Historia
Farma starego MacDonalda
W 1994 roku mój brat Josh pracował jako technik dla dużej firmy telekomunikacyjnej. Jego praca polegała na dwóch rzeczach: ustawianiu nowych linii oraz na znajdowaniu i rozwiązywaniu problemów ze starymi przewodami.
Jego oddział znajdował się w małym miasteczku, lecz większość czasu spędzał on na obsługiwaniu farmerów z okolicznych wsi. Wszelkie usterki były zazwyczaj ciężkie do znalezienia, ale łatwe do naprawienia. Josh musiał czasem przejść i z kilometr polnymi drogami, żeby odnaleźć uszkodzony kabel - a potem naprawić go w mniej niż w 10 minut.
Jedno z wezwań miało miejsce w sierpniu 1994 roku, zaprowadziło go ono na dużą rodzinną farmę. Dzwoniła dziewczyna imieniem Kasey, z domu sąsiadów, informując, że telefon w jej rodzinnym gospodarstwie przestał działać. Josh pojechał tam następnego dnia.
Nie wiem do końca jak to jest zrobione, ale kiedyś Josh opowiadał mi, że kable telefoniczne są zakopane razem z kanalizacją, w specjalnych rurkach. W miejscach, gdzie nie było to możliwe, szły one przez słupy energetyczne. Wyjątek stanowiły odludzia, gdzie nie wszystkie domy były podłączone do sieci energetycznej - tam puszczano kabel wzdłuż drogi w zwykłej, plastikowej izolacji.
Kiedy Josh zostawał wzywany winne były głównie te kable. A to rolnik przypadkiem przejechał jakimś pługiem, a to zwierze rozdarło przewód, a to znudzony dzieciak postanowił się zabawić. Josh nawet lubił tę pracę - nie miał nic przeciwko wolnej jeździe wiejskimi szosami i zatrzymywaniu się co kilka metrów, żeby sprawdzić potencjalne usterki.
Farma MacDonalda była łatwym przypadkiem. Już kiedy dojeżdżał do ich domu zauważył rozerwany przewód. Czyste cięcie, jeden z końców został wyciągnięty z ziemi na kilka metrów. Musiała to być jakaś maszyna rolnicza - zwykły wypadek, spowodowany może nawet przez samego MacDonalda.
Josh miał przy sobie wszystkie niezbędne narzędzia. Naprawił kabel w mniej niż pół godziny. Pojechał na farmę poinformować rodzinę, że telefon został naprawiony.
Na farmę MacDonaldów dojechał około godziny 16, z daleka widział, że ciężka drewniana brama była otwarta, postanowił wjechać.
Kiedy wjechał okazało się, że na końcu podjazdu, niedaleko domu, leży krowa. Częsty widok. Zatrąbił, żeby przepędzić mućkę, ale ta ani drgnęła.
Podjechał bliżej, znów zatrąbił i zaczął "gazować" silnikiem - ale również nie dało to efektu.
Postanowił wysiąść z auta - miał świadomość, że jeśli krowa była chora albo wkurzona mogła go zaatakować bez ostrzeżenia. Wziął więc ze sobą swoje narzędzia. Powoli podszedł do krowy.
Dopiero wtedy, dwa kroki od samochodu, dostrzegł, że wokół zwierzęcia znajduje się kałuża ciemnobrązowej, zaschniętej krwi.
Zwierze leżało skierowane głową w przeciwną stronę do Josha. Zobaczył on duże cięcie na gardle krowy, oraz trzy mniejsze na jej obrzmiałym brzuchu.
Josh poczuł niepokój, ale nie był poważnie zdenerwowany. Czasami farmerzy musieli zabić krowę w ciąży, kiedy poród był zbyt skomplikowany, a pozbycie się krowiego cielska nie jest łatwe - czasami na jego odbiór przez specjalistę trzeba było czekać kilka dni.
Josh stwierdził, że albo ktoś z farmy, albo weterynarz starali się ocalić zwierzę rozcinając jego ciało - coś w stylu krowiej wersji cesarskiego cięcia. Najwidoczniej z braku znieczulenia musieli jednak ją zabić.
Zabieg chyba nie do końca się udał - na ciele krowy widać było duże wybrzuszenie, cielak bez wątpienia był ciągle w środku. Josh oparł się pokusie bliższego zbadania wnętrza zwierzęcia.
Zatkał nos ręką i pomaszerował obok krowy, w stronę domu. Po jego prawej stronie widać było pastwisko - kilka krów stało, reszta leżała i prawdopodobnie żuły sobie trawkę. Po lewej zaś znajdowało się pole kukurydzy, które spowodowało, że niepokój Josha tylko wzrósł.
Dotarł do drzwi domu, zadzwonił dzwonkiem. Nikt nie reagował. Zapukał i zawołał. Bez odpowiedzi. Pomyślał, że rodzina pojechała zorganizować transport truchła z podjazdu.
Aby upewnić się, że na pewno nikogo nie ma, Josh postanowił obejść dom. Po drodze zaglądał do okien. Kuchnia - pusto, salon - pusto. W środku było spokojnie i ciemno.
W tym momencie, jeszcze zanim to zobaczył, Josh czuł się coraz bardziej nieswojo. Nie działo się nic niezwykłego - poza zdechłą krową - ale odczuwał mrowienie w nogach i na plecach. Jakby ostrzeżenie, że zaraz wydarzy się coś złego.
Wtedy skręcił za róg domu.
Josh widział te scenę przez kilka sekund, ale mówi, że pamięta to do dziś z najdrobniejszymi szczegółami - niczym zdjęcie wypalone w mózgu.
Wielki pies leżał na ganku. Jego ciało przecięte było wzdłuż, wszelkie organy - łącznie z jelitami - wyciągnięte były na zewnątrz.
Obok psa leżały ciała starszej pary. Mężczyzna był nagi, jego głowa była odcięta od ciała i położona między nogami. Dwa cięcia - jedno od gardła, aż do pachwiny. Drugie - od lewej, do prawej, przez cały brzuch. Jego wnętrzności również zostały wyciągnięte, leżały obok tych psich.
Kobieta była ubrana, ale jej odzież była porozcinana. Miała głębokie wcięcie w gardle, oraz rozcięty żołądek. Także była cała wybebeszona. Ale Josh pamięta najbardziej jedną rzecz, kobieta miała dokładnie i równo wycięte piersi, pozostały po nich tylko dwa krwawe ślady.
Oczy oraz usta pary zaszyte były grubą, czarną nicią. Usta mężczyzny były całe porozrywane - jakby ktoś próbował rozewrzeć je na siłę.
Josh upuścił skrzynkę z narzędziami i zaczął uciekać. Biegł podjazdem, w stronę zdechłej krowy.
Przebiegając koło pastwiska zauważył, że kilka krów patrzy na niego. Ale nie wszystkie - dostrzegł to dopiero teraz, te, które wcześniej leżały, wcale nie jadły trawy. Obok nich dostrzegł wielką, ciemną kałużę krwi.
Josh biegł tak szybko, że dwukrotnie niemal potknął się o kamienie i dziury. Dobiegł do zdechłej krowy, minął z lewej strony i rzucił się w kierunku drzwi samochodu.
W tym momencie uświadomił sobie, że cielak z krowiego brzucha… zniknął. Jej trzewia były szeroko otwarte, zamiast płodu była tylko wielka dziura.
Spanikowany Josh szarpnął za klamkę od drzwi kierowcy. Krzyknął, kiedy poczuł, że cała pokryta jest gęstym, brązowo-czerwonym płynem. Otworzył, szybko spojrzał czy nie ma nic w środku i wsiadł. Wcisnął gaz. Pod pedałem było coś mięsistego, co niemalże eksplodowało. Jakieś wnętrzności krowy.
Spojrzał w dół, żeby zobaczyć co to - i przez chwilę zauważył ruch na polu kukurydzy po lewej. Wrzucił wsteczny i wcisnął pedał przez ten cały mięsno-krwisty syf.
Ruch na polu kukurydzy był coraz bliżej. Samochód cofał, nagle skręcił. Josh ledwo uniknął wjechania do rowu. Zwolnił, żeby odzyskać kontrolę nad pojazdem. Zobaczył rozchylającą się kukurydzę. Przyśpieszył.
Wyjechał przez drewnianą bramę, wycofał, był na drodze. Na podjazd, kiedy wyjeżdżał przez bramę, z pola kukurydzy wyłoniła się jakaś postać.
Josh mógłby przysiąc, że wyglądała ona jak nastoletnia dziewczyna z ciemnymi włosami, pokryta od stóp do głów zaschniętą krwią.
Josh przyśpieszył.
Pojechał prosto na posterunek policji. Okazało się, że pod pedałem gazu włożone było serce krowy.
W artykułach, które opisywały to zdarzenie w gazetach, można było przeczytać, że MacDonaldowie nie mieli żadnych dzieci.
---
Tłumaczenie: Scaryguy dla http://Straszne-Historie.pl
Autor: urban_teller dla Reddit nosleep
(CC) BY-NC-ND 3.0 © Przy kopiowaniu proszę o zachowanie autora, tłumacza i obu źródeł.
Komentarze