Historia

Lekcja religii.

myuri13 0 8 lat temu 1 726 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Mateusz chodził do trzeciej klasy gimnazjum. Pochodził z katolickiej rodziny, ale sam sceptycznie podchodził do istnienia Boga. Jego matka była pobożną kobietą, którą można było zobaczyć co niedzielę w kościele. Z jej inicjatywy na chrzcie otrzymał swoje imię na cześć Apostoła i Ewangelisty Mateusza.

Chłopak nie miał wzorowego zachowania, ale nigdy nie wagarował. Najbardziej męczącym dniem był czwartek. Po sześciu ciężkich lekcjach musiał jeszcze przesiedzieć godzinę na religii słuchając fanatycznego katechety, który najchętniej na każdym uczniu szkoły odprawiłby egzorcyzmy.

- Zanim przejdziemy do lekcji na której opowiem wam o Szatanie, władcy piekieł, odmówimy Litanię Loretańską do Matki Bożej. Zacznijmy od Znaku Krzyża.

Klasa posłusznie wykonywała polecenia nauczyciela. Mateusza zalewała wściekłość. Nie dość, że dostał tróję ze sprawdzianu z matematyki na który uczył się całe popołudnie, to zapomniał napisać wypracowania o Adamie i Ewie które miał na zadanie. Nie wiedział co ma zrobić, w końcu karą za nieodrobienie lekcji była jedynka i kolejne wypracowanie na następny dzień. Wydawało mu się, że cały świat jest przeciw niemu. Dziewczynie w której się zakochał podobał się jego najlepszy przyjaciel, a jego pies poważnie zachorował. Pod wpływem nerwów krzyknął w połowie litanii:

- GWIAZDO ZARANNA?! UZDROWIENIE CHORYCH?! Co to za brednie?! Boga nie ma, Szatana nie ma, Aniołów nie ma! Nie uwierzę póki nie zobaczę, a na tej lekcji nie doświadczę niczego innego prócz fanatycznego pieprzenia niekompetentnego katechety.

Chłopak wziął swój plecak i zarzucił go na jedno ramię. Zanim wyszedł usłyszał tylko krzyki zdenerwowanego nauczyciela:

-Wracaj, Mateusz. Zadzwonię do twoich rodziców, dostaniesz kilka wypracowań, pójdziesz na dywanik do dyrektora jeżeli w tej chwili wyjdziesz z klasy!

Zamknięcie drzwi było jak ukojenie. Szybko zbiegł po schodach i udał się do wyjścia. Początek października był bardzo pogodny. Słońce świeciło, a przyjemny wiaterek rozwiewał włosy. Mateusz postanowił pójść do parku który znajdował się 5 minut drogi od szkoły. Chciał ochłonąć, a ławka na której zwykle siedział mieściła się w cichym i spokojnym zakamarku, do którego rzadko kto się zapuszczał.

Jego zdziwienie było ogromne kiedy ujrzał na niej znudzonego młodego mężczyznę. Jego ciemne włosy lśniły w blasku słońca, a ciemnobrązowe oczy wpatrywały się w gazetę którą trzymał w rękach. Ubrany był w czarny garnitur, którego górna część była rozpięta ukazując koszulę tego samego koloru.

Mateusz chciał się wycofać kiedy do jego uszu dobiegł głos jegomościa:

- Czekałem na ciebie. Usiądź.

Chłopak sam nie wiedział co skłoniło go do wykonania polecenia nieznajomego. Posłusznie usiadł obok mężczyzny. Mateusz miał tendencję do mówienia a potem myślenia, więc niechcący palnął:

- No, no. Pana skóra jest tak blada, że zawstydziłaby albinosów.

Dopiero po kilku sekundach zrozumiał to co powiedział i spodziewał się ostrej reakcji ze strony towarzysza.

- Cieszę się, że zacząłeś rozmowę, nie jestem w tym dobry. Uciekłeś z lekcji religii, mam rację?

- Skąd wiesz? - zapytał nieufnie gimnazjalista – kim jesteś? Policjantem?

- Nie, nie, skądże. Starzy znajomi określają mnie mianem „Gwiazdy zarannej”, jednak dziś ten tytuł przypadł pewnej kobiecie.

- Niezbyt wyszukana ksywka.

- Szczerze mówiąc niewiele lepsza od twojego imienia, Mateuszu.

Chłopak oniemiał. Nie dość, że ten dziwak wiedział, że uciekł z lekcji, to jeszcze znał jego imię.

- Nie musisz się zastanawiać skąd je znam. Nie po to tu jestem. Usłyszałem, że uważasz, że Boga i innych bytów nie ma, więc chciałem cię zapytać dlaczego. Z jakiego powodu tak sądzisz?

- Cóż, jeżeli Bóg by istniał to na świecie nie byłoby nieszczęść. Każdy byłby szczęśliwy, a szatan nie zabierałby dusz do piekła.

- A co jeżeli to nie z woli diabła one się tam udają? Wiesz, chciałbym opowiedzieć ci pewną historię, starą jak sam świat. Od ciebie zależy czy posłuchasz. Nie powtórzę tego dwa razy.

Mateusz zaciekawiony spojrzał na czarnowłosego, który nie czytał już gazety, lecz patrzył wprost na niego.

- Lucyfer był najpiękniejszym z aniołów który towarzyszył stwórcy od zarania dziejów. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy Bóg postanowił stworzyć istotę słabszą od niego, na podobieństwo samego siebie. Na dodatek Anioły będące duchami nieskocznie doskonałymi miały służyć temu, którego stworzyciel nazwał „człowiekiem”. Wielka wściekłość ogarnęła Niosącego Światło. Pod jej wpływem sprzeciwił się on temu za którym podążał, tym samym dopuścił się zdrady. Część jego braci stanęła za nim skazując się na potępienie. Opuścili miejsce nazwane dziś „niebem”.

Po latach na przekór sobie zapałał pożądaniem i miłością do kobiety. Jednak miejscem do którego został strącony było nazywane przez was „piekło”. Wbrew waszym wyobrażeniom nie był on jego panem, wręcz przeciwnie. Odbywał tam karę tak jak wszystkie duszę za odwrócenie się od Boga.

Jego dawni bracia, Anioły, poprosiły Pana, by pozwolił mu zostać z kobietą którą pokochał, nie mogły bowiem patrzeć na jego tęsknotę. Po wielu próbach i błaganiach udało im się. Decyzją stwórcy mógł on opuszczać otchłań i udawać się na Ziemię tylko raz na sto lat, na jeden dzień. Lucyfer był szczęśliwy, po raz pierwszy od lat, jednak zapomniał, że ludzie są śmiertelni. Kiedy w końcu po stu latach opuścił piekło zdał sobie sprawę, że jego ukochana od dawna nie żyje. Czy tym samym wpadł on znów we wściekłość i jeszcze bardziej odwrócił się od Boga? Nie, kusi on ludzi aby przetestować ich wiarę, tak jak wieki temu przetestował ją jego stworzyciel. Ta próba była tak wielka, że nie udało mu się jej przejść. Raz na sto lat Lucyfer opuszcza miejsce swej kary i błąka się po Ziemi szukając tej, którą kochał.

Mateusz nawet nie wiedział kiedy zasnął. Głos mężczyzny który opowiadał mu historię był tak głęboki, że w pewnym momencie chłopak mimowolnie oddał się w objęcia Morfeusza. Śpiącego znalazła go zdenerwowana matka. Kiedy nie wrócił ze szkoły zmartwiła się i poszła go poszukać. Kiedy Mateusz otworzył oczy ujrzał rodzicielkę która zapytała co się stało. Gimnazjalista nagle przypomniał sobie o całym zdarzeniu i uważając to za nierealne pomyślał, że rozegrało się tylko w jego głowie. Wtedy obok ręki dostrzegł pomiętą gazetę. Uznając się za wariata po prostu uśmiechnął się pod nosem

-Jutrzejsza religia nie będzie taka sama...-pomyślał.

------

Opowiadanie to czysta fikcja literacka powstała pod natchnieniem starej legendy :) Nie jest straszne, ale większość rzeczy tutaj nie jest strasznych.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje