Historia

Numer nieznany
"O mój Boże" - krzyknęłam. Bycie wyrwaną ze snu piętnaście minut przed północą nie wpływa raczej dobrze na ciśnienie. Dzwonił telefon. Znalezienie go zajęło mi chwile, szukanie było utrudnione, bo jedynym źródłem świata był ekran kontrolny wyświetlany na telewizorze. Komórka leżała koło oparcia kanapy, na której ucięłam sobie drzemkę.
"Numer nieznany". Odebrałam. Nikt nie odpowiadał. Szczerze mówiąc spodziewałam się sapania lub czegoś w tym rodzaju - nie słychać było jednak żadnego dźwięku. Rozłączyłam się.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam się zastanawiać - może podczas snu przypadkiem sama zadzwoniłam do siebie? Mój stary telefon miał taką opcję - jeżeli chciałam uniknąć jakiejś niezręcznej sytuacji, mogłam otworzyć specjalną aplikację i po paru minutach telefon udawał, że ktoś dzwoni. Nie znam się na nowej komórce - tato kupił mi jakaś najtańszą, bo niestety zgubiłam mojego iPhone-a podczas ostatniego wyjścia na miasto.
Przejrzałam całe menu, ale nigdzie nie znalazłam wspomnianej opcji.
Trochę ochłonęłam i stwierdziłam, że aby się uspokoić poglądami telewizję. Próbowałam znaleźć pilota przyświecając sobie małym ekranikiem telefonu, niestety bezskutecznie. Wstałam więc, żeby zapalić światło. Szłam powoli, kiedy w połowie drogi do włącznika zatrzymałam się. Przypomniało mi się, że przed zaśnięciem oglądałam program z satelity. Teraz telewizor ustawiony był na kanał naziemny. Zdecydowanie przyśpieszyłam.
Światło lekko mnie oślepiło. Głęboki wdech, strach minął - pewnie przypadkiem wcisnęłam coś na pilocie. Nie jestem przyzwyczajona do bycia samemu w domu. Rodzice wyjechali tylko na jedną noc - na jakąś wieś, na ślub znajomego.
Dalej nie mogłam znaleźć pilota. Rzuciłam komórkę na siedzisko i schyliłam się, żeby sprawdzić pod kanapą - a nuż tam wpadł. Chwile później telefon ponownie zadzwonił, a że był akurat na wysokości mojego ucha wystraszyłam się i stanęłam na prostych nogach. Wkurzona odebrałam krzycząc - "co jest, do cholery?!". Ale ponownie, nikt się nie odezwał. Zezłoszczona rąbnęłam telefonem z powrotem na kanapę.
I w tym momencie BUM, żarówka w salonie pękła, w całym domu padł prąd. Z krzykiem rzuciłam się po komórkę. Znalazłam. Wcisnęłam pierwszy lepszy guzik. Ekran zaświecił się. Wpadłam w panikę. Rozświetlając mrok malutkim wyświetlaczem biegłam do mojego pokoju ile sił w nogach.
Wskoczyłam do łóżka. Zakryłam się kołdrą i zwinęłam w kłębek. Zdyszana i przestraszona nie mogłam zebrać myśli, po chwil postanowiłam zadzwonić do taty. Moje serce niemalże stanęło - kiedy spojrzałam na ekran telefonu, okazało się, że nie rozłączyłam poprzedniej rozmowy. Tym razem nie był to jednak "numer nieznany", lecz numer mojego zgubionego telefonu. Zaczęłam szybko naciskać czerwoną słuchawkę, w głowie rodziły mi się różne straszne teorie dotyczące połączeń.
Jednak w tym momencie zdałam sobie sprawę z czego innego - dotarło to do mnie dopiero teraz - moje łóżko było ciepłe.
Bip, bip - przyszedł sms. Otworzyłam go. "Jest pod twoją poduszką".
Wsunęłam drżącą dłoń pod poduszkę. Był tam pilot od telewizora.
Spod kołdry usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi mojego pokoju.
Komentarze