Historia
Zakonnica
Jaka ona piękna! Czarny habit tak ładnie spoczywał na jej drobniutkim ciele. Kosmyk jasnych włosów wydostał się spod welonu i wisiał teraz nad jej gładkim czołem. Klękała przed ołtarzem, ściskając w dłoni otwarty modlitewnik, między palcami opleciony miała perłowy różaniec. Bezdźwięcznie poruszały się jej wargi, gdy wypowiadała słowa modlitwy. Zmarszczki na twarzy unosiły się w górę i w dół. Duże oczy biegły wzrokiem po druku.
Jak to możliwe, że nigdy wcześniej jej nie widziałem?! Przecież jestem w kościele niemal co każdą niedzielę. A ona jest taka cudowna, na pewno zwróciłbym na nią uwagę. Ale coś jest nie tak. Czemu nikt nawet na nią nie patrzy? Przecież przyćmiewa swoim blaskiem całą magię mszy.
- Idźcie w pokoju Chrystusa.. - powiedział tylko ksiądz, a ona zerwała się i zaczęła biec do wyjścia. Ruszyłem za nią, przepychając się przez tłum ludzi.
Zobaczyłem jak jej habit znika za bramą cmentarza. Pobiegłem w tamtym kierunku. Pędziła coraz dalej w głąb, między groby.
Musiałem spuścić ją z wzroku, bo nagle zniknęła. Zauważyłem tylko przelatującą końcówkę welonu za potężnym drzewem. Pobiegłem tam. Ale nie było jej. Zastałem tam tylko grób, a raczej metalowy krzyż wbity w ziemię z leżącą obok tabliczką. Ktoś napisał palcem na piasku:
Pozwól mi modlić się w spokoju.
Komentarze