Historia

Nawiedzony dom w mojej okolicy

viper1992 1 11 lat temu 1 443 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Obudziłem się.

Dzień nie zapowiadał się ambitnie, najprawdopodobniej cały dzień sprzątania po wczorajszej imprezie, wieczorem browarek z kolegami. Sobota jak to sobota.

Około południa zadzwoniła do mnie moja dziewczyna, zdawała sie być zdenerwowana po wczorajszej kłótni, nie jest istotne o co, ważne że było ostro, chciała sie spotkać. Zaproponowałem żeby wieczorem wyszła z nami do pubu, napijemy sie i pogadamy gdy bede ja odprowadzał do domu, zgodziła się. Wieczorem około godziny 20 spotkaliśmy się wszyscy w PUBie, jakoś nie miałem ochoty na picie, czekała mnie w końcu ważna rozmowa. Kumple lekko podchmieleni wpadli na jeden z ich GENIALNYCH pomysłow, 20 minut drogi stąd jest przecież nawiedzony dom, jedziemy i ch*j. Z racji tego że nie piłem, będę prowadzić. Ja, moja dziewczyna 2 kolegów i koleżanka, droga do nawiedzonego domu. O tym domu słuszałęm już dawno, podobno pojawiały się tam postacie, tajemnicze zjawy, dziwne dźwięki w środku nocy, nie widziało mi się wchodzenie tam od samego początku. Moja znajoma mieszkająca naprzeciwko, podczas jednej z domówek, usłyszała hałas, jakby płacz dziecka, wszyscy wybiegli na zewnątrz, gdy ich oczom ukazał sięwidok uciekających w popłochu CYGANÓW, którzy postanowili w tym domku przenocować, pluli na ten budynek, przeklinali, stara cyganka ustawiła świece na ziemi i zaczęła mowić coś, czego znajoma ani nikt inny nie mogli zrozumiem, nagle położyła się na ziemi, zaczęła się miotać, trząść a jej oczy podobno miały krwawić. Z innych źródeł dowiedziałem się że w czasie stanu wojennego mieszkało tam małżeństwo z dwojgiem dzieci, podczas powrotu ojca do domu ktoś tego jegomościa zaczepił i poturbował na śmierć, a matka, która nie wytrzymała tego psychicznie, powiesiła najpierw dzieci, następnie siebie. Kolejna mówi o 2 księżach, którzy próbowali przeprowadzić egzorcyzmy na tym budynku. Skończyło się tak samo, jeden i drugi wybiegli z domu z krzykiem i płaczem. Jeden z nich popełnił samobójstwo, drugi nie jest już księdzem. Pomimo tych opowieści którymi oczywiście podzielilem sie ze znajomymi, dalej natarczywie chcieli tam wejść, pewnie dlatego że byli nielicho podpici, ja w każdym bądź razie powiedziałem że tam nie wejdę, moja dziewczyna tak samo. Gdy zajechaliśmy na miejsce, znajomi zostwili swoje telefony, portfele w samochodzie, zabrali tylko jeden telefon z ,,latarką" i poszli. Ja byłem przejęty rozmową z moją kobietą.Robiła mi straszne wywody o poprzednią noc, prawie płakała, przyznaję że nie zachowałem się zbyt ładnie, lecz rozmowa zmierzała w dobrym kierunku, aby się pogodzić. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, jak na typowym amerykańskim arcydziele, gdy nagle z domu rozległ siękrzyk andżeliki i głośny trzask, jakby ktoś uderzył drewnianym patykiem w drzewo. Śmieszny żart pomyśleliśmy, lecz dosłownie 30 sekund później zauważyliśmy Łukasza, skaczącego z 2 piętra budynku!! Zbladłem. Upadł na ziemie, słychać było ogromny trzask łamanych kości, a pomimo tego wstał jak gdyby nigdy nic i biegł w naszą stronę, jedyne co był w stanie powiedzieć to ,,DAMIAN , ANDŻELIKA, ONI, TAM, TO, UCIEKAJMY". Kolejny krzyk Andżeliki, przełamując się wbiegłem do tego domu, starałem się iść za krzykami andżeliki, serce miałem dosłownie w gardle, opustoszały dom, o którym krążyło tyle historii, a ja w nim, po akcji z moim znajomym. Nagle wszystko ucichło. Nie słyszałem krzyku, nie słyszałem nic. Poczułem tylko coś, jakby za sobą, nie moglem sie odwrócić, czułem że jak sie odwróce, to stanie się coś złego. CH*J W D*PE, odwróciłem się, biorąc zamach ręką w celu uderzenia czegokolwiek, kogokolwiek stojącego za mną, nie było tam nic. KRZYK. Wbiegłem na strych, zobaczyłem tam Andzie, ale już nie damiana. Wziąłem ją za rękę i zacząłem ciągnąć ąż do wyjścia, a zaznaczyć chcę, że jedyne wyjście prowadziło przez piwnicę, już ostatnie schody, gdy usłszałem zamykające się drzwi. I ten głos. Głos który mam do dziś w głowie. Głos max 7 letniej dziewczynki nucący ,,JEDEN....DWA....TRZY....TATUŚ ZARAZ WRÓCI" niewiele myśląc szarpnąłem Andzie za rękę i wyskoczyłem z nią przez okno półpiętra, 0,5 metra od ziemi. Wybiegliśmy z placu prosto do reszty ,,grupy"... Nie mogłem znaleźć Damiana, Karolina zadzwoniłą na policję ( moja dziewczyna) przyjechali dzięki bogu za 10 minut... Bardzo niechętnie weszli tam, widząc w jakim stanie jesteśmy. Lecz wystarczyło że otworzyli drzwi, zobaczyli ciało Damiana. Nawet jednego zadrapania. Damian zmarł ,,z przyczyn naturalnych".

18-letni chłopak.

Andżelika do dziś nie powiedziała co widziała, ani co się tam tak naprawdę stało. Nikt jej zresztą o to nie pyta.

Od Łukasza wiem tyle że zobaczył jak coś pociągnęło damiana w strone strychu, krzyczącą andżelike biegnącą za damianem, i nagle urwanie filmu, leci po prostu w dół.

TO zdarzenie miało miejsce 04, 12, 2010r.

Dzisiaj jest 2 rocznica gdy Damiana nie ma z nami.

Mała Ciekawostka. Miasto w którym leży ten budynek, wystawiło go na sprzedarz.

za 1 zł.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

dobre, ale czy rzeczywiście prawdziwe? :D
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje