Historia
Tata?
Styczeń 2012r.
Siedział smutny na krzesełku w szpitalu i oczekiwał na coś jeszcze gorszego mimo że najgorsze już się stało. Parę godziny wcześniej panowała radość i zamartwianie się o swoją żonę. Ale zaledwie kilka minut temu przyszedł do niego lekarz odbierający poród.
-Pan Kuterny?
-To ja, o co chodzi?
-Musimy porozmawiać... Wolałbym, żeby pan usiadł.
Już wiedział, że coś jest nie tak.
-Ale co się stało?
-Naprawdę mówię to z niechęcią... Ale pańska żona poroniła.
Złapał się za głowę. Był zły.
-Pańska żona nie przeżyła, to, co mogl...
Krew bryznęła na ścianę, lekarz osunął się z krzesła na podłogę i zamoczył w kałuży czerwonej cieczy. On wbiegł na salę, obejrzał ciało swojej żony, nawet nie zauważył wszystkich obecnych... Do czasu.
Kwiecień 2013r.
Krematorium.
-Jarek!
-Czego znowu?
-Pamiętasz tego gościa, który wymordował pół szpitala, a następnie zabrał zwłoki swojej żony i próbował uciekać?
-No tak, a co?
-Mam tu jej prochy.
-No i co z tego? Nie zawracaj mi dupy.
-Podobno zwiał im z psychiatryka, całe miasto się zabarykadowało domach. Wiesz, ile możnaby zarobić na prochach żony mordercy?
-Tylko o kasie myś...
-Ciiii!
-Co teraz?
-Słyszałeś?
-Nie czaję cię...
-Ktoś otworzył drzwi od sali z trupami, poznaję ten dźwięk.
-Masz zwidy. Za dużo się tych pierdolonych historii naczytałeś o tym gościu.
Oni wiedzieli, że nie są sami.
-Jarek, chodź, zobaczymy.
-Dobra...
Szli po ciemnych i bijących ponurym światłem korytarzach.
-O kurwa, ktoś tu naprawdę jest...
Szeptanie nic nie da.
-włącznik światła jest wewnątrz sali, prawda?
-Niestety...
-chodź zamkniemy gościa tam na trzy, czte-ry...
-Trzy... czte-...ry!
Padli trupem.
Lipiec 2013r.
To On zabił nieszczęsnych pracowników krematorium, ale to nie jego wina. Miłość jest nieobliczalna i tylko ona kierowała Go na taką właśnie drogę. Trzymał szklaną buteleczkę. Zdziwicie się, ale płakał. Mimo że zabił wielu ludzi, nadal ma uczucia. Chodził po lesie. Wykrawał kawałki kory z drzew bez żadnego sensu. Wtem przypomniał sobie o pewnej polanie. Postanowił na nią pójść. Pograżył się w tym czasie w smutku, ponieważ tęsknił. Smutek ten potęgowała świadomość, że stracił wszystko i to na zawsze. Ale wreszcie dotarł na miejsce. Właśnie na tej polance przebywał ze swoją koleżanką, przyjaciółką, narzeczoną, a później żoną... Wszystko tak szybko teraz minęło. Otworzył butelkę, by rozsypać wszystko co miał, by wszystko zabrał wiatr. Usiadł i patrzył, jak pyłek ucieka między drzewa i znika na zawsze. Przestał myśleć, tylko siedział.
Historia tej istoty kończy się zaraz po tym, kiedy usłyszał cienki głos metr za sobą.
-Tata?
Marzec 2014r.
Grupka gimnazjalistów wybrała się na wagary na tą właśnie polankę. Radośnie rozmawiali, aż nie zobaczyli sylwetki dorosłego człowieka wypalonej w trawie. Obok niej leżała tajemnicza butelka.
-Marcin, zobacz.
-Co to jest do cholery?
-Butelka z prochami z krematorium... Jak myślisz, czyje to może być i czemu tu jest?
-skąd mam wiedzieć?
-Masz rację... Powinniśmy to chyba odnieść.
-A weź to otwórz i wysyp.
-Na pewno?
-Czemu nie?
Po kilku sekundach dało się słyszeć słowo, którą ta polana zapamięta na zawsze, a mianowicie...
-Tata?
Komentarze