Historia

U Piekieł Bram: Rozdział 1. Już czas Rozdział 2. Pierwsza bitwa

ukaszeq 1 8 lat temu 878 odsłon Czas czytania: ~10 minut

JUŻ CZAS

Sammie poczuła dłoń wplecionę w swe rudawe włosy, która delikatanym ruchami sprawiała jej niebywałą przyjemność. To Luke, starał się obudzić ją ze snu, dająć znak ze już czas.

Otworzyła oczy i ujrzała bladą, uśmiechnięta twarz swego brata. Był od niej młodszy o dwa lata, ale wyglądał na starszego, był już mężczyzną o szerokich ramionach, głębokim i niskim głosie, krótkich blond włosach i oceanicznych oczach. Odzanaczała go jego niebywała uroda, która przyćmiła nie jednokrotnie jednego z najprzystojnieszych mężczyzn w szkole, mieście...

-Już czas- szepnął i odszedł, gdy zrozumiał że siostra już się obudziła. Sammie podniosła się, ubrała i wstała. Była śpiąca, ale tu wszyscy byli wykończeni i zmęczeni. Nadchodził ten moment. Nie. On już nadszedł. Już czas. Już czas iść na wojnę.

*

Ustawili ich w szeregach, dzieląc na grupy. Oczywiście Sammie była w grupie z Lukiem, a ich dowódcą została kobieta, której imienia nie poznali, iż ta chyba uznała że to zbedne, skoro mają zwracać się do niej "generale", "sir". Była łysa, ubrana w typowy czarny mundur żołnierza, miała bladą cerę oraz sińce pod oczami. Oczy, które budziły grozę i lęk jednym spojrzeniem miały odcień ciemnej zieleni. Nie spotykanej, nie do opisania. Pięknej, ale bardzo groźnej.

W grupie rodzeństwa było szczęść osób, razem z Generałem. Sammie i Generał były jedynymi dziewczynami w zespole, reszta to mężczyźni, muskularni, niczym się nie wyróżniajacy, oprócz Luke'a którego oczy lśniły w ciemnościach. Zaczęto przedstawiać plan obrony miasta i niszczenia wrogów. Krok po krok, jak będzie wyglądała akcja.

Wampiry przejeły kilka okolicznych miast, teraz kierują się na Moonwood, stare miasto, które jest jednym z największych miast i znajduję się blisko Stolicy w której właśnie byli. Jeśli wampiry zdobędą Moonwood to Stolica będzie w ogromnym niebespieczeństwie, a do tego nie można było dopuścić.

Wiedzieli skąd przybędą, więc w okół starchych,kamienncyh murów miasta zostały rozłożone pociski, które wypuszczą gaz, który zabija tylko wampiry, lecz duża ich część przedrzę się do miasta. Celem żołnierzy jest to iż nie można pozwolić dostać się im do centrum, w którym będzie stacjonować Dowództwo operacji w którą zostały zaangażowane najlepsze jednostki, grupy i zespoły Łowców.

Kolejne działania zależały od tego jak powiedzie się pierwsza część oborny miasta, ustalono 5 wariantów, jednakże żaden nie przewidział tego że będzie to prawdziwa rzeź.

*

Sammie spojrzała na brata, a on na nią. Jej rude włosy lsniły w ciemnym magazynie w którym stacjonowali. Otaczał ich niebywały chaos dziwięków maszyn i odgłosów rozgazów, czy komunikatów wydobywających się z głośników. Nie było szansy zagadać, ale im to nie przeszkadzało, nauczyli się porozumiewać bez dźwięku, a to tylko dlatego że ich matka była głucha. Język migowy był ich bronią, umiejętnością specjalną.

"Gotowa?" zapytał Luke. Sammie przytakneła i chwyciała broń, kilka pistoletów które przypieła do paska, chwyciła też łuk, kołczan ze strzałami dalekosiężnymi.

Generał pokazała im że mają ruszyć za nią do poduszkowca, który zapraszał otwartym włazem, jakby mówił "Żegnajcie, przyjaciele. Ostatni raz się widzimy".

PIERWSZA BITWA

W poduszkowcu panowała cisza. Nikt się nie odzywał, każdy spoglądał przed siebie. Możliwe że niektórzy się modlili, a inni wyczekiwali chwili w której opuszczą maszynę. Sammie miała prawdziwy mętlik w głowie. Mieszał się w niej strach z ekscytacją. Robiła to już nie raz, nie dwa, była doświadczonym Łowcą. Luke siedział dwie osoby dalej, nie patrzyła na niego, a tak jak wszyscy spoglądała przed siebie. Zastanawiała się jak to będzie, gdzie dokładnie ich umieszczą. Miała ochotę dorwać się do bestii i zabić ich tyle, by pokazać że jest silna. A czy była silna? Sammie? Siedemnastoletnia dziewczyna z małego prowincjonalnego miasteczka? Straciła ojca gdy mama była jeszcze w ciąży z Lukiem, nawet go nie poznała. Nie był żołnierzem, a prostym człowiekiem pracującym w elektrowni. Pewnej letniej nocy ich małe miasteczko Acle zostało zaatakowane przez dziewięć wampirów,ale to wystarczyło by pozbawić miasteczko połowy populacji, w tym życia jej ojca. Razem z matką schowali się w schronie, w którym cudem przeżyli.

Nagle maszyna stanęła w miejscu i ktoś otworzył właz, wpuszczając do środa smugę światła słonecznego. Wszyscy wstali, sprawdzając swą gotowość. Sammie zrobiła cichy wdech i wydech, i spojrzała na brata. Jego twarz była kamienna, niczym posąg stał i wpatrywał się w jeden punkt martwym wzrokiem.

Wyszli z pojazdu, a przed nimi ukazało się kamienne miasto. Prawdziwa forteca. Poduszkowiec odleciał chwilę potem, a oddział Sammie i Luka został przekierowany do jednego z kościołów, w którym teraz znajdowało się dowództwo. Ruszyli szybkim krokiem za Generał. Weszli do kościoła, którego wielkie mosiężne drzwi były szeroko otwarte.

-Wszyscy mieszkańcy zostali ewakuowani, zaraz dotrą do nas ostanie trzy oddziały- usłyszała Sammie przechodząc obok dwóch tęgich mężczyzn. Zapewne jakiś dowódców, ale żadnego z nich nie znała.

-Aiko, jak się czujesz?- usłyszała znajomy kobiecy głos. Odwróciła się i ujrzała swoją nauczycielkę z treningów które odbyła tuż przed operacją, kobietę o długich blond włosach, smukłej sylwetce w mundurze. Do paska miała przyczepione dwa pistolety, jak widać nie miała brać udziału w walce.

-Dobrze- odpowiedziała dziewczyna. Jej głos był suchy, pozbawiony emocji, jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Aiko, Aiko... Nagle Sammie zrozumiała kim jest owa dziewczyna. To jej siostra wysadziła całe miasto by zniszczyć setki wampirów, które je zajęło, poświęcając swe życie. Była córką jednych z najlepszych Łowców, zaliczanych do elity, którzy zginęli w zamachu na ich życie kilka lat temu.

Sammie zaczęła współczuć dziewczynie, ale nie ona jedyna przeżyła taką tragedie. Jej siostra była bohaterką, tak samo jak ich rodzice.

-Oto rozkazy- powiedziała Generał. Dziewczyna nawet nie zauważyła kiedy Generał zniknęła, była aż tak skupiona na Aiko- Zajmujemy północną wieżę. Teraz dam wam imiona, które macie zapamiętać. Ty- powiedziała wskazując na Luka- będziesz cztery, a ty pięć- powiedziała patrząc na Sammie.

Okey, jestem numerem, pomyślała. Brat spojrzał na nią z uśmiechem.

-Jeden, dwa i trzy będą stacjonować na dole, ich celem będzie walka stopnia pierwszego, zaś ja, cztery i pięć zajmiemy się strzelaniem dystansowym. Naszym zadaniem jest utrzymać wieżę, zrozumiano?

-Tak jest, Generale!- krzyknęli wszyscy i odmaszerowali za Generał.

*

Wieża znajdowała się blisko muru, byli zatem jednym z pierwszy oddziałów które mają odeprzeć, albo opóźnić atak wampirów. Gdy Sammie weszła na górę, jej oczom ukazał się niebywale piękny widok. Miasto otaczały łąki, zielone pastwiska, na wschodzie znajdował się las, ciemny i to zapewne tam będą stacjonować wampiry. Słońce powoli zachodziło, atak zbliżał się wilkiem krokami. Ustawili się na pozycję, które zostały im wyznaczone. Luke był tylko dwa metry od niej, ale musiała teraz skupić się na dokładnym celowaniu, brat nie mógł jej rozpraszać. Wampiry nie mają szans dostać się na góre, jeśli na dole będzie toczona walka. Wieża miała sześć metrów, otaczały ją jeszcze dwie wieże i kilka budynków mieszkalnych, które teraz zostały zamienione na punkty uderzeniowe.

Sammie czekała i patrzyła przed siebie, wycelowała w jeden punkt, czekając aż detektor ruchu zabrzęczy, ale ten wciąż pozostawał nie wzruszony. Wciąż i wciąż. Otaczała ich głucha, martwa cisza. Cisza przed pierwszą bitwą.

*

Zaatakowali z lasu, tak jak przewidywano. Sammie zaczęła strzelać bez rozkazu. Jej strzały były uzbrojone w ładunki wybuchowe, a jej celem było to by trafić w jednego z nich, takiego który nie odłączy się od grupy a będzie dalej w jej kręgu, a gdy nadejdzie eksplozja zabije więcej niż dziesiątki, a dojdzie do setki. Zasięg rażenie wybuchu nie był aż tak duży, więc Sammie musiała wysilić się sprytem. W celowniku ujrzała wampira który kurczowo trzymał się dwóch kobiet, a te trzymały się następnych i tak dalej... One zawsze tworzyły łańcuch, sieci, jakby były zespołami. Tego nikt nie potrafił zrozumieć. Dziewczyna wyciągnęła strzałę i strzeliła w jedną z kobiet, policzyła do pięciu i ujrzała jak pocisk wybucha, wypuszczając mglę gazu, która zaczęła niszczyć bestie. Najpierw ich skóra stawała się lepka i ściekała, a potem oni opadali i umierali.

Sammie spojrzała jak wygląda sytuacja na dole, jeszcze żadna z bestii nie dostała się do miasta. Dobrze, pomyślała.

Strzelała dalej, pozbawiając życia kolejne grupy wampirów, ale ich było zbyt wielu. Zbliżali się do muru, było nieuniknione że w nocy dostaną się do miasta.

*

Najpierw wystrzeliły wszystkie pociski otaczające mur, zabijając tysiące bestii. Słychać było głośne wycie i stękanie, ból i słodki smród ich ciał, który roznosił się w powietrzu. Sammie próbowała dalej strzelać, ale wampiry chronione były przez kamienny mur.

Generał zrozumiała że teraz muszą dołączyć do reszty na dole, atak z góry nie będzie miał sensu. Zbiegli na dół, dołączając do reszty oddziału. Generał wydała jeszcze kilka poleceń, w których mówiła że dalej musimy chronić wieżę, że musimy odeprzeć atak, nie możemy się za bardzo od siebie oddalać, ze w razie odwrotu każdy musi mieć szanse uciec i że nikt nie ma bawić się w bohatera, tylko ma być Łowcą, którym zadaniem jest zabicie wampirów.

Usłyszeli wybuch, wampiry zdetonowały kamienny mur. Tego nikt się nie spodziewał, jak dotąd nie odnotowano przypadku w którym stosowały one broń, zawsze walczyły same, ich ciało było niczym stalowy pancerz, posiadali ogromną siłę i szybkość, oraz dzikość której nie dało się przewidzieć. A jednak, tym razem dokonali tego, czego nikt się nie spodziewał. Generał spoglądała na to jak wampiry wchodzą do miasta, zalewając brukowane uliczki i ruszając z impetem na żołnierzy, którzy podjęli walkę.

Była zaszokowana.

Strach jednak nie przesłonił jej oczu i ta kazała swemu zespołowi przygotować się do odparcia ataku.

-Zaraz dotrą. Jak widać nas zaskoczyły!-krzyknęła- Ale to dalej te same bezrozumne ścierwa. ZABIĆ!!!!

I pierwsza ruszyła do ataku.

*

Sammie strzelała z dystansu w wampiry, celując dokładnie między oczy. Nie miała żadnej broni ręcznej, oprócz małego nożyka. To był jej błąd, sama powinna zaopatrzyć się w broń ręczną. Luka spostrzegł że siostra wciąż tylko strzela, wyciągnął ze swego kołczanu długi bat i podał go siostrze. Ta przyjęła go i zaczęła chlastać nim wampiry. Luke wyciągnął miecz i nim ciął bestie na pół. Cała jego twarz była pokryta krwią, która tryskała wszędzie zalewając dziedziniec miasta.

Wampirów wciąż przybywało, a Sammie czuła że łapie ją coraz większe zmęczenie. Ich siły osłabły, było ich coraz mniej. Zrozumiała że czas się wycofać, lecz nie słyszała rozkazu. Wciąż czekała, dalej odpierając ataki bestii.

Jeden z nich, mężczyzna, zaszedł ją od tyłu i chwycił mocno w piersi, łamiąc przy tym jej kilka kości żeber. Dziewczyna poczuła straszliwy ból, ale musiała zabić wampa.

Jednym strzelistym ruchem bata odcięła mu rękę, lecz ten jak gdyby nigdy nic dalej rzucał się na nią, wciąż mając otwartą paszczę, kłapał zębiskami. Dostrzegała w jego czerwonych oczach szał. Pragnął jej. Pragnął jej śmierci.

I wtedy poczuła ból z tyłu głowy, który spowodował iż ta osunęła się na ziemię.

*

Luke ciął mieczem kolejne bestie, aż jego oczom nie ukazała się scena, która zmroziła mu krew w żyłach. Generał walczyła na przodzie, cięła długim ostrym mieczem hordę wampirów, ukazując przy tam jak świetna jest z niej gimnastyczka. Skakała, robiła uniki, lecz okazało się że było ich zbyt wielu. Gdy próbowała odciąć głowę jednemu z nich, odziana w długą, balową, postrzępiona i błękitną suknię wampirzyca zaatakowała ją znienacka wbijając w jej pierś swe długie szpony. Generał osunęła się na ziemie.

Luke nie pobiegł w jej kierunku, wiedział że jest już martwa.

*

Byli straceni, Damien szukał wzrokiem reszty swego oddziału, dostrzegł tylko walczące rodzeństwo. Dziewczyna zaciekle strzelała batem w wampiry, ale jeden z nich złapał ja od tyłu i ścisnął mocno w klatce piersiowej. Chłopak chciał się rzucić do pomocy, ale był otoczony przez dziesiątki szalonych bestii. Wciąż odpierał ataki, unikając przy tym jakiegokolwiek kontaktu. Strzelał do nich zza ściany, iż jego miecz ugrzęzł w ciele jednego z wampów,a ten nie dał rady go wyciągnąć.

Damien wiedział że muszą się wycofać, zaczął szukać wzrokiem Generał i ujrzał jej ciało leżące w kałuży krwi na brukowanej uliczce. Jej zielone oczy były spowite mgłą. Wtem ujrzał jak Pięć osuwa się na ziemie, a nad nią stoi wampir. Strzelił w jego stronę, trafiając w głowę,a ten upadł prosto na dziewczynę.

Damien wyszukał wzrokiem brata Pięć i biegiem ruszył w jego stronę.

*

-Zostało nas trzech- krzyknął Damien, gdy był już blisko blondyna.

Luke odwrócił się i ujrzał że to chłopak z jego oddziału. Otaczała ich grupa wampirów, która mieszała się z garstką Łowców, dalej zaciekle walczących.

-Wycofujemy się!- krzyknął Luke i wzrokiem zaczął szukać Sammie, lecz nigdzie jej nie dostrzegł. Nie miał chwili na dłuższe poszukiwania iż zaatakował go jakiś wamp, ale Luke odciął mu głowię jednym szybkim ruchem.

-Wiem gdzie ona jest, chodź!

Łowcy pobiegli w stronę gdzie leżała nieprzytomna Sammie. Na niej leżał martwy wamp, przygniatał ją swym ciałem. Luke podniósł ciało wampira, a następnie swą siostrę, którą wziął a ramiona.

-Łap- powiedział, rzucając miecz w stronę ciemnowłosego chłopaka- Osłaniaj nas, idziemy do wyjścia.

Pierwsza bitwa dobiegła już końca, a w powietrzu unosił się słodki smród ciał martwych wampirów.

Przegrali.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

uwielbiam styl pisania autora, kocham Sammie i Damiena i Luka. Serio świetna robota
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje