Historia

Tajemniczy Sms 4 (ostatnia)
Część 1: http://straszne-historie.pl/story/1623
Część 2: http://straszne-historie.pl/story/1658
Część 3: http://straszne-historie.pl/story/1669
Opowiedziałam o tym wszystkim Caroline. Zrobiła się blada na twarzy...
Włączyła monitor komputera. Wystukała coś w Google i pokazała mi artykuł z ostatniej gazety...
"Wczoraj (04.08) z zakładu psychiatrycznego uciekł chory psychicznie mężczyzna. Najpierw obserwuje ofiary, daje im znać, że jest. Po jakimś czasie morduje ofiarę w brutalny sposób... "
Byłam tak przerażona, że pobiegłam do łazienki zwymiotować. Płakałam. Wiedziałam, że umrę... Że nie ma dla mnie ratunku...
Caroline zaproponowała wynajęcie ochrony do czasu, aż złapią mordercę.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Na każdym kroku będą pilnować mnie jacyś napakowani faceci? - zaprotestowałam. - Potrzebuję trochę przestrzeni osobistej!
- Jak już morderca cię zakopie, to dużo przestrzeni nie będziesz miała...
- Ochroniarze odpadają...
- No wiesz... Ja to bym chciała być bezpieczna, nie obchodziłaby mnie jakaś tam "przestrzeń osobista"!
Przemilczałam to. Zamyśliłam się, wpatrując swoje oczy w las. Zdawało mi się, że za drzewem ktoś stoi. Nagle, przyszedł kolejny Sms...
"Słoooodko! Przeprowadziłaś się do przyjaciółeczki? Dla niej też nie ma już ratunku. Macie co najwyżej 15 minut na ucieczkę, w innym razie, domyśl się co zrobię."
- Dzwoń po policję i ochronę. Idziemy zamknąć się od środka w piwnicy. - rozkazałam.
Ona blada, bez słowa wpatrywała się w okno za mną.
W oknie stał ON. Przyciskał swoją obleśną twarz do szyby, ujawniając wszystkie szczegóły jego oblicza. Patrzył się na nas, co jakiś czas przewracając oczami i wyciągając język. Nie mrugał. Po prostu stał, nieruchomo. Wyszeptał:
- 11 minut.
Krzyknęłam do Caroline, żeby zadzwoniła po tą głupią policję i po tą bezużyteczną ochronę. Ona wpatrywała się w niego cały czas, jakby znalazła się w tym samym wymyślonym świecie co on.
- Nie ma już ratunku. - wymamrotała pod nosem.
Zaczęłam płakać, ciągnąc ją za ramię, ponaglając... Żadna metoda nie pomogła. Co prawda wlepiała swój pusty wzrok w mordercę odliczającego czas za oknem, ale miała takie błagalne spojrzenie... Jakby jakaś siła kierowała jej ciałem, ale nie sposobem patrzenia. Miałam wrażenie, że chce powiedzieć: "Zabierz mnie stąd, proszę, pomóż mi!"
Niestety, nie mogła.
Postanowiłam myśleć logicznie. Jeśli ucieknę z domu, dopadnie mnie na dworze. Jeśli zadzwonię na policję (lub gdziekolwiek) przyjdzie tu.
Zaczęłam powoli się wycofywać. Jego wzrok powędrował na moje oczy. Jego głęboko niebieskie oczy zmierzyły mnie.
Zabójca odkleił się od szyby i skierował się w stronę drzwi wejściowych.
Caroline obróciła swoją szyję w taki sposób, że głowa bezwładnie spadła na podłogę. Ale jej wzrok.. Jej ostatnie spojrzenie.. Nigdy tego nie zapomnę. Patrzyła prosto w moje oczy. Jej martwe usta wyszeptały jeszcze:
- U-Cie-Kaj...
Gwałtownie wzięłam komórkę do trzęsących się rąk i wykręciłam numer 997.
Co najdziwniejsze, sygnał urwał się w połowie, jakby pracownica odrzuciła połączenie.
Usłyszałam głośny, krótki huk. Byłam w salonie, nie zwracając uwagi na zwłoki mojej przyjaciółki.
Moi rodzice. Podjechali pod dom. Jest szansa?
A jednak!
Kiedy chciałam już do nich wybiec przez okno zobaczyłam TO. Szaleńca, biegnącego do auta z piłą mechaniczną...
Starałam się na to nie patrzeć. Szybko wybiłam szybę w oknie i zaczęłam biec tak szybko, że nawet nie wiem kiedy dotarłam do domu mojej babci...
Zaczęłam walić w drzwi, nikt nie otwierał. Jednak przez okno dostrzegłam babcię krzątającą się po kuchni. Spokojnie myła naczynia.
Nie wytrzymałam. Wyważyłam drzwi, wołając, że zdarzyła się masakra.
Babcia spojrzała na mnie, wydała z siebie dźwięk podobny do dźwięku wydawanego przez budzik.
Otworzyłam swoje zielone oczy. Po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, że to [u]wszystko[/u] był sen. Kiedy się obudziłam byłam zalana potem, płakałam.
Nagle, usłyszałam dźwięk Sms'a .
Trzęsąc się, odczytałam wiadomość... "Witaj, Leno..."
Komentarze