Historia

Posiadłość Keighley.

myuri13 0 8 lat temu 957 odsłon Czas czytania: ~12 minut

Okazałe powozy podjeżdżały kolejno pod drzwi wielkiego budynku którym była posiadłość należąca do znanej w Glasgow i okolicach lekarki – wdowy Charlotte Grey Keighley. Mieściła się ona na obrzeżach miasta, w cichym i spokojnym miejscu, do którego prowadziła tylko jedna droga. Z pojazdów wychodzili goście zaproszeni z okazji rocznicy założenia spółki handlowej męża pani Charlotte, oraz Daniela Morisa.

- Czy wszystko jest gotowe? - zapytała łagodnym głosem kobieta stojąca przy oknie i obserwująca jak dobrze ubrani ludzie przybywają na bankiet. Jej długa ciemnozielona suknia świetnie wpasowywała się w kolor trawy na podwórzu.

- Oczywiście. Kucharze przygotowali wszystkie potrawy jakie sobie Pani zażyczyła. Służki zajęły się posiadłością oraz przygotowaniem pokoi dla gości. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. - odrzekł wysoki mężczyzna w czarnym garniturze.

- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć Dariusie, zawsze wywiązujesz się ze swoich obowiązków. Niedługo przybędą goście. Mam nadzieję, że ten wieczór i jutrzejszy dzień szybko miną. Nie lubię towarzystwa tak zadufanych w sobie osób, ale nie mogę nic poradzić, w końcu takie było życzenie mojego zmarłego męża – Davida.

- Proszę się o nic nie martwić, zadbam o wszystko.

Służki podawały trunki gościom rozmawiającym w sali bankietowej. Na jej środku znajdował się stół, na którym leżało smacznie wyglądające jedzenie. Można było się nim częstować według własnego uznania.

Do sali wkroczyła szatynka i spojrzała na uczestników bankietu . Wśród nich znajdował się gość honorowy, współzałożyciel firmy Grey&Moris” zajmującej się sprowadzaniem i sprzedażą herbaty – Daniel Moris.

Obok okna, przez które można było dostrzec zachmurzone niebo i drzewa ruszające się pod wpływem silnego wiatru, stała Mary Krundel wraz z mężem – Samuelem Krundelem. Był on prezesem dużej firmy handlującej sukniami i wytwornymi garniturami „Beautiful Bee”. Na fotelach niedaleko stołu bilardowego siedzieli Lily Ghilbertson – inicjatorka rozległej sieci jubilerskiej, Gabriel Stanley - dyrektor banku, oraz Anna Kirran – znana pisarka.

- Witam wszystkich. Nazywam się Charlotte Grey Keighley i jestem żoną świętej pamięci Davida. Przed śmiercią zażyczył on sobie, aby zaprosić państwa na bankiet z okazji rocznicy założenia przez niego i naszego gościa honorowego – Daniela Morisa firmy. Mój mąż wiele opowiadał mi o was, jego wspaniałych przyjaciołach. Mam szczerą nadzieję, że wypełnię swój obowiązek dbając o to, aby ten wieczór był niezapomniany dla każdego z nas. Wierzę również, że jeszcze nie raz się spotkamy.

Goście niezwykle się ożywili i podchodzili do organizatorki aby porozmawiać. Nagle do sali wszedł mężczyzna w brązowym garniturze i podszedł do szatynki. Ściągając kapelusz rzekł:

- Witam Charlotte, przepraszam, że się spóźniłem. Przez tą pogodę mój powóz miał opóźnienia. Słyszałem też, że most przez który można dostać się do rezydencji zawalił się.

- Zawalił się? W takim razie jak wrócimy? - zapytał zaniepokojony Samuel Krundel.

- Proszę się nie martwić, do jutra zapewne go odbudują, a póki co cieszmy się bankietem! - powiedziała spokojnie Anna.

- Dokładnie – zgodziła się Mary – kochanie chodźmy porozmawiać z panem Gabrielem. Od dawna zamierzaliśmy wziąć pożyczkę w jego banku, a teraz jest świetna okazja aby zamienić kilka słów na ten temat.

- Dobrze skarbie. - przytaknął mężczyzna i poszedł wraz z żoną w kierunku prezesa.

- Simonie, jesteś cały przemoczony. - przemówiła w końcu Charlotte – powinieneś się przebrać. Zostało jeszcze trochę ubrań po twoim bracie Davidzie, myślę, że jego garnitur będzie na ciebie pasował.

- Cóż, bardzo dziękuję.

- Nie mogę ci towarzyszyć, muszę zostać z gośćmi, ale Darius mój lokaj cię zaprowadzi. Dariusie.

- Tak – bąknął czarnowłosy – Proszę tędy lordzie Grey.

Czas mijał wolno, a na dworze rozpadało się na dobre. Była godzina 21:21, kiedy Charlotte rozmawiała z Anną oraz Lily na temat niesławnego mordercy nazywanego „Kubą Rozpruwaczem”.

- Słyszałam, że tydzień temu dopuścił się on kolejnej zbrodni. Nie wiem co robi Scotland Yard, od tylu miesięcy nie mogą go złapać! To jakaś kpina. A co jeżeli przyjedzie do nas, do Glasgow i zacznie tu mordować? - mówiła zdenerwowana Anna.

- Jestem przekonana, że prędzej czy później go złapią. - rzekła Charlotte.

-T-tak, ale ile jeszcze? - powiedziała słabym głosem Lily i zakaszlała.

- Hmm? Lily, coś się stało? Jesteś strasznie blada. - powiedziała lekarka.

- Nic takiego, tylko trochę boli mnie w płucach i źle się czuję. Możliwe, że to przez gorset.- mówiąc to z jej ust pociekła stróżka krwi.

- Co się dzieje?! Charlotte jesteś doktorem, co jest grane?! - krzyknęła Anna przykuwając tym uwagę gości.

Wszyscy poprzednio pochłonięci innymi czynnościami zwrócili się w kierunku osuwającej się na ziemie Lily z której ust i nosa płynęła szkarłatna ciecz. Kobieta wpadła w silne konwulsje i próbowała bez skutku coś powiedzieć.

- Odsuńcie się – krzyknęła Charlotte i przykucnęła przy umierającej.

- Czy to cholera?! - krzyknęła przerażona Mary Krundel – jeżeli tak to możemy już wszyscy być zarażeni!

- Dariusie przynieś wodę i ręczniki – wybełkotała zszokowana.

Nagle blondynka zaczęła się dusić i bardziej kaszleć krwią. Nim lokaj przybiegł kobieta przestała się ruszać. Umarła.

-C-czy to cholera? Czy umrzemy tutaj?! - zapytała przerażona Anna.

-Nie, to nie jest cholera. Z tego co udało mi się zaobserwować Lily wypiła dziś tylko kieliszek wina. Czy to możliwe aby ktoś...

- Trzeba wezwać lekarzy, karawan, kogokolwiek! Niech ją stąd zabiorą. - przerwał jej Daniel.

- Obawiam się, że to niemożliwe panie Moris. Jak wcześniej mówiłem – most został uszkodzony i niemożliwym jest się tutaj dostać. - odrzekł Simon.

- Tak, to prawda, jednak jutro wieczorem powinni go naprawić. Nieraz zdarzały się takie przypadki. Naprawa szła dosyć szybko. Czy nie planowaliście tu zostać do jutrzejszego wieczoru? - zapytała Charlotte.

- Tak, ale co zrobimy z....z trupem? - wymamrotał Gabriel.

- Rzeczywiście, to problematyczne. Zacznie się on rozkładać. - zauważył Samuel.

- Proponuję przenieść denatkę na strych. Jest tam chłodno i do jutra nie powinno nic stać się z ciałem, dzięki czemu, medycy będą mogli skutecznie przeprowadzić sekcję zwłok. Niestety wydaje mi się, że ona nie umarła z przyczyn naturalnych. Krwotok, konwulsje, ból brzucha...I ta tajemnicza śmierć zdrowej osoby. Do tego nie wykryliśmy jednoznacznej przyczyny. Podejrzewam, że została otruta.

- Otruta?! - krzyknął Gabriel – ale jak to? Kto mógł to zrobić?

- Obawiam się, że morderca jest wśród nas. To niemożliwe aby w taką pogodę ktoś dostał się na teren posiadłości. - rzekł Simon.

- Tak, ale ona piła tylko wino. To musi znaczyć, że to tam znajdowała się trucizna. - zauważyła Mary.

- Też tak myślę. Ktoś musiał ją dosypać niezauważony. - powiedziała Charlotte. - Póki co nie mamy żadnych poszlak ani choćby dowodów!- Krzyknęła Anna – jak mamy się dowiedzieć kto to zrobił?! Już wiem. To Gabriel jest sprawcą!

- O czym ty mówisz – zapytał zaskoczony prezes banku – nikogo nie zbiłem.

- Od dawna krążą plotki, że ciebie i Lily coś łączyło. Może cię zostawiła i postanowiłeś się zemścić, co?

- Owszem łączyły nas interesy. W moim banku przechowuje ona swoje pieniądze, a ostatnio postanowiła zainwestować ich część. Nie mam z tym nic wspólnego.

- Proponuje abyśmy się uspokoili. Panika nic nam nie da. Jest już ciemno. Udajmy się do swoich pokoi. Każdy z nas jest zdenerwowany, powinniśmy odpocząć. -zaproponował Samuel. Wszyscy się z nim zgodzili. Służba pokazała im ich apartamenty, do których rzeczy które mieli ze sobą zostały zaniesione po przyjeździe. W tym czasie Darius wraz z kucharzem Samem przenieśli ciało Lily na strych.

- Czy coś się stało moja pani? - spytał lokaj pomagając ściągnąć buty pracodawczyni.

-Nie, to nic takiego. Czy goście zostali odprowadzeni do ich pokojów?

- Tak.

- To był ciężki dzień. Idę spać. Obudź mnie rano Dariusie.

- Dobrze, pani.

Mówiąc to służący wyszedł. Charlotte chwile rozmyślała o wydarzeniach które miały miejsce, aż w końcu znużona zasnęła.

Rankiem wszyscy zebrali się na śniadaniu. Każdy był lekko zaniepokojony. Na szczęście dzięki odpoczynkowi całe napięcie zmniejszyło się. Dwie służące podały posiłek. Kiedy wszyscy zabierali się za jedzenie Gabriel Stanley niepewnie odezwał się:

-Nie wydaje wam się, że kogoś brakuje?

-Teraz jak o tym mówisz...rzeczywiście, jedno miejsce jest puste. - odrzekła Anna.

- Czy tam nie siedział przypadkiem... pan Moris? - powiedziała cicho Mary.

- Powinniśmy sprawdzić jego pokój? Może coś mu się stało...- zaproponował Samuel.

Wszyscy udali się na górę i zapukali do drzwi za którymi znajdowało się pomieszczenie w którym spał Daniel Moris. Odpowiedziała im cisza.

- Wszyscy święci, jemu naprawdę się coś stało – bąknęła ze strachem Anna.

- Trzeba wyważyć drzwi – rzekł stanowczo Darius.

Charlotte kiwnęła głową na znak zgody. W tym momencie lokaj mocno uderzył w nie kilkakrotnie, aż te w końcu upadły na ziemię.

Na ziemi leżał współzałożyciel firmy „Grey&Moris” cały siny, a balkon był otwarty. Wszyscy zebrali się przy ciele. Wyglądało na to, że nie żył. Szyba balkonu była wybita.

- Prawdopodobnie tędy sprawca dostał się do środka, zabił Daniela, po czym wrócił tą samą drogą. - powiedział Samuel.

- Tak, tylko jak on zginął? - spytała Mary.

- Został prawdopodobnie uduszony. Na jego szyi widać siny ślad. Sprawca użył jakiegoś sznura, a zdezorientowany Moris nie mógł nic zrobić bo było za późno. - rzekł Simon.

- Ale kto to zrobił? - - zaniepokojona Anna popatrzyła na wszystkich – czy macie jakieś alibi?

- Uch, ja w nocy poszłam do męża i zostałam aż do śniadania. Około 3 nad ranem usłyszałam brzęk szkła, ale pomyślałam, że może pan Moris rozbił kieliszek, albo jakąś butelkę czy talerz, więc zbytnio się tym nie przejęłam. - Powiedziała Mary.

- Tak, to prawda. Moja żona przyszła do mnie po północy. Nie mogliśmy zasnąć, ale udałem się w objęcia morfeusza po drugiej. Nic nie słyszałem. - wymamrotał pan Samuel.

W pokoju było zimno. Przez otwarty balkon wpadał silny wiatr. Nagle zasłona rozwinęła się pod wpływem siły powietrza, a sznurek którym była przywiązana spadł. Darius który pojawił się znikąd szybko związał ją przywracając do poprzedniego stanu.

- Nawet po takiej zbrodni muszę zadbać o porządek w posiadłości. - rzekł.

- Poczekajcie chwilę. - powiedział poważnie Simon Grey. - Jedyną osobą, czy raczej osobami które mogły spowodować obydwa morderstwa byli Państwo

Krundel.

- To jakieś oszczerstwa! - krzyknął zdenerwowany Samuel Krundel.

- To musi być pomyłka, my nic nie zrobiliśmy! - Powiedziała nerwowo Mary Krundel.

- Tylko wasz pokój sąsiaduje z pokojem pana Morisa. Co więcej, jedyni mogliście się tutaj dostać przez balkon – wasze tarasy są obok siebie, wystarczy przejść przez dwie barierki. Dzięki temu, że nikt z nas nie miał osoby towarzyszącej mogliście zadbać o alibi. Pani Krundel powiedziała, że przyszła do męża w nocy, więc obydwoje mogą potwierdzić to, że żadne z nich tego nie zrobiło. To daje im niemal idealne alibi. Jednak nie pomyśleli, że jako jedyni mają możliwość do popełnienia tej zbrodni. Dariusie, czy do pokoju można dostać się jakoś z zewnątrz?

- Nie. Jeżeli klamka zapadnie nie można do niego wejść, a u nas pokoje zamykane są od środka. Nie mamy do nich kluczy. Pozwalamy gościom według uznania chronić swoją prywatność, więc nie można wejść do zamkniętego pokoju. Dlatego właśnie dziś musieliśmy wyważyć drzwi.

- Dokładnie, więc jedyną drogą był balkon. I tylko państwo mogli to zrobić.

- Okropne kłamstwa! Chcesz nas wrobić! - krzyknął Samuel.

- Ale co z Lily? - zapytała Charlotte.

- Musimy przeszukać ich rzeczy. Pewnie tam znajduje się trucizna, albo chociaż jakiś jej ślad.

- Szukajcie do woli, jesteśmy czyści! Może dzięki temu zobaczycie, że się mylicie. - powiedziała Mary.

Wszyscy udali się do ich pokoju. Każdy przeszukiwał co innego. Walizki, szafę, toaletkę, kosmetyczkę, łóżko.

- Mam coś! - krzyknął Gabriel Stanley – to torebka z jakimś proszkiem.

- T-to jest arszenik, jestem pewna! I idealnie zgadza się z objawami i przyczyną zgonu Lily! Wiele się o nim dowiedziałam kiedy pisałam najnowszą książkę. - wymamrotała Anna – to oni, oni są mordercami!

- To nieporozumienie, ktoś nas wrabia. - zapierał się Samuel.

- A ten pasek? Dlaczego jest zniszczony?! - zapytał ostro Simon – to nim go udusiłeś! Teraz mam pewność.

- Ja też, to wasza sprawka! - Krzyknął Gabriel.

- Zwiążcie ich żeby nie uciekli – rozkazała Charlotte.

- Chyba sobie żartujecie! Jesteśmy niewinni, to jakiś chory żart. - krzyknęła Mary. W tym samym momencie Darius przyszedł trzymając w ręku grubą linę. Razem z Simonem i Gabrielem związali stawiających się małżonków.

- Do tego słyszałem, że firma jubilerska Lily i firma herbaciana Daniela nie zgodziły się na kontrakt z siecią odzieżową Samuela Krundela. To wystarczający motyw.

- Myślicie, że zabiłbym z takich żałosnych pobudek?! To nieprawda. TO KŁAMSTWO.

Małżeństwo Krundeli zostało samo w pokoju. Po kilku godzinach naprawiono most i wezwana policja przybyła. Wysłuchała całej historii, zabrała ciała oraz podejrzanych. Wypierali się oni zbrodni do samego aresztowania. Goście opuścili rezydencję bogatsi w makabryczne wspomnienie owej czwartkowej nocy.

Młoda kobieta stała przy oknie patrząc jak powozy odjeżdżają. Obok niej na fotelu siedzieli Simon Grey oraz Darius, Darius Keighley – przybrany brat Charlotte.

- Tak jak im obiecałam, ta noc była niezapomniana. To dzięki wam, bracie, kochanie.

- Tak, w końcu zapłacili za to co zrobili mojemu bliźniakowi.

- Zadbałem o to, aby powozy którymi wracają miały mały wypadek na nowo naprawionym moście.

- Cieszę się, chciałam aby cierpieli. Kochanie czy już na zawsze zostaniesz Simonem? - spytała Charlotte patrząc na męża.

- Dla ciebie zawsze będę Davidem. Od początku wiedziałem, że chcą mnie zabić i przejąć spółkę. Oni wszyscy maczali w tym palce. Kiedy mój drogi Simon dowiedział się o tym postanowił, że sam pójdzie na to spotkanie tym samym skazał się na śmierć. Mimo, że był nieuleczalnie chory i umarłby za kilka miesięcy nie chciałem aby to robił. Niestety uparł się, a oni bestialsko go zabili. Teraz każdy z nich za to odpokutuje. Zemsta jednak potrafi być słodka.

- Charlotte, twój pomysł z arszenikiem był świetny. Trudno było dodać go do wina aby nie dać się złapać, jednak udało się. Kostki lodu to zawsze dobre rozwiązanie. Zrobić jedną zatrutą i niezauważenie można działać bez podejrzeń. Prawie wybuchłem śmiechem patrząc jak ta suka się dusi. - powiedział Darius. - a potem wystarczyło tylko podrzucić opakowanie z proszkiem do ich bagaży, a ta cała Anna jeszcze nam to ułatwiła.

- Tak. Największą trudnością był ten grubas Daniel, prowodyr całej akcji. Jak się dowiedział, że to nie mnie zabił bardzo się przestraszył. Na szczęście Darius miał klucz. Jeden uniwersalny do wszystkich pokoi. Dobrze, że przyszedł mi z pomocą, bo sam bym sobie nie dał rady. Nie wiedziałem, że sznury od zasłon są tak wytrzymałe. Co prawda planowałem wypchnąć go przez balkon, ale uduszenie to zawsze dobra alternatywa. Na tych padalcach da się grać jak na skrzypcach. Widzieliście ich przerażone miny?! Pewnie cieszyli się opuszczając tą posiadłość, ale i tak wszyscy trafią w to samo miejsce. Pójdą do diabła! - zaśmiał się David Grey.

- Zastanawiam się ilu jeszcze przyjdzie nam zabić....-powiedziała Charlotte.

- Tylu ile będzie trzeba, kochanie.

- Tak, nie mam nic przeciwko, bylebyś był szczęśliwy.

- Już wysłałem zaproszenia na kolejny bankiet. Niedługo wszyscy przybędą. Taniec pod osłoną nocy rozpocznie się na nowo, zabierając do swojego mroku kolejne dusze... - powiedział Darius i uśmiechnął się pod nosem.

- Więc pozostaje mi tylko spytać.... Czy wszystko jest gotowe?

- Oczywiście. Parkiet jest przygotowany. Niedługo kolejni ludzie zatańczą walca ze śmiercią.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje