Historia

Kim on był?

Dareczek creepy 0 2 lata temu 308 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

- Ahh! II Rzeczpospolita, pamiętam - ciągnął starszy mężczyzna

Siedzieliśmy  na skórzanych fotelach w domu Henryka Sarskiego, weterana Kampanii Wrześniowej, chodziłem do niego co niedziele żeby wysłuchać jego opowieści z czasów dwudziestolecia międzywojennego oraz wczesnego okresu PRL-U.

- Dziadku? - zapytałem

- mhm?

- kiedyś kiedy miałem no z te 10 lat może albo i więcej....

- Taak? - dziadek głośno mówił wrzynając się moje słowa, na te chwile zazwyczaj przerywałem mój " tekst "

- Mówiłeś o swoich perypetiach z czasów września 3 - nie dokończyłem

- Perypetiach?, tak mówiłem coś ci o nim, ale nie lubię wspominać ich oraz okupacje. Ale jak już przy nim jesteśmy to ci powiem jakich niej więcej warunkach wtedy żyłem - zarechotał pod koniec dziadek, dziadek zawsze gdy wspominał jakieś dla siebie wstydliwe, traumatyczne sytuacje z życia śmiał się ( najprawdopodobniej żeby nie przywoływać diabła z przeszłości )

W tej chwili dziadek widząc jakbym miał telepatycznie do niego mówić w stylu " Zaczynaj " wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać mi historie.

- 1 września zwerbowano mnie do 27 pułku Piechoty pod dowództwem pułkownika Jerzego Śmilka dostaliśmy rozkaz przemieszczenia się z naszej jednostki w stronę Poznańskiego żeby wesprzeć zbrojnie oddziały które już walczyły. szliśmy przez cały dzień aż 3 września dotarliśmy do Poznania a stamtąd przemarszowaliśmy w stronę zachodniej granicy, Dotarliśmy pod miasteczko Buk gdzie zresztą stoczyliśmy pierwszą potyczkę z najeźdcą którą wygraliśmy, przez oflankowanie wroga i zaatakowania go, po walce przeliczyliśmy nasze straty jak i straty Niemców, u nas poległo 12 żołnierzy a u szwabów 34. I takie bitewki staczaliśmy z Niemcami do 17 września kiedy to Sowieci wypowiedzieli Rzeczypospolitej wojnę oraz wkroczyli na nasze terytorium. Udaliśmy się na wschód pod osłoną nocy z 17 na 18 września, pod 10 godzinach marszu w kierunku Wołynia przeczytaliśmy w gazecie( zakupionej w sklepie w jednym z miasteczek przez które przechodziliśmy) że nasz rząd udał się do sojuszniczej Rumunii w celu opuszczenia kraju do którego w głąb z każdym kolejnym dniem zbliżały się wrogie oddziały oraz dalszym  podejmowaniu decyzji w sprawie obronie Polski. Po pewnym czasie, niestety nie pamiętam bo mój drogi wnuku tyle lat temu to się działo, dotarliśmy do miejscowości Świerze żeby przeprawić się na drugą stronę rzeki przez drewniany most znajdujący się zaraz za wsią. Kiedy przez niego przechodziliśmy doszły do moich myśli wspomnienia pięknej wody Bugu z której piły zwierzęta takie jak sarny czy dziki a w tamtej chwili nie rzadko nad Bugiem można było zobaczyć płynące z prądem rzeki zwłoki ludzi którzy niefartownie znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie ofiarami codziennych nalotów. Po przekroczeniu mostu dotarliśmy do województwa wołyńskiego gdzie również można było zobaczyć przerażające efekty bombardowań spowodowanych przez wojnę. Kiedy znajdowaliśmy się na Północy regionu dołączyli do nas żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza " Rokitno " którzy zameldowali nam o tym że ich garnizon został rozbity, musieli się wycofać z miasta, opowiedzieli nam jak dzielnie odpierali ataki czerwonoarmistów, oraz że odłączyli się od pozostałej reszty dlatego że nagłe wystrzały z dział trafiały w ich kierunku. Pozostały nam dwie opcje: Albo ruszyć na pomoc oblężonej Warszawie bądź dalsza walka z stalinistami. Nasz pułkownik zdecydował ruszyć ku stolicy, ruszyliśmy wraz z nadejściem świtu w stronę Mazowsza doszliśmy do Warszawskiego 25 września i znajdowaliśmy się jakieś no nie wiem może... 37 km na wschód od miasta, rozbiliśmy obozowisko w lesie i postanowiliśmy że w nocy ruszymy w stronę Wisły i że tego samego dnia przedostaniemy się na lewą stronę. Niestety dzień później doszło do naszego 24 oraz ostatnie boju, w południe 27 września szliśmy przez less który przed szturmem miasta służył polskim żołnierzom za stanowiska strzeleckie, kiedy wyszliśmy z lessu przypominający " okopy " z okresu I Wojny Światowej naszym oczom ukazał się dość spory patrol Wehrmachtu który postanowiliśmy zaatakować, więc weszliśmy na małe górki rozmieszczone po obu stronach leśnej drogi i czekaliśmy, kiedy zobaczyliśmy pierwszych Niemców od razu otworzyliśmy do nich ogień, zaskoczenie żołnierze nawet nie zdążyli odbezpieczyć broni, pokonaliśmy ich bardzo szybko, jednak po strzelaninie usłyszeliśmy dźwięk Mausera 98, kilku naszych padło bez słowa, bez krzyku i jęku na ziemie.

- Odwrót! - krzyknął nasz dowódca

I to było jego ostatnie słowo które ja i moi kompanii w życiu usłyszeliśmy zanim dosięgła go niemiecka kula. Dziadek przerwał.


- I co było dalej?! - powiedziałem

- Niby co mogło być? ja z kilkoma kolegami z pułku uciekliśmy cholera gdzie wie, po drugim utraceniu niepodległości przez Polskę dołączyłem do Armii Krajowej gdzie przed jak i w czasie Niemieckiej Agresji na ZSRS, rozbrajałem posterunki granatowej policji oraz żandarmerii - mówiąc to dziadek podparł podbródek ręką.

Często wspominam tę rozmowę kiedy to ja 16 letni gówniarz w 1995 roku słuchał już wtedy niezwykłych dzisiaj już na wagę złota opowieści z mroczniejszych kart długoletniej historii naszego kraju o której nie można zapomnięć a zdecydowanie nie można zapomnieć o ludziach którzy walczyli o wolną Polskę w tym o nas.

 


Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje