Wizyta u lekarza

Była sobota, miałem złamaną nogę, więc jechałem na prześwietlenie tej nogi, dojechałem do szpitala o godzinie 12:00, kolejek nie było, więc podszedłem do pani pielęgniarki aby się zarejestrować, kiedy się rejestrowałem, pielęgniarka powiedziała do mnie, że lepiej do tego szpitala nie przychodzić, jest on rzekomo nawiedzony. Olałem sprawę i usiadłem na krześlę i czekałem aż doktor mnie zawoła, po około 5 minutach, z sali RTG wylała się krew, wystraszyłem się i zostałem sparaliżowany i nie mogłem w ogóle chodzić, ani się ruszyć, po sekundzie doktor wyszedł z sali i grzecznie sie mnie zapytał "to pan na RTG?" odpowiedziałem drżącym głosem że tak, i doktor zaprosił mnie do sali. Gdy wszedłem, zobaczyłem że na stole zabiegowym leży martwe dziecko, z założonym gipsem, wystraszyłem się ponieważ do RTG należy ściągać gips, po minucie doktor, walnął młotkiem w ten gips i gips, rozkruszył się jak kruszonka... Byłem sparaliżowany, i nagle doktorek wyjął zza pleców strzykawkę, na oko była tam szczepionka na covid-19, rozpoznałem ją ponieważ studiowałem medycynę, i przez 2 lata byłem lekarzem, lecz mnie wylali, doktor rzucił się na mnie ze strzykawką, i mówił, to nie szczepionka na covid, to trucizna, kopnąłem lekarza w krocze a on upadł na ziemię, wybiegłem z sali RTG i gdy chciałem uciekać drzwiami ewakuacyjnymi, zza rogu wyskoczyła pielęgniarka.. Była wychudzona, i miała na twarzy założony gips, rzuciła się na mnie a ja jej głową walnąłem o gaśnicę, gips znowu się rozkruszył, i okazało się że gips, to była jej głowa.. Czułem że to sen ale zza rogu wyskoczył doktorek, i szczelił sobie prosto w skroń z rewolweru....

KONIEC

HISTORIA NIE BYŁA OPARTA NA FAKTACH. pozdrawiam