Historia

Księżniczka Lea i jej sierociniec.

wild.child.18 0 1 miesiąc temu 41 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Czy byłem dziwnym dzieckiem? Czy miałem coś z głową? Czy to wszystko było tylko złudzeniami? 

Przez całe życie chodzi ze mną krok w krok. Podąża, gdzie i ja nie pójdę. Choć od 30 lat jej nie widziałem, to ostatniej nocy wszystko powróciło jak umarły zza grobu. 

Kiedyś mieszkałem wraz z rodzicami w malutkim domu na obrzeżach miasta. Osiedle to znajdowało się bardzo blisko lasu. 5 minut spacerkiem a znaleźlibyśmy się w gęstym lesie. Rzadko widziałam żeby kto kolwiek tam szedł. Gdy wprowadziliśmy się do owego domu, Pani Dębska, agentka nieruchomości ostrzegła rodziców żeby uważać na bezpieczeństwo dzieci. Nic więcej nie powiedziała. Jak dowiedzieliśmy się potem od sąsiadów istniała pewna legenda, rodzice mówili, że były to zwykle pomówienia. 

Legenda mówiła o kobiecie, która żyła na tym osiedlu 23 lata temu. Choć wtedy znajdowało się tam tylko kilka małych domostw nie można nazwać tego osiedlem. A jednak. Kobieta o bordowych włosach, piwnych oczach, piękna, mądra. Razem z mężem starali się o dziecko od dłuższego czasu, jednak za każdymi dwiema kreskami na teście ciążowym, po nie dłuższym czasie jak miesiąc, kobieta traciła dziecko. Tak działo się za każdym razem. Po 5 latach starań i wiecznych niepowodzeń, mąż odszedł. Została sama. Wtedy zaczęły dziać się straszne rzeczy. 

Dzieci. One zaczęły znikać. Wiek dzieci, które znikały był bardzo zróżnicowany. Pierwsze dziecko, malutki chłopiec, noworodek, mający niespełna 4 miesiące zniknął z łóżeczka w środku nocy. Nikt nigdy go nie znalazł. Kolejna była 5 letnia dziewczynka. O niej także ślad zaginął. Także zniknęła w nocy. Następnie był 9 letni chłopiec. I tak ginęły. Nikt nigdy ich nie znalazł. Nikt, nigdy. Rodzice, którym dzieci zniknęły mówili o tym co podobno ich pociechy widziały na kilka nocy przed zniknięciem. Chodziło o kobietę. Kobietę w bordowych włosach i szklistych oczach. Kobietę, która mówiła do nich czułym głosem, przytulała, czytała bajki na dobranoc, a odchodząc mówiła, że za kilka dni już będą na zawsze razem. I faktycznie, dzieci już nigdy nie wróciły do swych pokoi, a rodzice w akcie strachu uciekali z osiedla. 

Moi rodzice natomiast nie za bardzo przejęli się tą historią. 

- To tylko zwykła bajeczka, ściema - mama zawsze ubierała swoje zdanie na temat tej historii w takie słowa. 

Ojciec tylko się zgadzał, choć w jego oczach można było zobaczyć nutkę strachu. 

Na 3 tygodnie po wprowadzeniu się do nowego domu i zaklimatyzowania noce leciały szybko. Był środek lata, więc temperatura w nocy była na tyle wysoka, że otwarte okno musiało takie pozostawać przez całą noc. Zwykle mama otwierała je na oścież. Czuliśmy się tam bezpiecznie. Sąsiedzi byli dobrymi ludźmi. Na prawdę dobrymi ludźmi. Aż do owej nocy. 

Stuk, stuk. 

Usłyszałem, jakby ktoś pukał w okno. Może to tylko ptaki, tak wtedy myślałem. Jednak już po chwili poczułem chłód na ciele, zimno niczym w trakcie grudnia. Usłyszałem kroki. Kroki w moim pokoju, choć nikogo nie mogło tu być, rodzice już przecież spali. Poczułem jak ugina się materac na którym leżałem. Bałem się spojrzeć, tak bardzo się bałem, lecz ciekawość wygrała. Na łóżku siedziała piękna kobieta. Najpiękniejsza jaką kiedykolwiek widziałem. Niczym z okładki magazynu modowego, który zawsze kupowała mama. 

- Cześć skarbie - usłyszałem delikatny głos kobiety - Co powiesz na bajkę na dobranoc? - zapytała - Wiem, że przyszłam troszkę późno, ale musiałam jeszcze odwiedzić twojego braciszka, Leonka. 

Nie miałem brata, nie miałem siostry. Byłem jedynakiem. Sam. Jeden jedyny syn Gawlińskich. 

- To co opowiemy sobie bajeczkę? 

Jej ciepły głos otulał pokój. Choć chciałem coś powiedzieć, nie mogłem. Byłem sparaliżowany. Jedyne co wyrwało się z moich ust to przyduszone westchnienie. 

- Dawno, dawno temu żyła sobie księżniczka Lea o złotych włosach, błękitnych niczym niebo oczach i niezwykłej urodzie. Kochała naturę, zwierzęta. Kochała wszystko ponad stokroć. Pewnego dnia poznała księcia Henryka. Młodego i ambitnego syna przyjaciół rodziców. Od razu się w sobie zakochali, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Kochali się na zabój, na zawsze i na wieki. W końcu, gdy nadszedł owy dzień, wzięli ślub. Gości było tysiące. Wszystko było cudowne, tak jak młoda para chciała. Zaraz po ślubie, księżniczka wraz z księciem przenieśli się do zamku letniego na wzgórzach gór. Marzeniem młodych było dziecko. Mały szkrab, który spowiłby miłość tych dwojga. Niczego tak nie chcieli jak dziecka. Potomka ich rodów. Jednak, jak los chciał, nie było im dane utrzymać potomka. Każda nadzieja rozpływała się szybciej niż mogliby pomyśleć. Któregoś dnia, książę Henryk zmęczony i zły na żonę, że ta nie mogła obdarzyć go potomkiem, odszedł. Zostawił Lee w zamku i sam uciekł. Księżniczka pogrążona w żałobie po stracie męża i braku dziecka otworzyła sierociniec. I już wtedy dzieci bez domów, chcące mieć kochającą mamę, znalazły swoje miejsce na świecie. Mimo trudności, wszystko skończyło się dobrze. Koniec - zakończyła kobieta - Jak podobała Ci się bajka Arturze? 

- B-a-bababar-dzo ła-ła-ładna his-historia. 

- Za kilka dni przyjadę po Ciebie kochanie i razem z twoimi siostrami i braćmi będziemy mogli żyć jak Księżniczka Lea z jej sierotami. Zobaczysz, wszystko będzie jak z bajki. 

Kobieta ucałowała mnie w czoło, po czym wstała i skierowała się do okna. Nadszedł wiatr, który zaczął poruszać firanką, a w trakcie białych fal, kobieta zniknęła. Do rana nie udało mi się zmrużyć oka. Gdy nadeszła 6 rano, wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do sypialni rodziców. Wtuliłem się w mamę i tak leżałem. Nie mogłem zasnąć, mimo bezpieczeństwa. Po około 30 minutach rozległo się głośne pukanie dochodzące z dołu domu. 

- Co za cholera - mruknął ojciec - Artur, co ty tu robisz? 

- J-ja n-nie mogłe-em zasnąć. 

Ojciec spojrzał na mnie, po czym zapytał.

- Od kiedy ty się jąkasz? 

Pukanie wzrastało z każdą sekundą. Wraz z mamą i tatem zeszliśmy na dół, tato otworzył drzwi by ujrzeć funkcjonariuszy policji. 

- Witam, moje nazwisko Gryk. Mamy parę pytań do Państwa - zaczął mężczyzna - Chodzi o Państwa sąsiadów Filońskich. Ostatniej nocy zaginął ich syn Leon. Czy widzieli Państwo coś podejrzanego? 

Leon, Leonek. O nim mówiła kobieta. Ona go zabrała. Ona chce zabrać mnie. Ta legenda. Jest prawdą. Ta legenda to prawda. Strach owładnął moim ciałem.

- Mamo, mamo, chodź - zacząłem ciągnąć rękaw szlafroku mamy ku salonowi. 

- Janek, my zaraz przyjdziemy. 

Razem z mamą weszliśmy do wnętrza domu. Mama stanęła przede mną. Widziałem zmartwienie na jej twarzy. 

- Co się dzieje, kochanie? 

- Ma-mamo, bo-o ja-ja wie-em co-o s-się st-stało z-z Leo-onem. 

Rodzicielka kucnęła przy mnie, zmartwienie zmieniło się w starych. Ten sam strach, który jakieś czas temu widziałem u ojca. 

- O czym ty mówisz Artur? 

- Pam-amiętasz tą le-egen-endę o-o ko-kobie-ecie, kt-tóra po-orywa-wała dzie-eci? - mama kiwnęła głową na moje słowa - O-ona dzi-iś w-w nocy-y by-yła u mni-ie. Mó-ówiła, ż-że mu-us-si od-odwie-edzić Leo-leon-nka. 

Z moich ust wyrwał się szloch. Widziałem, że mama nie do końca dowierzała w moje słowa. 

- Eryka! Artur! Eryka! - doszedł nas głos ojca. 

Mama wstała i złapała mnie za rękę. 

- Artur, powiedz mi, czy w ostatnim czasie miałeś jakiś dziwny sen w którym widziałeś kobietę w bordowych włosach? 

Kiwnąłem głową. Był to jedyny ruch, który byłem w stanie zrobić. 

- To nie był sen Janek. On mi wszystko opowiedział, on ją widział, była u niego. Mówiła, że musi odwiedzić Leona. To ona go zabrała. 

- Leon też ją widział, była też u niego, przez jedną noc dwa dni temu, a dziś? A dziś już go nie ma. Ta legenda, ona była prawdą. 

Niedługo po tym wraz z rodzicami spakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy i wyjechaliśmy z tego przeklętego osiedla do domu dziadków w centrum miasta. 

Nigdy więcej nie widziałem tej kobiety. Choć teraz, teraz wiem, że jest ona zmorą każdego, czy to dorosłego człowieka czy małego dziecka. Jest zmorą i przekleństwem. Będzie Cię ścigać do końca życia, a ty choć uciekasz nigdy nie będziesz biec na tyle szybko by wyrwać się z jej szponów. 

Rano jedząc śniadanie z żoną i dziećmi, naszą najmłodszą córką - Oliwka powiedziała zdanie, które wyrwało ze mnie wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. 

- Tatuś, tatuś. 

- Co tam, kochanie? - zagadnąłem najmłodszą. 

- Ależ miałam dziwny sen. Śniła mi się jakaś Pani. Bardzo ładna. Jak księżniczka. O, właśnie, opowiadała mi o księżniczce Lei - już wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak. 

- A powiedz mi, jakie ta kobieta miała włosy? 

- Bordowe, długie, ale piękne. Bardzo piękna kobieta z niej. Jak ta księżniczka z opowieści. Mówiła, że mnie jutro odwiedzi i już będę z moimi braćmi i siostrami. O i mówiła, że Cię zna. 







Do następnego, 

wild.child.18

Z pozdrowieniami dla Księcia Christophera, jeśli w ogóle trafi na ten odmęt strony. 

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje