Historia
Podziemia
Witam. Opowiem wam historię którą opowiedział mi mój wujek. Był wtedy jeszcze dzieckiem, i razem ze swoim najlepszym kolegom lubili się bawić w ruinach pałacyku w ich wiosce.
Jak sam mi opowiadał on (Tomek) i jego kolega (Leszek) wybrali się tam właśnie, pomimo sprzeciwu rodziców Tomka i babci Leszka (Leszka wychowywała babcia naprawdę superkobieta, sam ją jeszcze pamiętam). Wiadomo - bali się oni, że rozpadający się pałacyk może nagle runąć im na głowy, jakiś kamień, cegła czy coś. Postanowili, że będą się bawić w "strzelankę".
Zabawa polegała na tym że brali patyki i się "strzelali". Mało ambitne, no ale kto z nas nie był dzieckiem? W każdym razie, już jakoś robiło się ciemno, no ale chłopaki zmyślne - mają latarkę więc chodź, pochodzimy sobie po ciemku na odważniaka.
I tak sobie chodzili, gdy doszli do drzwi od, no właśnie nie wiem jak to nazwać, coś jak podziemia, parę korytarzy, kilka ,,pokoików" itp.
Na odważnego weszli i zwiedzali, tym bardziej nakręcając się historyjkami o duchach, demonach, czarnych psach, 16 letnich dziewicach i innych rzadko spotykanych cudach tego świata.
Gdy nagle usłyszeli czyjąś rozmowę, byli strasznie przestraszeni, więc postanowili wrócić do domów, gdy nagle tuż przed ich oczyma stanęła biała postać, śnieżnobiała postać bez wyraźnego konturu. Z opowieści wiem, że uciekali aż się kurzyło, każdy do swojego domu. W domu jak opowiadali dostali porządne lanie od rodziców, babci i już nigdy tam nie poszli.
Dopiero po około 3 latach poznali prawdę. Babcia Leszka poświęciła nowiusieńkie prześcieradełko, takie amerykańckie, żeby nastraszyć łobuzów, wślizgnęła się po prostu tam i sobie tak czekała, a gdy się pojawili w tych całych podziemiach, wyskoczyła i nastraszyła ich tak, że w drodze do szkoły (szkoła naprzeciwko pałacyku) odwracali wzrok żeby nie spotkać białej postaci. Jak widać nie taki diabeł straszny jak go malują.
Może historyjka nie nadaje się na tę stronę, niemniej jednak motyw ducha się pojawił :).
Komentarze