawet nie zdążycie się ruszyć!” Ryknął.

„Sam, weź koce z samochodu. Ja wyjaśnię.” Mężczyzna nazwany „Samem” przytaknął i odszedł.

„Proszę zrozumieć, że nie jesteśmy potworami. Widzi pan, to jest nasz brat.” Zaczął niespokojnie patrząc na zniekształconą kreaturę znajdującą się w ścianie.

„WASZ BRAT?! Uwięziliście w ścianie własnego brata, chorzy skurwiele?” Mój pradziadek załkał, kładąc dłoń na jego odczuwającym nudności brzuchu.

„Nigdy, proszę pana, nigdy.” Powiedział mężczyzna. „Mój ojciec właśnie odszedł. Przez całe życie nawet nie wiedzieliśmy, że ten biedny chłopiec istniał, ani ja, ani mój brat. Wydawałoby się, że nasz „brat” tutaj urodził się z jakimś upośledzeniem umysłowym, z czymś, czego mój ojciec i matka nie mogli znieść jako rodzice. Nie myśląc woleli więc zrobić coś takiego niż wystawić się na publiczne pośmiewisko!” Wyjaśnił, wskazując na człowieczą powłokę (wspomnę tylko, że ta historia działa się w czasach, kiedy upośledzenie umysłowe uważało się za okrutne upokorzenie).

Mój pradziadek uniósł głowę; popatrzył na zwłoki, potem na obcego.

„Zabierzcie to... to... to coś z mojego domu, przyślijcie kogoś, kto naprawi ten burdel i nigdy, NIGDY już nie pojawiajcie się w pobliżu mojej rodziny. Słyszysz mnie?” Rozkazał.

„Może być pan tego pewny. Nie chcieliśmy pana niepokoić, ale nie mogliśmy spać myśląc o tym, że jakaś rodzina mieszkała z nim egzystującym w ścianach, wie pan. Prawdopodobnie wysysał deszczówkę z sufitu, jadł robale i pleśń, tak myślę. To niesamowite jak udało mu się przeżyć!”

Mój pradziadek uroczyście nic nie powiedział. Patrzył tylko jak Sam wrócił i oboje mężczyźni zawinęli swojego upośledzonego i martwego brata, po czym odeszli uprzejmie dziękując i przysyłając na następny dzień fachowca i kosz owoców.

Kiedy moja prababka spytała co się stało, pradziadek nie mógł się przemóc by wyjawić jej prawdę.

„Szczury.” Powiedział.

„To tylko szczury.”

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Rażące błędy rzeczowe i pare stylistycznych. "Konsultantka avonu" i mechanik od nadwozia bogaci - śmiechu warte. Najważniejsze to to, że ta "konsultantka" jest tu czyms tak idiotycznym i nie pasującym, że to się w pale nie mieści. Przyczyna jest bardzo prosta - akcja całokształtu musi mieć miejsce minimum 60 lat temu - i to też mocno naciągane, (przyjmując, że każde pokolenie rozmnaża się w wieku 18 lat - tzn. rodzi) i mocno zaniżając potencjalny wiek dziadka i opowiadajacego. Wynalazek taki jak "konsultanci" to wymysł lat 90-tych. Handel miał w tamtych czasach dwie opcje - albo kupowało się osobiście, albo korzystało z akwizytorów (którzy notabene w niczym nie przypominali aktualnych) Do tego - człowiek uwięziony w ścianie przez rodziców, gdzie bracia o nim "nie wiedzieli", a nowi mieszkancy tez nie słyszeli nic, a nic - co za bzdura... Jakikolwiek ruch i każdy by się dowiedzia, że coś jest nie tak i że nie jest to szczur. picie deszczówki (przez szczelny dach?) niemówiąc już o tym, że są okresy kiedy nie pada - dla osobnika, który ledwo ciagnie od dawna, jeden taki dzien by styknal. Zreszta - wystaczyloby jakiekolwiek lato, czy zima (zamarzniecie) Wsuwanie pleśni - o ile robale dostarczaja calkiem niezlych skkladnikow odzywczych, to plesn takich wlasciwosci nie ma. Inna sprawa, ze nawet gdyby miala - to zeby na czyms takim zyc jakkolwiek to ilosci musialyby byc naprawde ogromne. No i jeszcze - każdy, nawet niedożywiony dysponuje przemiana materii - po X latach wsiakania szczyn i gówna w sciany nikt nic nie czul? No i na koniec zwloki - zmiany jakie zachodzą w ciele po śmierci są bardzo konkretne i zachodzą w konkretnym czasie. Do tego wszelie zmiany fizyczne są czymś spowodowane - czerwone białka w oczach wystepuja tylko, gdy naczynka popękają, a i to ma swoje konkretne przyczyny. I tu istotna sprawa - po śmierci najszybsze są właśnie zmiany w gałkach ocznych. Oczy wysychają. Na taki opis śmierć musiałaby nastapic nie dawniej niż 1 - 2 dni wczesiej
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje