Historia
Spadek po Babci
Cała historia zaczęła się na pogrzebie babci, miałem 5 lat.Babcie od dawna pożerał rak, była taka słaba i chuda że nie mogłem pojąć jak ona żyję. Śmierć była chyba ulgą jej cierpień. Kiedy wszyscy stali nad trumną w modlitwie ja siedziałem na ławce, babcia obok mnie. Tak pięknie się uśmiechała, nie było w niej ani grama śmierci. Nie to co zwłoki które leżały tam w trumnie. Miała taki miły uśmiech, pogładziła mnie po głowie. Zbliżyła się do mnie i szepnęła:Nic mi nie będzie,nie bój się.
Potem dodała szeroko się uśmiechając:Jesteś wyjątkowy, dostałeś w spadku dar który musisz wykorzystać.
Staruszka wstała i powoli rozpływała się w powietrzu machając mi ręką na pożegnanie. Zacząłem płakać, wydukałem tylko: Żegnaj babciu.
Już kiedy wracaliśmy z pogrzebu widziałem ich pełno...
Rodzice myśleli że wymyślam sobie zmyślonych przyjaciół, ale nie było w tym ani grama oszustwa kiedy przechodziłem obok nich na ulicy krzycząc "dzień dobry".Nauczyłem się ignorować ten "dar" ponieważ ktoś w końcu zamknął by mnie w 4 ścianach obitych materacami.
Dziś mam 36 lat, obudziłem się oblany zimnym potem, nade mną stała moja córka, była już po drugiej stronie.
"Tatusiu, co się stało, tak się boję."-powtarzała.
Zostało mi tylko płakać.
Komentarze