Historia

Piekło

breedovsky 0 10 lat temu 2 599 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Zastanawiałeś się czym jest piekło? Czym jest zło o którym tyle mówi Kościół?

Ja zastanawiałem się, nawet sporo. Mimo tego, że nie wierzyłem w boga, to myślałem o tym bardzo dużo. Wyobrażałem sobie piekło... jako miejsce pod ziemią, w którym wiecznie płonął ogień. Tylko niektóre miejsce były wolne od ognia i tam ludzie... byli torturowani. Jeśli nie torturowałeś, sam byłeś torturowany. Nad tym wszystkim czuwał Lucyfer, ten który niósł światło. To była moja wizja.

Być może Twoja jest podobna. Wtedy tak myślałem, ale dzisiaj znam odpowiedź... wiem jak wygląda piekło, doświadczyłem go już tutaj – na ziemi, zanim jeszcze umarłem.

Byłem studentem informatyki na drugim roku, mieszkałem razem z dziewczyną w dużym mieście. Codziennie rano dojeżdżałem pół godziny na uczelnię. Moja dziewczyna, Paulina – polonistka. Bardzo się kochaliśmy, miałem już w planach oświadczyny... chciałem to zrobić, kiedy nasza sytuacja majątkowa jakoś się ustabilizuje. No niestety... nie chciałem... nie mogłem dłużej czekać Pewnie sami doświadczyliście takiej miłości... kiedy wiedzieliście, że to jest ta osoba, osoba na całe życie. Tak było tym razem.

Bodajże był to czwartek, wracając z uczelni wpadłem do sklepu po zakupy na dzisiejszy wieczór, planowałem zrobić kolację. Paulina była na mieście z koleżankami, miałem sporo czasu, żeby wszystko przygotować. Wróciłem do domu koło 18 i od razu zabrałem się za gotowanie. O 19 wszystko było już idealnie... świece, jedzenie, nawet muzyka – klasyczna – którą ona lubi. Pewnie domyślacie się co planowałem... tak, to miało nastąpić dzisiaj. Na pierścionek pieniądze musiałem pobrać z konta, które było przeznaczone na rozruch filmy. Planowałem założyć serwis komputerowy. Poszedłem do łazienki, ostatecznie ogarnąłem się i usiadłem na kanapie, czekałem na nią. Nagle usłyszałem jak otwierają się drzwi, to była ona... Cała zapłakana, od razu podbiegła w moją stronę, przytuliłem ją. Zapytałem co się stało, ale nie odzyskałem odpowiedzi. Wydawało tylko z siebie szlochanie, które wraz z chwilą, w której ją objąłem, znacznie zwiększyło częstotliwość. Staliśmy w takiej pozycji kilka dobrych minut, aż wreszcie... usiedliśmy na kanapie. Powiedziała mi, że jej koleżanka zginęła. Samochód ją potrącił. Wtedy potwornie się przejąłem, wiedziałem, co czuje... sam kiedyś straciłem kogoś ważnego i znam ten ból. Ale to nie był koniec, kiedy trochę się uspokoiła postanowiła mi powiedzieć jeszcze o czymś. Otóż rok temu razem ze swoimi znajomymi była na wywoływaniu duchów. A jej koleżanka, chwilę przed śmiercią, w kawiarni opowiedziała jej o swoim śnie. W tym śnie pojawiła się postać kozła, która oznajmiła jej, że jeśli nie wie co się robi, to nie powinno się bawić w wywoływanie duchów. Był to pół człowiek... pół kozioł, nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć. Na odchodne dodał jeszcze, że dzisiaj mija równo rok od tamtego zdarzenia.

To wszystko brzmiało tak fantastycznie, gdybym przeczytał o tym w internecie pewnie zacząłbym się śmiać, ale w jej oczach widziałem, że ona w to wierzy. Zaprowadziłem ją do sypialni, utuliłem do snu i usiadłem w salonie z laptopem na moich kolanach. Szukałem czegoś na forach, stronach poświęconych tego typu zjawiskom, ale nie znalazłem nic konkretnego. "Robisz wszystko na własną odpowiedzialność" i tego typu bzdury... pierwszy raz w życiu internet mnie zawiódł. Mimo wszystko postanowiłem, że to oleję. W tych czasach każdy coś bierze, to wydało mi się być jedynym wytłumaczeniem. Zasnąłem.

Śniło mi się, że byłem w miejscu... białym, całkowicie białym. Nie było widać ścian, ani podłogi – była ona tylko wyczuwalna. Nagle ktoś za mną powiedział "obudź się". Odwróciłem się... był to anioł, miał rozszarpane skrzydła. Wywiązał się między nami następujący dialog:

– Kim ty, kurwa, jesteś?

– Okaż trochę szacunku, od twoich narodzin troszczę się o twój tyłek... A poza tym, nie widzisz? Jestem twoim aniołem stróżem. Słuchaj... musisz się obudzić.

– Co się dzieje...?

– Chciałem powstrzymać to co się zbliża do ciebie i do twojej dziewczyny, ale... spójrz! - anioł pokazał mi swój wielki ubytek na klatce piersiowej, przechodził na wylot a brzegi były czarne.

– Powiedz mi, proszę, co ja mam robić?!

– Masz się obudzić. Tak naprawdę interesuje go tylko twoja dziewczyna.

– KIM JEST DO CHOLERY ON?

– Moim bratem. Tym, którego zazdrość wpędziła do piekła.

Podszedł do mnie, położył rękę na moim ramieniu i powiedział "Słuchaj... ja umieram, zostało mi mało czasu. Nie będę w stanie cię obronić ani nikt inny. Bóg już dawno nas opuścił, jesteśmy sami przeciwko jemu... i jego armii." następnie przycisnął moją ramię a ja obudziłem się.

Zanim dotarło do mnie co mam robić minęło kilka minut. Kiedy odzyskałem świadomość pobiegłem do sypialnia, nie było jej. Spanikowałem, adrenalina w mojej krwi aż buzowała, co ograniczyło moje logiczne myślenie. Biegałem po domu szukając czegokolwiek... czegokolwiek co pozwoli mi dowiedzieć się gdzie ona jest. W ostatnim momencie wbiegłem do łazienki... ona trzymała już w dłoni żyletkę. Była zapłakana... znowu. Zabrałem jej żyletkę i przytuliłem. Jak się okazało... to coś również odwiedziło ją we śnie. Nie masz pojecia, ile czasu spędziłem z nią w tej łazience. Pocieszałem ją, mówiłem, że będzie dobrze aż było z nią lepiej. Kazałem jej obiecać, że nic sobie nie zrobi, obiecała.

Postanowiłem, że zadziałam, to niemożliwe, że nic nie da się zrobić, muszą być jakieś inne przypadki, kurwa... cokolwiek. Bóg musi gdzieś być, a ten... demon MUSI MIEĆ SŁABY PUNKT. Wiedziałem, że rozmyślaniem dużo nie zdziałam, więc wyszedłem z domu. Poszedłem do biblioteki, szukałem odpowiednich książek, ale żadna nie mówiła nic konkretnego. Tak samo jak internet – zawiodła mnie. Szukałem dalej... tym razem gdzie indziej.

Udałem się do mojej najbliższej parafii, kazałem jej zostać w domu i nigdzie nie wychodzić, nikomu nie otwierać... sam nie wierzyłem, że to pomoże, ale chciałbym, żeby czuła się chociaż trochę bezpieczna. Poprosiłem księdza o rozmowę i powiedziałem mu o wszystkim. O dziwo wyjął whiskey i dwa kieliszki. Opowiedział mi o pewnym człowieku, który ma wiedzę, która... być może pomoże. Dał mi jego numer a na koniec powiedział, że... Kościół, wie o tym, że bóg odszedł, tylko społeczeństwo nie może o tym wiedzieć. To wszystko to tylko przykrywka... jak widać – dobra.

Zadzwoniłem do niego od razu po wyjściu. Również powiedziałem mu o wszystkim. Chciał pomóc, ale polował na... wendigo? Powiedział mi, żebym usypał okrąg z soli, postawił kilka demonicznych pułapek nad każdym oknem oraz drzwiami. Jak się okazało... służyły one do unieruchomienia demonów. Miał mi je wysłać na email, co rzeczywiście zrobił bardzo szybko. Pobiegłem do domu i zacząłem wszystko szykować, ten... facet miał przyjechać jak najszybciej się da. Zajęło mi to kilka godzin, naprawdę... te pułapki nie są łatwe do narysowania. W środku okręgu stała kanapa na której miałem spędzić bezpiecznie noc razem z Pauliną.

Ona cały czas pytała mnie o co chodzi z tymi symbolami, z tą solą... Za każdym razem odpowiadałem, że ona zapewnią nam bezpieczeństwo. To nic groźnego – mówiłem. Byłem dupkiem, okłamywałem ją cały czas, ale... robiłem to dla jej dobra, wszystko była dla niej. Nawet te kłamstwa i nie mówienie wszystkiego...

O godzinie 23 siedzieliśmy wtuleni w siebie, ona chciała o tym rozmawiać, ale ja ciągle zmieniałem temat. Kiedy jej głos się podniósł światła zaczęły migać, a podłoga zaczęła delikatnie się ruszać. Byłem przerażony, ale nie mogłem tego po sobie pokazać. Światło zgasło, jedynie księżyc delikatnie oświetlał okolice kanapy. Nie widzieliśmy co się dzieje, aż nagle... ktoś... podszedł w naszą stroną i stanął przed solą. Spojrzał na nas i uśmiechnął się, a następnie rzekł: "Sól... pułapki... nie jestem zwykłym demonem. Zabawmy się." Diabeł... przeszedł przez linię z soli, ona zaczęła krzyczeć. Złapał i podniósł mnie a następnie rzucił mną o ścianę łamiąc przy tym żebra. Byłem ledwo przytomny, mogłem tylko obserwować... krew... dławiłem się. Podniósł ją i zaczął z nią tańczyć, ona nie chciała... ale chciała przeżyć, cały czas starała się patrzeć na mnie, jakby... widziała mnie już ostatni raz. Uderzył ją... upadła zakrwawiona. Podszedł do ściany na której nie było żadnych obrazów... była czysta poza tapetą. Podszedł do mnie i obsmarował sobie dłonie w mojej krwi, było jej sporo. Wrócił do ściany i zaczął rysować jakieś symbole. Otworzyło się jakieś przejście, po drugiej stronie... coś się paliło. Zabrał ją przeszedł przez to przejście, totalnie mnie zignorował... ale ból był zbyt silny, paraliżował mnie.

Kilka godzin później do mieszkanie wszedł ten... który miał pomóc. Zadzwonił po karetkę zabrali mnie do szpitala, udało im się mnie uratować, ale byłem bardzo osłabiony. Myślałem jak ją ocalić, co zrobić, żeby ją sprowadzić z tamtego miejsca... Kiedy byłem na obserwacji odwiedził mnie on – jak się okazało to był łowca. Łowca... polował na różne potwory... stworzenia, które nie mają prawa do życia. Przeprosił mnie, że nie mógł przyjechać wcześniej, ale... nie byłem na niego wściekły. Poprosiłem go, żeby mi pomógł. Powiedział mi, że... jej już nie da się ocalić, straciła powłokę cielesną. Być może znajdzie się sposób, ale... ona nie wróci... ona już nie jest tą samą osobą. Chciał mnie uczyć, wyszkolić na łowcę, zgodziłem się... Co mi pozostało...? Skończyliśmy rozmawiać jakoś koło 17, następnie zasnąłem.

Obudziłem się. Zegarek wskazywał godzinę 2 w nocy. Byłem potwornie spragniony, ale czułem coś w powietrzu... Zanim wstałem zobaczyłem, że ktoś stoi nad moim łóżkiem (!!!). Tak... to był on. Kazał mi być cicho albo mnie zabije. Uśmiechał się i chodził obok mojego łóżka, cały czas patrząc mi prosto oczy. Były żółte... aż świeciły w ciemności. Wykorzystał to, że leżę sam na sali i postanowił... prawdopodobnie zniszczyć moje plany na zostanie łowcą. Nagle przestał chodzić, stanął i jego uśmieszek zniknął. Machnął ręką a ja nie mogłem się już ruszyć ani mówić... Błyskawicznie zdjął kołdrę, nawet jej nie dotknął...Złapał mnie za lewą nogę. Przekręcił ją i złamał... ból. Był potworny, a to nie koniec... przyszła kolej na prawą nogę... zrobił to samo i odszedł, bez słowa. Cierpiałem... potwornie cierpiałem. Kiedy odszedł wreszcie mogłem krzyczeć. Chyba wszyscy w szpitalu mnie słyszeli. Szkoda, że nie widziałaś jak tłumaczyłem co się stało... eh.

Nie znalazłem żadnego sposobu na ocalenie jej... jeżdżę na wózku, już do końca życia będę. Tamten łowca... już mnie nie odwiedził, totalnie mnie olał. Żyłem kilka lat, starałem się znaleźć odpowiednich ludzi co coś zrobią... niestety...

Wiesz... znasz teraz moją historię, być może ona pomoże Ci zrozumieć. Znalazłem sposób jak dołączyć do mojej ukochanej. Już wykonałem pierwszy krok, wyrzekłem się boga, obraziłem go jak mogłem i teraz czas na drugi... siedzę w tym pokoju i wyglądam przez okno. Pewnie po raz ostatni oglądam niebo... ten piękny księżyc. Nie będę kazał jej dłużej czekać, kula tylko czeka, żeby znaleźć się w mojej głowie. Skoro doświadczyłem takiego piekła na ziemi, nic po śmierci nie może mnie zaskoczyć... prawda...?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje