Historia
Melodia grozy z opuszczonego domu
To był mroczny środek nocy. Biegła z przerażeniem, czuła oddech (być może wyimaginowany) na swoim karku. Nie wiedziała jeszcze przed czym dokładnie ucieka...
Krople deszczu osadzały się na jej ciemnoczarnych pasmach włosów. Siwe dymki pary w krótkim czasie wznosiły się do góry. Ociekała strachem. Na chwilę się zatrzymała, ledwo łapiąc tchu. Latarniane światło z poboczy ulicy rzucało się na jej zapłakaną twarz. Dookoła szumiące krzaki śpiewały piosenkę grozy. Roznosząca się ciężkimi dźwiękami melodia opuszczonego domu stojącego przed nią dudniła w jej uszach. To nogi ją tam przyprowadziły. Ona nie chciała tu wracać. To tylko podświadomość wariowała, podpowiadając jej rzeczy, których w tym momencie nie powinna robić - ale jednak tym razem uległa.
Zwolniła kroku. Skrzypiąca, mokra trawa gniotła się pod jej ciężkimi buciorami. Im bliżej była tego domu... Tym zapach zwietrzałej krwi bardziej mieszał się w wilgotną atmosferę otoczenia. Z paroma krokami dalej można było już wyczuć fetor gnicia i stęchlizny. Ohydna farba olejna odklejała się płatami od niedbale potynkowanej ściany. Czarne grzyby zalęgły się na obskurnych drewnianych drzwiach. Były one lekko uchylone. Wyciągnęła przed siebie swoją drżącą rękę, złapała za klamkę i pociągnęła drzwi w swoją stronę. Z łoskotem wyszły one z zawiasów, przerażając przy tym dziewczynę. Weszła do środka.
Ciężko oddychając szła już po skrzypiącej od starości podłodze. Wchodziła po schodach na wyższe piętro, pozostawiając po sobie mokre ślady. Przemyślała przez chwilę swoją ucieczkę. Nie powinni jej tak szybko odnaleźć.
Przeszła do pokoju, w którym zapach po prostu wywoływał konwulsje i odruchy wymiotne. Otworzyła zaklejoną taśmą izolacyjną, starą szafę. Wypadły z niej zwłoki w mocnym już stanie rozkładu, zmasakrowane okrutnie. Stała i patrzyła na to wszystko z osłupieniem, dopóki nie usłyszała pięciu głośnych tąpnięć.
Ociężałe kroki echem niosły się po domu. Widząc w kącie obrzydliwego pokoju nóż kuchenny (który nie wiadomo jakim sposobem się tam znalazł), bez wahania podniosła go i schowała się pod zjedzonym przez rdzę łóżkiem. Było tam ciasno, mokro i nieprzyjemnie pachniało, ale postanowiła tam wytrzymać, dopóki nie trafi na idealny moment. Czekała w napięciu.
W pewnym momencie drzwi otworzone kopnięciem uderzyły o ścianę, rozsypując tynk na podłogę. Weszło tu dwóch funkcjonariuszy policji. Dziewczyna cicho wygramoliła się spod łóżka i od tyłu rzuciła się na jednego z mężczyzn, rozcinając mu gardło. Poczuła wreszcie ten kulminacyjny moment, gdy znów wyzwoliła pałający w niej głód drapieżcy, żądzę krwi. Drugi mężczyzna próbował obezwładnić dziewczynę, lecz jego próby na nic się nie zdały. Dziewczyna niebywale szybko dźgnęła policjanta, zanim ten zdążył przyjąć choćby postawę obronną.
Dźwięk łamania karku zabrzmiał triumfalnie. Ona, rozcinając z namiętnością brzuchy swoich ofiar, spragniona krwi, śmiała się demonicznie. Cieszyła się jak dziecko. Zjadając surowe wnętrzności i mlaskając przy tym głośno, powoli wyjmowała jelita tych, których przed chwilą zabiła. To była już jej tradycja. Zwijała je, bawiła się nimi... Czuła się dobrze jak nigdy... Dwie pieczenie na jednym ogniu! Pogrzebała chwilę w swojej kurtce i wyciągnęła taśmę izolacyjną, wrzuciła nowe zwłoki do szafy i zakleiła mebel tak samo, jak wcześniej. Szybko uciekła z domu.
Była już w drodze do kolejnej kryjówki. Wiedziała, że stamtąd dostrzeże kolejną zaplanowaną ofiarę. Jej instynkt tak jej podpowiadał. Siedząc w kącie i myśląc, poczuła ulgę. Na ten czas nie musiała się martwić o siebie. Czuła relaks i życiowe spełnienie...
Komentarze