Historia

Brochowska babcia

maciekzolnowski 0 11 miesięcy temu 378 odsłon Czas czytania: ~2 minuty
Historia, którą tu opisuję, wydarzyła się na wrocławskim Brochowie parę lat temu, ale pamiętam ją doskonale. Dała mi wiele do myślenia. Mieszkałem wtedy w bloku przy Birmańskiej, a po sąsiedzku w starych poniemieckich kamienicach żyli Cyganie, bo Brochów był i jest miejscem wieloetnicznym i dziwnym, miejscem z duszą tak zwaną. Dzielnica, którą tu opisuję, po trosze kolejowa, po trosze cygańska, cieszyła się ongiś złą sławą, ale to stare dzieje mające niewiele wspólnego z dniem dzisiejszym.
To w mojej części miasta ostatnie lata życia spędził Edward Dymek, znany z takich filmów, jak: „Abel, twój brat" Janusza Nasfetera, „Wakacje z duchami" i „Podróż za jeden uśmiech" Stanisława Jędryki. Zarówno życie, jak i śmierć pana Edwarda były do bólu nędzne, a to z uwagi na alkoholizm, z jakim się ten dziecięcy aktor zmagał. Mieszkał w koszmarnych warunkach, bez prądu i kanalizacji, a utrzymywał się ze zbierania złomu. Umarł w całkowitym zapomnieniu. Pamiętam, że czytałem o tym wszystkim w Internecie.
Dokładnie trzy lata temu przechadzając się brochowskim parkiem, do którego często wstępowałem, spontanicznie przypomniałem sobie postać byłego gwiazdora. Co czuła jego matka, gdy przyszło jej odprowadzić własne dziecko na miejsce wiecznego spoczynku? Jak pogodziła się z tak wielkim brakiem? Nie umiałem sobie odpowiedzieć na te pytania. Tymczasem minęła mnie pewna staruszka i uśmiechnęła się tajemniczo. Od razu przyszło mi do głowy coś bardzo, bardzo, bardzo mało prawdopodobnego, to mianowicie, że być może jest to owa matka pana Edzia. Bo tak się składa, że często miewam przebłyski dziwnej intuicji, o której sam nie wiem, co mam myśleć. Jednak w tamtej chwili nie to było najdziwniejsze. Kiedy minąłem sędziwą kobietę i już miałem zamiar wracać do domu, doszły mnie słowa płynące z jej ust: „Nie jest dobrze, kiedy rodzice żyją dłużej od swych pociech i kiedy je przeżywają”. Ponownie się uśmiechnęła, a mnie od tego uśmiechu dosłownie aż zmroziło. Bo niby skąd znała moje myśli, tak skryte, intymne, tak do bólu moje? I jak to się stało, że tu, właśnie w tym parku trafiliśmy spontanicznie na siebie, że zjednoczyła nas w czasie i przestrzeni aura wspomnień?
Ta krótka historyjka, która wydarzyła się ładnych kilka lat temu, może niezbyt straszna, choć niezwykła, dała mi wiele do myślenia zarówno na temat intuicji i czarnowidztwa, jak i możliwości czytania w ludzkich myślach. No cóż, chyba przyjdzie mi pogodzić się z tym, że na świecie są sprawy, o których się filozofom nie śniło. A pan Dymek niechaj spoczywa w pokoju.  
Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~2 minuty Wyświetlenia: 7 260

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje