Historia

Nocna Zmiana

nieprawicz 1 5 lat temu 1 321 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Niedaleko stacji paliwowej rozpościerało się niemalże dzikie pole pokryte chabrem i makiem. Zawodzki patrzył na nie w niemym zamyśleniu dopóki nie wybudził go z niego klient płacący kartą za paliwo.

-Dzień dobry. -powiedział pracownik stacji za ladą niemal tak machinalnie niczym trybik w przekładni zębatej roweru, którym dojeżdżał tutaj na co dzień do pracy.

Klient jednak nie odpowiedział. Zapłacił i wyszedł.

~"Co za burak"~ pomyślał Zawodzki siadając na krześle, machinalnie przeczesując kasę

w poszukiwaniu przegród na banknoty 100-tu złotowe.

Gdy wszystko ponownie ucichło zaś najbliższy samochód zniknął z pola widzenia, Mateusz pogrążył się ponownie w zamyśleniu. Słońce chyliło się już ku zachodowi a jego czerwona łuna spowijała dzikie pole herbacianą barwą. Były to przyjemne ciepłe kolory zwiastujące niedługo nastanie gwiaździstej nocy. Pracownik stacji paliw wyszedł zza swojej lady i zdecydował sprawdzić cały kompleks. Już nie raz i nie dwa musiał spuszczać po kimś w toalecie lub odblokowywać zapchany kibel. Szczerze nienawidził tej roboty ale pracę wykonywał sumiennie. Na szczęście dziś wszyscy klienci nie zaniechali spuścić po sobie i kible były w miarę czyste.

Zawodzki powróciwszy za ladę doglądał skąpanego światłem pola póki słońce nie zaszło za horyzont i nie nastała przenikliwa ciemność. Zrobiło się chłodno a wiatr nadciągał z północnego zachodu, jak zresztą zwykle ma to w swoim zwyczaju.

-Tum tum tu tu tum eh...-nucący Mateusz nawet nie zorientował się kiedy to na tafli szkła wchodzącej w skład okna rozpłaszczyła się okropna twarz. Należała ona do dziewczyny z różowym irokezem i rzędami kolczyków w lewym uchu. Tuż koło niej wprost na Zawodzkiego szczerzył się

prawdopodobnie jej chłopak. Miał zgoloną głowę poza małym wycinkiem włosów które były wystarczająco długie by uformować z nich dredy. Mateusz ochłonąwszy z początkowego przerażenia

uspokoił się. Nie znał jeszcze tych pankowców. Jak zdążył zauważyć przyjechali tu amerykańskim choperem, który nijak nie pasował do ich stylu ubioru.

-Dzień dobry

-Dobry, dobry, Koleżko chyba nie przeszkodziliśmy w spaniu. -powiedział dredowiec wchodząc z rozmachem do wnętrza pokoju obsługi klienta gdy jego partnerka odlepiwszy się od szyby poczęła tankować motor.

-Nie. I tak nie spałem. -powiedział mimochodem Zawodzki patrząc się w lekkim osłupieniu na parszywą twarz klienta. Ten bezceremonialnie wyjął zza pazuchy swojej skórzanej kurki portfel

i poczekał aż jej "cukiereczek" napełni bak do pełna. Potem zapłacił gotówką tyle ile wyszło na liczniku i odjechał wraz ze swoją wybranką.

Mateusz stał jeszcze długo po ich odjeździe w niemałym osłupieniu. Zwykle tego typu ludzie tworzą tylko problemy a tu i niczego nie zepsuli, i zapłacili. Zawodzki nie wiedział co o tym myśleć. Postanowił zapisać sobie ten moment w pamięci by móc to później opowiadać swoim kolegom ze studiów jako anegdotę.

Czas mijał jednak stosunkowo wolno, mimo iż było już po pierwszej w nocy. Zawodzki nudził się

i wspominał swoje życie na uczelni. Pamiętał jak to zwykle urywał się z zajęć by wagarować z swoim kumplem Tomaszem i Agnieszką studentką filologii angielskiej. Obecnie nie wyrabiał się

między pracą a studiami. Postanowił chociaż na jakiś czas pozostać jako pracownik tej opuszczonej przez boga, stacji paliw, gdzie psy szczekają dupami a diabeł mówi dobranoc.

Potem...potem planował podjąć się pracy w banku chociażby za ladą recepcjonisty i wznowić swoje studia w Akademii Sztuk Pięknych. Pomysł miał szansę wypalić pod warunkiem iż był sumienny.

Tymczasem nastała głęboka noc. Rozgwiażdżone niebo skrzyło się kolorytem Drogi Mlecznej. Zawodzki nie miał wątpliwości iż nie dalej jak o piątej nastanie świt. Koniec jego nocnej zmiany. Zastąpi go Zbyszek. O wiele starszy i przysadzisty facet, który jak zwykle powiadał "nie jedno już w swoim życiu widział". Nim jednak Mateusz zdołał otrzeźwieć z zamyślenia

na stację podjechał czarny volkswagen.

Z początku Mateusz myślał iż kierowca zatankuje. Sprubójcie sobie wyobrazić przerażenie na jego twarzy gdy przed jego oczami nie pojawiła się lufa pistoletu typu desert eagle.

-Dawaj hajs KURWO !!! Już!

Nowo przybyły klient był zamaskowany i uzbrojony. Zawodzki stał jak sparaliżowany i dopiero po przytknięciu lufy pistoletu do jego czoła począł automatycznie ładować banknoty do niewielkiej

różowej torby jaką dał mu napastnik. W głowie aż mu huczało. Czysta adrenalina połączona z szokiem sprawiła że ręce poczęły mu się trząść.

-Szybciej! Ładuj to kurwa bo ci łeb rozpierdolę -odgrażał się napastnik i gdy torba była zapełniona wyrwał ją Zawodzkiemu z rozdrganych rąk i począł się wycofywać. Mateusz stał przerażony z myślą iż po tym incydencie na pewno go wyrzucą z roboty. Jego nerwy niemal dosłownie zjadały jego jaźń gdy stała się rzecz niespodziewana.

Wycofującemu się złodziejowi odpadła ręka w której trzymał broń. Musiała zostać czymś przecięta bo jucha która zaraz potem wylewała się z ramienia napastnika małymi kaskadami

-Kurwa !!!

Złodziej czym prędzej podniósł swoją odciętą rękę i zaczął uciekać pozostawiając torbę za sobą. Wtedy to w powietrzu dał się słyszeć przeciągły świst i nim Zawodzki się obejrzał coś na kształt dysku oddzieliło głowę złodzieja od reszty ciała. W tym momencie Mateusz, który już zdążył wyjść na zewnątrz obrócił się by zobaczyć coś niesłychanego. Przed jego skromną osobą stała humanoidalna postać, ubrana w kombinezon który nadawał jej owadziego wyglądu. Całości dopełniała zielonoskóra twarz istoty. Była obdarzona krwisto czerwonymi oczyma zaś usta uwydatniały dziwnej faktury zęby. Tuż za postacią a przed stacją paliwową majaczyła strzelista, metaliczna konstrukcja o gargantuicznych silnikach. Nie ulegało zatem wątpliwości iż to miejsce na ziemi zostało nawiedzone przez przybyszy z kosmosu.

Postać wyciągnęła lewą rękę w powietrze zaś świszczący w powietrzu dysk powrócił do właściciela

przylepiwszy się do dłoni jak na magnes. Zawodzki stał jak w ryty niezdolny do żadnej reakcji

póki nie usłyszał znanego mu ziemskiego słowa.

-Tankuj.

Pracownik Stacji Paliwowej podszedł do lewitującego na ziemią pojazdu, przymocował podajnik do opuszczonej w dół elastycznej rury i zatankował do momentu gdy nie usłyszał:

-Stop. -para czarnych czułek obcego nastroszyła się zaś Mateusz zaprzestał podawać paliwa do chłepczącej tą esencję rury. Spojrzał na licznik.

-To będzie...tysiąc sto pięćdziesiąt złotych.

W odpowiedzi do jego dłoni został złożony skrzący się w świetle lamp samorodek złota uformowany na kształt sześcianu.

-Wystarczy? -spytała zielonoskóra postać gładząc swoje czułki.

-Tak, tak ...naturalnie.

W krótkim czasie Zawodzki miał okazję zobaczyć jak Obcy wchodzi do swojego statku by zaraz potem odlecieć. Mateuszowi nie pozostawało już nic innego jak zabrać różową torbę z pieniędzmi, umieścić je spowrotem w kasie i wezwać policję. Ciało i samochód zdekapitowanego złodzieja pozostały zaś na swoich miejscach aż do świtu kiedy nadjechały czerwono-niebieskie koguty.

[The End]

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Takie bez polotu.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje