Historia

Zabawa w ciemności

martos998 1 10 lat temu 1 347 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Trudno powiedzieć, że się obudziłem. Raczej po prostu otworzyłem oczy. Świadomość, że już nie śpię przyszła chwilę później. W zasadzie nie wiem co mnie wyrwało z objęć Morfeusza. W każdym razie przez dłuższą chwilę leżałem bezczynnie wpatrując się w sufit. Po chwili uświadomiłem sobie, że chce mi się pić. Powoli wstałem, włożyłem kapcie i przecierając cały czas zszedłem bez pośpiechu do kuchni. Sięgając po szklankę, zdałem sobie sprawę, że coś jest nie w porządku. Nie umiałem nadać nazwy temu uczuciu ani też określić konkretnie co je wywołało. Wtedy w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl. "Zaraz, zaraz przecież nigdy nie budzę się w środku nocy. A nawet jeśli to na pewno nie chciałoby mi się schodzić do kuchni tylko po to by napić się wody. Gdy tak rozmyślałem, moich uszu dobiegł skrzekliwy chichot. Odwróciłem głowę w stronę, z której pochodził ów dźwięk, ale nic nie zobaczyłem. ŁUP! W piwnicy rozległ się potężny huk. Mocno zaniepokojony pobiegłem w tamtą stronę. Zbiegłem po schodach słysząc przyspieszone bicie mojego serca. Z rozmachem otworzyłem drzwi. Wchodząc do środka, moje nozdrza uderzył silny zapach stęchlizny i czegoś jeszcze.

Krew.

Ta myśl zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Zapaliłem światło. Zamiast mojej piwnicy moim oczom ukazał się długi, obskurny korytarzy, oświetlony przez migające co jakiś czas żarówki luźno zwisające z sufitu. Po jego bokach znajdowały się drzwi. Całe mnóstwo. Chciałem stąd jak najszybciej uciec, ale gdy się odwróciłem jedyne co zobaczyłem to pusta ściana równie brudna co pozostałe. Nie było drzwi, którymi tutaj wszedłem. Nigdy w życiu nie byłem tak śmiertelnie przerażony. Co się działo? Co to za jakiś chory sen? Muszę się wydostać. Zacząłem iść przed siebie. Oprałem dłoń na klamce najbliższych drzwi. Nie byłem do końca pewien czy chcę je otworzyć, ale nie miałem wyjścia. Pokój jaki zobaczyłem był wypełniony teatralnymi maskami pozawieszanych na sznurkach. Kręciły się leniwie, każda w swoją stronę. W pewnym momencie jedna z nich zaczęła się przybliżać w moją stronie. Miała usta wykrzywione w przeraźliwym grymasie, łudząco przypominającym uśmiech. Jej szklane oczy były nadzwyczajnie puste. Nagle w moim umyśle pojawiła się myśl, która sprawiła, że natychmiast zatrzasnąłem drzwi. To nie była maska. To była twarz. Z trudem ruszyłem dalej podchodząc do następnego pokoju. Nacisnąłem klamkę głośno przełykając ślinę. W następnym pomieszczeniu nie było żadnych przedmiotów. Była natomiast kobieta. Siedziała w rogu, skulona niczym pies. Odwrócona była do mnie plecami, więc jedyne co widziałem to to, że miała na sobie obdartą sukienkę koloru brudno szarego, a jej włosy były skłębione na głowie niczym węże. Drapała ścianę. W tym momencie uświadomiłem sobie, że w zasadzie cała ściany nosi na sobie ślady paznokci. Zauważyłem, że wszystkie te zdrapania układają się w napisy. Wszystkie brzmiały tak samo. "W cierpieniu znajdziesz ukojenie". Nagle kobieta odwróciła się w moją stronę. Jej twarz była pokryta całą masą blizn, a no oczach widać było bielmo. Zamknąłem wejście do pokoju, kiedy tylko zobaczyłem, że kobieta wstaje. W zasadzie nie wiem, dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej. Cały się trzęsąc zacząłem iść dalej. Podszedłem do następnych drzwi czując jak moje serce tłucze się w mojej klatce piersiowej. Otworzyłem je i... natychmiast zamknąłem. To co zobaczyłem przez tę niecałą sekundę sprawiło, że moja kolacja wróciła z powrotem do moich ust i szybko z nich uciekła. W tamtym pokoju było coś na wzór gabinetu ginekologicznego. Tym czym różnił się od innych tego typu pomieszczeń, było to, że fotelu przeznaczonym dla pacjenta leżała martwa kobieta. Jej dolna połowa była oderwana od ciała. Ściany i podłoga były spryskane krwią. Jednak najbardziej przerażającą rzeczą w tym wszystkim było to, że coś WYŻERAŁO resztki jej wnętrzności. To coś było ludzkim płodem. Zacząłem biec. Gnałem przed siebie szlochając i wołając o pomoc, nie wiedząc czy kiedykolwiek się stąd wydostanę. W końcu korytarz się skończył. Stanąłem, tępo patrząc się na żelazne drzwi, które mogły być moją jedyną szansą na opuszczanie tego koszmaru. Powoli i bardzo ostrożnie otworzyłem je, gotowy w każdej chwili do ucieczki. Nic jednak się nie wydarzyło. Za drzwiami znajdowało się dużych rozmiarów, ciemne pomieszczenie. Wszedłem do środka. Nie wiedząc co mnie czeka ruszyłem do przodu. Nagle z ciemności wyłoniła się czyjaś sylwetka. Po chwili zorientowałem się, że to klaun. Nie wyglądał zbyt przerażająco, w każdym razie nie po tym wszystkim co widziałem. Jedynie jego dziwnie się błyszczały, a jego uśmiech z pewnością nie należał do wesołych. Wtem klaun przemówił.

- Podoba ci się zabawa, co?

Zbity z tropu tym pytaniem skuliłem się w sobie.

- No cóż, ja tam bawię się wyśmienicie - powiedział klaun.

Nagle ze wszystkich stron zaczęły naciągać najbardziej przerażające istoty jakie tylko można sobie wyobrazić. Każda z nich wyglądała inaczej. Niektóre miały łuski, pazury i kły, inne skrzydła, a jeszcze inne pełzały po ziemi łypiąc na mnie świecącymi oczyma. Wszystkie rzuciły się na mnie. Krzyczałem na całe gardło. Czułem jak każdy z tych potworów rozrywa moje ciało na strzępy. Gdzieś w głębi mojego umysłu rozległ się okropny, szyderczy śmiech i wtedy... obudziłem się. Siedziałem na pościeli swojego łóżka zlany zimnym potem. Mój oddech był płytki i świszczący. Wstałem i poszedłem w kierunku łazienki. Odkręciłem wodę i przemyłem energicznie twarz. Uniosłem głowę i zamarłem. Na gładkiej powierzchni lustra napisany krwią napis głosił: "Pobawimy się jeszcze". W tym momencie żarówka w lampie oświetlającej łazienkę, pękła.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

o mój boże. straszne!!
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje