Historia

Nieśmiertelni

Xeromancer 0 4 lata temu 1 119 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Ból, tak ogromny, że przestaje być odczuwalny. Serce napierdziela jak szalone, pompując krew we wszystkie rejony organizmu w których ogłoszono stan wyjątkowy. Organizm jako przenośnia państwa socjalnego, wszędzie potrzeba i wszędzie stara się pompować. Ale środków brak, tym bardziej że wyciekają każdym nowopowstałym otworem. Padają na ziemię i wsiąkają w nią bezpowrotnie. Przebarwienia, to jedyny ślad jaki po nich zostaje. Zbyt wielkie potrzeby, za mało krwi, zbyt wiele bólu, by działać.


    Silne kopnięcie ciężkim wojskowym butem w żebra przewraca ciało na plecy. Gałki oczne , tak samo jak pozostałe organy, zgłosiły stan wyjątkowy. Geneza tego stanu rozmywa się już we mgle przeszłości, niemniej skutki są odczuwalne. Centralny punkt widzenia zatrzymał się w jednym miejscu,  zamazując postrzeganie otoczenia proporcjonalnie do odległości od tegoż punktu. Jednakże zmysł wzroku, choć uszkodzony, to wciąż działa.  Tylko dzięki temu właściciel zdołał odnotować kilka szczegółów… Trzech potężnie zbudowanych oprawców ormiańskiej urody. Ubrani na czarno, chyba w skórzane kurtki. Jeden jest poza polem widzenia, ale dwóch pozostałych dzierży w dłoniach jakieś przedmioty. Jeden na pewno ma nóż… Nie, to raczej jakaś niewielka maczeta, a nie nóż. Drugi natomiast grubą pałkę. Może to kija basebalowy, może coś innego. Ale nie to jest teraz ważne. Istotniejszym jest fakt, iż rzeczona pałka właśnie zatoczyła łuk spod biodra właściciela i uderzyła obserwatora w skroń.
Kolejna fala bólu, choć nie tak dotkliwego, jak można by się spodziewać po tak zamaszystym uderzeniu. Glowa wskutek zetknięcia z drzewcem gwałtownie odskoczyła na bok.
I to by było na tyle, wzrok zaczyna szwankować. Od krawędzi pola widzenia niczym miliardy mrówek wokół nadgniłego jabłka, pojawiają się kropki, coraz więcej i więcej, zmierzają do punktu centralnego. Ale wolno, bardzo wolno. Nie da się określić ile czasu mija gdy plaga zakrywa już całe pole widzenia. Proporcjonalnie zanika ból, w zasadzie jest już nieodczuwalny.
Słuch, zmysł, który walczył do końca zarejestrował jeszcze dźwięk przynależny przeładowywanemu pistoletowi. A potem ciemność i cisza.
Spokój.
Nie wiadomo ile czasu upłynęło, ale w otchłani umysłu powoli poczęła budzić się świadomość. Wciąż jest ciemno i cicho. Myśl już trwa…
- Umarłem? – Zachrypniętym głosem spytała ofiara brutalnej napaści.
Ciemność i cisza…
- Tak. – Rozległa się w końcu odpowiedź przerywając dźwiękową próżnię. Odpowiedź ta niosła za sobą tyle pogardy i irytacji, ile tylko można zmieścić w trzyliterowym słowie.
- Dawno?
- Niecałe trzy dni temu.
- Jasna cholera.
Odpowiedziało tylko ciężkie westchnienie.

(W zasadzie nie jest to opowiadanie w ścisłym znaczeniu tego słowa, tylko wstęp do książki, która nigdy nie powstała... ale kto wie, może kiedyś :) )

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje