Historia
Co chcieli z nami zrobić?
Razem z przyjaciółkami lubimy poznawać nowych ludzi. Podchodzimy o ludzi, zagadujemy. Czasem to chwilowa znajomość, a czasem coś głębszego. Z tego też powodu ucieszyłyśmy się, kiedy podczas naszego dłuższego spaceru zagadali do nas jacyś chłopcy.
Przedstawili się, pogadaliśmy trochę. Pierwszy wyglądał na około 10 lat, a drugi około 15.
- Fajnie się gada – odparł ten starszy – Może was odprowadzimy?
Nie miałyśmy nic przeciwko. Myślałyśmy, że to zwykła, nowa znajomość.
Myślałyśmy.
Jechaliśmy przez chwilę razem, rozmawiając.
W pewnym momencie, minęliśmy przystanek autobusowy; Na którym stało czterech motocyklistów. Nie zwróciłyśmy na nich uwagi, dopóki nie zaczęli na nas gwizdać i trąbić. Spojrzałam na nich kątem oka i zauważyłam, że chłopcy, którzy mieli nas odprowadzić, zatrzymali się przy nich.
Dziewczyny tego nie zauważyły, pojechały dalej. A ja się odwróciłam za siebie. Zobaczyłam w tamtym momencie, jak jeden z motocyklistów wrzeszczał na młodszego chłopaka, a starszemu dał z liścia w twarz. Nie słyszałam, co mówili. Byłyśmy za daleko.
- Zawróćmy – wtrąciła się Sophie – Wróćmy po nich.
- Spieszę się – odparła Mia– Wracajmy do domu.
Pojechałyśmy dalej, cały czas rozmawiając o tych chłopakach. Po chwili, Mia zatrzymała się i powiedziała:
- Kto normalny zaczepia obce dziewczyny, pyta o imiona i wiek, a później proponuje odprowadzenie do domu?
Zbladłyśmy. Wszystkie wiedziałyśmy, jaka jest odpowiedź.
Nikt.
Przyspieszyłyśmy tempa, kiedy zza rogu wyjechał ambulans na sygnale. Jechał dokładnie w kierunku gdzie spotkaliśmy tych chłopaków.
- A co jeśli… - szepnęła Jennifer.
- Nawet tak nie mów – odpowiedziałam.
Zeszłyśmy z rowerów, i zaczęłyśmy je prowadzić. Szłyśmy równym tempem. Razem.
Nie przeszłyśmy długiego dystansu, kiedy z sąsiedniej ulicy wyjechała policja na sygnale, zmierzająca w tym samym kierunku co ambulans.
Maniakalny strach, to jedyna emocja którą wtedy czułyśmy. Nie zważając na to, że nasze biodra i nogi były ranione przez części rowerów, sprintem ruszyłyśmy do domu Sophie, bo do niej było najbliżej.
Rzuciłyśmy rowery na korytarzu, i razem usiadłyśmy na kanapie, panikując. Jednak ja, mieszkająca kilka ulic dalej, stwierdziłam że wolę wracać do domu teraz, niż jak już się ściemni.
Wyszłam od koleżanek, nadal siedzących na kanapie i przekonujących mnie, abym została z nimi.
Biegłam najszybciej jak potrafię, potrącając innych ludzi. Przebiegałam obok sklepu, kiedy obok mnie przejechała laweta, która transportowała czarno-czerwony motocykl.
Starałam się wyrównać oddech. Skręcałam już w moją ulicę, jednak przeszkodził mi ambulans wjeżdżający na parking pod moim mieszkaniem.
Kiedy weszłam do klatki, nikogo tam nie było. Pospiesznie weszłam do domu, zamykając drzwi na klucz. Sprawdziłam, czy są zamknięte kilka razy. Sprawdzałam za każdym razem, kiedy za moim oknem pojawiał się cień sylwetki.
Następnego dnia, całą historię opowiedziałam mamie. W jej oczach kryło się przerażenie, lecz mimo to zaczęła opowiadać…
- Posłuchaj – zaczęła – Jesteś młoda. Ładna. Silna. Na świecie dzieją się różne straszne rzeczy. Okrutni ludzie zatrudniają młodych, aby wabili i porywali młode dziewczyny, a sami później robią z nimi naprawdę okrutne rzeczy. Wykorzystują, zatrudniają, sprzedają. Wy się nie dałyście. Odjechałyście, nie wróciłyście do nich. Tylko dzięki tej jednej, małej decyzji żyjecie.
*
Minęło kilka tygodni, a my zapomniałyśmy o całej sprawie.
Tak się złożyło, że przechodziłyśmy pewnego dnia tamtą drogą.
Stali tam.
Dwoje młodych chłopców, którzy rozmawiali z dwoma, młodymi dziewczynami. Przerażone stałyśmy w bezruchu, przypatrując się z ukrycia całej rozmowie. Po chwili, starszy chłopak wyjął coś z kieszeni, wyciągnął w kierunku dziewczyn, i zapytał:
- Jak to pachnie?
Zauważył ich zaniepokojenie, więc szybko dodał:
- Znalazłem to w domu, i nie umiem rozróżnić zapachu. Jestem ciekawy, co to jest.
Jedna z dziewczyn przybliżyła się do przedmiotu w skupieniu.
Po kilku sekundach, zachwiała się na własnych nogach. A kiedy jej przyjaciółka odwróciła się w jej stronę, młodszy chłopak szybko i zwinnie wstrzyknął w jej szyję jakiś środek.
Chłopcy chwycili nieznajome za dłonie, prowadząc je do motocyklistów, którzy stali na przystanku.
- Dobra robota – odparł jeden z nich, wsadzając dziewczynę na swój motocykl.
- Mamy szukać dalej, czy na dzisiaj starczy?
Ku przestrodze.
Nigdy nie ufaj nieznajomym.
Komentarze